piątek, 29 kwietnia 2011

Chcę zostawić po sobie ślad



Chciałbym zostawić po sobie na Ziemi ślad, dzięki któremu stanę się nieśmiertelny. Mówi się, że prawdziwy mężczyzna powinien zbudować dom, spłodzić syna i posadzić drzewo. Domu nie zbudowałem, choć mam swój – nieduży, ale czuję się w nim bezpiecznie i przyjemnie. Syna nie spłodziłem, choć jednego przez pewien okres prawie miałem. Drzewa również nie posadziłem, ale przy dróżce prowadzącej do mojego domku rośnie takie jedno, do którego się przywiązałem. Pamiętam je – kiedy byłem mały, a ono jeszcze mniejsze było ode mnie. Dziś jestem trochę większy, niż byłem wtedy, a ono ode mnie jest wyższe… ze trzy razy takie jak ja.

Domu, syna i drzewa – póki co – nie zostawię po sobie. Póki co – i tu kładę emfazę, bo nie wiem, co będzie za kilka lat. Chociaż ponoć każdy prawdziwy mężczyzna również powinien znać swoje przeznaczenie. Z tym przeznaczeniem jest u mnie trochę lepiej, niż z domem, synem i drzewem. Dokładnie co będzie za parę lat, nie wiem, bo wróżką nie jestem, choć czasem zdarza mi się czarować. Wiem za to, czuję to, że będzie dobrze, bo już teraz widzę, że wszystko podąża w dobrym kierunku, idzie w dobrą stronę, a ja, jako szef swojego życia, kieruję tym tak, by spełnić swoje marzenia. Wierzę także, że każdą swoją myślą, każdym słowem i czynem buduję swoją przyszłość, swoje przeznaczenie, a więc będę myślał, mówił i działał z rozmysłem, uważnie, by moja przyszłość była piękna i bogata. Ale wróćmy do meritum, choć to, co napisałem przed chwilą ma swoje mocne powiązania z tym, że chcę na Ziemi pozostawić po sobie ślad.

Buduję swoje życie, swoje przeznaczenie. Jestem Twórcą swojej rzeczywistości. Chcę tworzyć ją w ten sposób, żeby zostawić po sobie ślad. Ślad na Ziemi, zanim odejdę stąd w Zaświaty. Jestem jeszcze taki młody, a już o tym myślę – zdziwią się pewnie niektórzy. Tak, a niby kiedy mam to zrobić!

Nie zrozumcie mnie źle. To nie jest tak, że ja żyję myślą o mojej śmierci. Broń Boże, chcę żyć – i mam nadzieję, że będę żył szczęśliwie jak najdłużej – wśród żywych. Nie jestem defetystą, pesymistą ani żadnym tam satanistą! Jestem szalonym optymistą, który kocha życie! A czemu już teraz, mając 26 lat, myślę o tym, by zostawić po sobie ślad?

Jeden z sensów mojego życia to tworzenie własnej historii. Chciałbym, aby ta historia była piękna. Zacząłem tworzyć swoją historię z momentem, kiedy przyszedłem na świat. Tworzyłem ją do dziś. Od dziś tworzyć będę ją do momentu mojej śmierci (tej fizycznej, bo moja dusza nadal będzie żyła, a zatem tworzyła – i robiła to, zanim się urodziłem – swoją historię). Jak napisałem wyżej: chciałbym, aby ta historia była piękna – wyjątkowa, niepowtarzalna. Chciałbym, aby była historią, która zostawi swój ślad, bo nie chcę po prostu iść do ziemi, chcę iść do ziemi jako ktoś.

Zwykłe życie nie ma dla mnie większego sensu. Jak już kiedyś powiedziałem: jeśli nie wiesz, po co żyjesz – to po co żyjesz! Żyć tylko po to, żeby żyć? Żyć bez celu? – to nie dla mnie. Jeśli komuś takie życie odpowiada, okej, jego sprawa – niech każdy żyje tak, jak chce. Człowiek z natury jest istotą wolną, więc powinien robić to, na co ma ochotę, byleby nie krzywdził przy tym innych.

Ja postanowiłem, że będę tworzył swą legendę. Jako Twórca i Kreator, jako Budowniczy. Jako ten, który stworzony został na podobieństwo Boga, czyli ten, który także posiada moc twórczą. Dlatego też od jakiegoś czasu żyję w sposób twórczy, kreatywny i budowniczy.

Postanowiłem przyjąć w tej budowie jakieś zasady. Takie, aby moja droga była przyjemniejsza i nabrała jeszcze większego sensu, zrobiłem to także po to, by nadać blasku mojej drodze. Jest taka medytacja, która polega na tym, by wyobrazić sobie swój pogrzeb. Trzeba poruszyć wyobraźnię, by zobaczyć podczas tego pogrzebu ludzi na nim obecnych. Potem przedstawić ich sobie w myślach, jak rozmawiają o zmarłym, czyli w tym wypadku o mnie lub o tobie. Spróbuj, to dobra medytacja. Pomyśl, co byś chciał, żeby mówili o tobie ludzie, jak chciałbyś być zapamiętany i od tej chwili żyj tak i postępuj w ten sposób, by ludzie już teraz tak o tobie myśleli.

Kolejną sprawą jest to, że lubię dzieci. Uwielbiam je. Jestem bardzo szczęśliwy, gdy raczą mnie uśmiechem i radością. Moja kolejna zasada to postępować tak, by dzieci czuły do mnie sympatię. Myślę, że ich nie da się oszukać. To nie dorośli, których patrzenie jest już zdeformowane. Sympatia dzieci to jest to! A tak poza tym: to właśnie w nich jest przyszłość świata.

Tak więc, po raz kolejny wracając do meritum, powiem, że, nim moje ciało zaśnie, a dusza je opuści, chciałbym zostawić po sobie na Ziemi ślad. Ślad, że tu byłem, że istniałem. Ślad w ludzkich sercach i umysłach. Ale także ślad materialny. Jednym z rodzajów materialnego śladu, który po mnie zostanie, będą moje zapiski, które czynię już od ponad dwóch lat (albo jeszcze dłużej). Moje zapiski to nie tylko ten blog, chociaż od pewnego czasu publikuję tu prawie wszystkie teksty, które piszę. Oprócz bloga mam także wiele dokumentów tekstowych, zapisanych na twardym dysku mojego komputera oraz na pen driver, dokumentów, których nigdzie nie publikowałem.

Tak więc, kiedy mnie tu już nie będzie, pamiętajcie, by sprawdzić wszystko, co zapisane jest w folderze „Moje zapiski”. A nuż znajdzie się tam coś, co warte będzie przeczytania. Tylko proszę, byście nie przerażali się moim brakiem warsztatu. Ani różnymi wszelkiego rodzaju gafami, które zdarza mi się czasem popełniać.

Kolejne zapiski uczynione są przeze mnie w moich zeszytach. Jest już ich parę sztuk (mówię o zeszytach), a będzie jeszcze więcej. Tak więc pamiętajcie: zapiski w tych zeszytach to ślad, który także pozostanie po mnie na Ziemi. Pamiętajcie o tych zeszytach, kiedy mnie już tu nie będzie.

Poza blogiem, mam także parę innych internetowych publikacji, m.in. w Gazecie Edukacyjnej, a także na forach internetowych.

Kolejne materialne ślady, które po mnie zostaną to zapiski audio i wideo. Tych audio wielu się pozbyłem, ale tych wideo sporo pozostało, m.in. w Internecie. Największy, a raczej najlepszy wideo ślad, jaki do tej pory o mnie powstał, to film „Przemek”, który nakręcony został przez Piotrka Sobczaka.

Wystąpiłem także kilka razy w TV, kilka razy pisały o mnie gazety. To tylko niektóre ze śladów, które pozostaną po mnie na Ziemi. Budując swoją legendę, pracuję nad kolejnymi śladami, które zostawię tu po sobie. Dlatego chcę pisać i tworzyć, myślę, że dzięki temu stanę się nieśmiertelny. To dopiero początek, a przede mnę jeszcze długa droga.

Zanim odejdę w Zaświaty, chcę zostawić na Ziemi ślad po sobie – powtórzę po raz kolejny. Dlatego nie imponują mi ludzie pokroju gwiazd i nie podniecają mnie zdarzenia typu ślub księcia Williama. Mam swoje życie, które jest przygodą. A moimi idolami, choć nie jest to dobre słowo – są Jezus, Budda i inni wielcy tego świata. Oni wiedzieli jak żyć. Dążyli do doskonałości, świadomi tego, że człowiek stworzony został na podobieństwo Boga.

Ten tekst, jak i wiele innych – tych, które już powstały i tych, które dopiero powstaną, wyjdą spod mojego „pióra”, będą jednymi z wielu śladów, które zostawię po sobie na Ziemi.




czwartek, 28 kwietnia 2011

Dziś od rana

... szkolenia... zmęczony, ale zadowolony... padnięty, ale uśmiechnięty... to chyba z powodu tej 


wiosny - taki radosny... 

środa, 27 kwietnia 2011

Wiosno, kocham Cię!



Gdy przychodzisz do mnie boso,
Kocham Cię, Wiosno!

Wiosna to moja ulubiona pora roku. Uwielbiam wiosenne słońce, kiedy ogrzewa mi twarz. Uwielbiam ciepły, przyjemny wiosenny wietrzyk, kiedy tańczy w moich krótkich włosach. Uwielbiam, kiedy wieje on prosto na mnie. Lubię wiosenne spacery. Odziany w krótkie spodenki, t-shirt oraz klapki na stopach – czuję się jak pielgrzym, przemierzający lasy i polany. Ten wiosenny klimat – jedyny swoim rodzaju – poczuć mogę właśnie tutaj, na wsi.


Wiosna to czas zakochania. Może powinienem się wreszcie zakochać. To jest trochę trudne, kiedy w moim sercu siedzą jeszcze fragmenty ostatniej miłości. Może tej wiosny się nie zakocham, może w tę wiosnę nie przyjdzie do mnie miłość. W sumie po co mi ona? Wszakże miłością jest wszystko – poza nią istnieje tylko lęk, który by nie istniał, gdyby nie było miłości.


Cieszę się, że przyszła wiosna. Czekałem na nią cały rok. Wiosna, która ma w sobie jakiś tajemniczy urok, sprawiający, że wszystko dookoła – łącznie z ludźmi – staje się piękniejsze. Tak więc wykorzystuję tę szansę i ja też razem z wiosną przyniosę i dam piękno światu.

wtorek, 26 kwietnia 2011

„Ręce precz od tej książki!”

Czytam „Ręce precz od tej książki!” i powiem Wam, że wierzę niemalże we wszystko co napisał Jan van Helsing w tej publikacji. Nowy Światowy Porządek trochę mnie przeraża, ale mam wielką nadzieję, że najbardziej świetli ludzie jakoś sobie z nim poradzą.



Może jestem szalony, ale komu mam wierzyć? Telewizji, prasie? Oni raczej nie karmią nas prawdą. Ktoś, kto wierzy w takie rzeczy, to wariat? Ktoś, kto wierzy w powszechną teorię spisków, to szaleniec? Mogę być szaleńcem i wariatem. Mogę nimi być, a co tam!

Zamiast szukać dowodów ją potwierdzających – szukałbym raczej dowodów, które ją obalą!

Chory pęd do władzy



Człowiek im więcej ma wolności, tym jego decyzje stają się mniej przewidywalne. Dlatego nie dziwmy się, że każda nowa władza chce zabrać człowiekowi tej wolności jak najwięcej. Im człowiek ma jej mniej, tym łatwiej nim sterować.

Wielu mądrych ludzi dziwi się, jak ktoś, kto przyszedł rządzić tylko na cztery lata, podejmuje decyzje, które będą miały swoje konsekwencje jeszcze długo po tym, jak przestanie sprawować władzę.

Wielu mądrych ludzi dziwi się, ponieważ dla nich jest to nie pojęte, do jakich czynów mogą posunąć się niektórzy ludzie tylko po to, by dalej sprawować władzę. Weźmy przykład bombardowań przez samoloty ludności cywilnej, ale też wojsk – czy w ogóle jakichkolwiek bombardowań – po to, by utrzymać swoją władzę i pokazać innym, że ja tu rządzę.

Decydenci podejmujący takie kroki – tj. nie uzasadnione ataki militarne – mają ze sobą duży problem natury psychicznej i emocjonalnej. Więzienia pełne są ludzi, którzy kogoś skrzywdzili i za to odsiadują długie wyroki. Kobieta zostaje skazana na parę lat za to, że zabiła męża, który się nad nią znęcał. Inni natomiast mogą zabijać tysiące ludzi i czują się bezkarni.

Zwykłemu obywatelowi, takiemu jak ja, ciężko to zrozumieć. Ciężko – to mało powiedziane. Ja tego po prostu nie rozumiem. A może to prawda, że niektórzy możni tego świata podpisali jakiś układ z diabłem? Kto to wie… Pewnie niektórzy nazwą mnie oszołomem, ale spiskowa teoria dziejów coraz częściej do mnie przemawia, kiedy widzę do jakich okrucieństw zdolni są ludzie.


Obrazki i fotki

 Jako iż na moim blogu powoli zaczyna robić się nudnawo – od dziś do każdego posta, a jeśli nie do każdego, to do większości – dodany będzie obrazek lub jakaś fotka.

Dziś oczy kobiety, które na Was patrzą. No, i na mnie też. Pozdrawiam!

Wiem, że zachowałem się...

...nie męsko, bo usunąłem wczorajszego posta... 

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Inne wartości

Gdybym miał możliwość zadania premierowi Donaldowi Tuskowi jednego pytania, brzmiałoby ono: Czy jeśli wygra Pan wybory i znów zostanie premierem, podwyższy Pan podatki?

Nie jest to pytanie złośliwe. Dotyczy ono wartości. Chciałbym, aby premier udzielił krótkiej odpowiedzi: tak albo nie.

A jeśli p. Tusk powiedziałby: nie wiem – bo przecież nie wiadomo, co będzie za kilka miesięcy – wszystko dla mnie i dla każdego myślącego Polaka byłoby jasne. I już drugi raz nie oddałbym głosu na p. Donalda Tuska. Po prostu mam inne wartości, niż premier.  

sobota, 23 kwietnia 2011

Zmartwychwstanie

Z okazji świąt Wielkanocy. Z okazji świąt zmartwychwstania Chrystusa – po pierwsze składam wszystkim życzenia. A życzę Wam, byście każdego dnia i każdej chwili zmartwychwstawali – rodzili się ponownie i patrzyli na świat jak na cud. Sobie też tego życzę. Bo, po drugie – jak powiedział Albercik – cytując niedosłownie, można przeżyć swoje życie na dwa sposoby: tak, jakby cudem nie było nic lub tak, jakby cudem było wszystko. Ja postanawiam zmartwychwstać i przeżyć swoje życie jak cud. Od teraz, od zaraz! 

czwartek, 21 kwietnia 2011

Film o mnie

http://vimeo.com/3280320


Wyżej znajduje się link, który odsyła do filmu o mnie. Stary ten film, ma już dwa lata - a że stary, też już nieaktualny, ale polecam, obejrzyjcie, jak jeszcze tego nie zrobiliście. Film nakręcił Piotr Sobczak.

środa, 20 kwietnia 2011

Dzisiejszy dzień był piękny

Dzisiejszy dzień był piękny. Świeciło słońce. Było bardzo ciepło. Lecz dzisiejszy dzień był dla mnie piękny jeszcze z innego powodu. Miałem przyjemność uczestniczyć w miłym przyjęciu. Mało tego: dostałem nawet prezent. Dwie książki! To z okazji imienin, które obchodziłem w tym miesiącu. Także dziś poznałem kilku miłych ludzi. Dzięki!! 

wtorek, 19 kwietnia 2011

Postępowcy i zacofańcy

Powiem szczerze, że nie mam swojego zdania co do tego, czy p. Lech Kaczyński i Jego małżonka powinni być pochowani na Wawelu, czy nie. Nie mam też zdania w sprawie pomnika zmarłego prezydenta, którego powstania niektórzy pewnie by sobie życzyli. Tablica pamiątkowa wszystkim ofiarą – jak najbardziej się należy. W innych kwestiach dotyczących tej sprawy głos powstrzymuję.

Czasem dziwią mnie te skandowania. Z jednej strony ludzi, którzy węszą spisek dotyczący katastrofy smoleńskiej. Z drugiej strony postępowców, często młodych i wykształconych, którzy nie mają innych rzeczy do roboty, więc przychodzą na kontr-manifestacje.

Wydaję mi się, że są rzeczy ważniejsze, niż takie publiczne występy. I jeszcze tych pierwszych jestem w stanie zrozumieć – oni chcą znać PRAWDĘ – jak sami twierdzą. Ale tych drugich nie rozumiem wcale. Młodzi i postępowi, zamiast się rozwijać, wolą iść skandować. Gdyby jeszcze za wolnością, sprawiedliwością – to by było bardzo w porządku. I sam bym poszedł, gdybym miał blisko. Ale żeby iść na kontr-manifestację, by udowodnić manifestacji, że jest zacofana?... Jeśli jest – niech sobie będzie! A im usilniej z czymś walczymy, tym większą dajemy mu siłę. Tacy postępowcy, a tak oczywistej rzeczy nie wiedzą! 

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Nie jestem fanem PiS-u!!

Za każdym razem, kiedy włączam się w jakąkolwiek facebookow’ą dyskusję dotyczącą Jarosława Kaczyńskiego – dostaję tzw. baty. Po jednej stronie stoję ja – ewentualnie ktoś jeszcze, ale o tym nie dzisiaj – po drugiej osoby, które atakują tzw. Prezesa. Kiedy go bronię i pytam, jakie mają konkretne zarzuty wobec Jarosława Kaczyńskiego – zostaję zaraz nazwany fanem PiS-u (pisiorem itp.). Nie chcę mi się tego teraz tłumaczyć, ale ja fanem PiS-u nie jestem. Po prostu nie lubię hipokryzji. Co chwila słyszę, że to p. Jarosław kogoś obraził. Ale ja ciągle spotykam się z sytuacją odwrotną. A kiedy tylko go bronię, zostaję obrzucony błotem. Ale ja go bronię jako człowieka, bo do tej pory nie wiem, co on takiego złego zrobił Polsce i Polakom. I zrozumcie, NIE JESTEM FANEM PISU!! 

Uśmiechu

życzę!! 

niedziela, 17 kwietnia 2011

Mój wpis na FejsBlogu

Na szczęście kaca po wczorajszych trzech piwach nie miałem. Kiedy się obudziłem, co prawda, poczułem lekki ból głowy, ale gdy tylko się podniosłem, zaraz ów ból przeszedł. Gdybym pił wódkę – pewnie byłoby dużo gorzej. Jeszcze gorzej byłoby, gdybym pił i wódkę, i piwo. Na szczęście lekcje z minionych doświadczeń odrobiłem – i nauczyłem się, że alkohol mi nie służy. A najbardziej nie służy mojej głowie i mojemu żołądkowi.

Miałem być dziś rano na biegach w Konstantynowie, ale, przyznaję się, zaspałem. Pojechałbym tam nawet spóźniony, ale chcę być dziś w kościele, więc postanowiłem, że zostanę jednak w domu. W domu zostanę, poczytam i popiszę, a popołudniem pójdę na mszę, by się pomodlić. Choć nie jestem ortodoksyjnym Katolikiem – ostatnio lubię uczestniczyć w mszy. Śmiem nawet powiedzieć, że w ogóle nie jestem Katolikiem, ale zostałem ochrzczony – zaznaczam, że bez mojej zgody! – więc chyba Katolikiem jestem. Ale cóż – niech tak będzie.

Ach, jeszcze na koniec wczorajszy tekst wieczoru – jak dla mnie tekst numer JEDEN. Tutaj nie zabrzmi to tak fajnie, jak zabrzmiało wczoraj, ale zacytuję (było to wtedy, gdy jechaliśmy samochodem, by mnie odwieźć):
Przemek: - Dziś jeszcze muszę zrobić wpis na blogu.
Ewa: - Na jakim blogu?
Marcin: Na fesjblogu.
Karolina (Przemek, Ewa, Marcin): Ha ha ha (śmiech).

Wiem, że tutaj to nie jest takie śmieszne... 


sobota, 16 kwietnia 2011

MiSiM!!

         Dziś trochę pobalowałem. Dawno nie piłem alkoholu, dziś wypiłem trzy piwa. Prawie każdy pił wódkę, a było jej sporo, lecz ja postanowiłem sobie, że wystarczy mi piwo. Wódki było sporo, bo przyjęcie zorganizowałem Sylwek – syn właściciela, a właściwie współwłaściciel sobieńskiego baru. No i była wódka i piwo też było, były kiełbaski, sałatki i mięso.

Ja zdecydowałem się, że będę pił tylko piwo. W tym roku postanowiłem nie pić wódki – i nie piłem jeszcze w tym roku wódki. Tu nie chodzi nawet o postanowienie, ale ja po prostu wódki pić nie mogę. Po pierwsze mój żołądek, który – mówiąc delikatnie – jej nie trawi. Po drugie – moja głowa, która zawsze mnie boli na drugi dzień. A tak w ogóle to picie nie jest do niczego potrzebne. No bo niby do czego potrzebne jest picie? Żeby być pewniejszym siebie! Dla mnie to śmieszne.
                                                              
Także dziś pobalowałem ze znajomymi, z którymi ostatnio baluję nie często. Sto lat dla Moniki i Sylwka, czyli dla MiS!! A może dla SiM?!... 

czwartek, 14 kwietnia 2011

Cieszę się jak małe dziecko!! (Wiem, że jestem głupi.)

Myślałem, że mam problemy z modemem, bo moje połączenie z Internetem przez ostatnie dwa dni było utrudnione. Raz połączenie to było okej, innym razem nie było żadnego połączenia. Denerwowałem się już. Wyjmowałem i wkładałem modem, po czym znów wyjmowałem i ponownie wkładałem (co Wam to przypomina?). Chwilę się łączyło i wszystko było w porządku, to znów się rozłączało – i znów się wkurzałem. Aż podjąłem decyzję – tak czystym przypadkiem i bez zastanowienia – że spróbuję podłączyć modem do drugiego wejścia USB – ono także przypadkiem było wolne. Podłączyłem i modem zaczął działać bez zarzutów!! Teraz się cieszę!! Jak małe dziecko się cieszę!! 

To straszne :)

Nie mam połączenia z internetem... piszę od kuzyna i kuzynki...

środa, 13 kwietnia 2011

Czasem też jestem moherowym beretem

Dziś, kiedy jechałem autobusem linii 78, spotkałem bardzo ciekawą osobę.

Zacznę od tego, że najpierw stałem przy oknie, ponieważ większość miejsc w autobusie była zajęta. Postanowiłem usiąść wtedy, gdy zwolniła się tak zwana „czwórka”. Zająłem miejsce tyłem do kierunku jazdy. Za chwilę podeszła kobieta, która – gdyby dodać Jej ciut latek – pewnie mogłaby być moją babcią. Jej, mam tylko nadzieję, że Jej nie postarzałem. Dobra: może ta kobieta nie mogłaby być moją babcią, ale moją matką i matką mojej o osiem lat ode mnie starszej siostry (gdybym ją miał). Już teraz tylko dodam, żeby całkowicie się nie pogrążyć, iż ta kobieta była elegancka i schludna – i wyglądała ładnie.

Pani ta czytała gazetę. Ja co chwila, przewrażliwiony, tarłem oko o kolano, myśląc, że coś mi w to oko wpadło. Tak pocierałem, pocierałem, aż Pani zaoferowała mi swoją pomoc, mówiąc coś w stylu: „chętnie panu pomogę, to będzie dla mnie przyjemność, zrobić coś dla pana dobrego”. Oczywiście powiedziałem, że nie, że wszystko okej i że dziękuję. I zaraz spytałem: „co Pani czyta?”

Okazało się, że Pani czyta „Nasz Dziennik”. Wspomniała także o „Gazecie Polskiej”. By nie pozostać dłużny, dodałem do tej listy „Uważam Rze”. Tak zaczęła się nasza – trwająca co najmniej 15 minut – rozmowa, która poprawnie polityczna nie była. Kiedyś powiedziałbym o takiej osobie, jak ta Pani, moherowy beret. Dziś słuchałem Jej z uwagą, sam wypowiadając swoje myśli, kiedy przyszła moja kolej. Ktoś, kto z boku nas obserwował, śmiałby pomyśleć, że my zacofańcy. Moherowe berety: jeden młody, drugi trochę starszy. Ten chłopak – znaczy ja – taki młody, a tak mało postępowy. Ta Pani – typowy moher spod kościoła. Co oni pitolą!! To jakaś – dwuosobowa banda – PiSiorów!!

Kiedy się rozstawaliśmy, podziękowałem za rozmowę – i dowiedziałem się, że ta miła Pani, o niepoprawnych politycznie poglądach, jest nauczycielem akademickim, wykładającym studentom łacinę. „O, to ma Pani doktorat!” – rzekłem, mile zaskoczony. „A czy to takie ważne?” – odpowiedziała Pani, uśmiechając się i pozdrawiając mnie serdecznie. 

Mój przerost treści nad formą

Tak, to prawda, dziś moje imieniny. Prawdą jest także, a twierdzi tak wielu, że często występuje u mnie coś zwanego przerostem formy nad treścią. Trudno – niech tak będzie. To moje życie – i mam prawo robić, co chcę. Jestem wolnym człowiekiem i dopóki nie robię innym krzywdy, mogę robić, co żywnie mi się podoba. Jak to się zwykło mówić, wolność mojej pięści kończy się na wysokości twojej twarzy.

Wiem, że niektórym moja pewność siebie przeszkadza. Czasem robię coś wyżej niż mam cztery litery. Wiecie, o czym mówię, prawda? Ludzie często zwracają mi uwagę, że przesadzam, że czuję się, jak ktoś niezwykły, że zachowuję się, jakbym był wyjątkowy – jak pępek świata. Ja nie twierdzę, że tak nie jest, bo pewnie czasem tak właśnie jest. Sam myślę, że są momenty, w których powinienem przystopować.

Ale człowiek to coś niezwykłego, wyjątkowego, pięknego. I, wierzcie mi, ale wolę czasem przesadzić, niż chować głowę w piasek. Wolę być dumny z tego, kim jestem, niż płaszczyć się, udając kogoś mało wartego. Każdy człowiek jest wyjątkowy i wspaniały. Tyle że nie każdy w to wierzy. Nie każdy o tym pamięta. A ci, co lubią zwracać mi uwagę i wciąż mnie poprawiać, może niech zastanowią się najpierw nad swoim postępowaniem czy aby jest ono w porządku. 

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Lepiej słabo – niż wcale

Dopiero dziś dochodzę powoli do siebie. Zauważyłem, że mocno odczuwam jakiekolwiek zmiany zachodzące w stałym rytmie mojej codzienności. A pisząc te słowa, zastanawiam się, kiedy wreszcie podszlifuję mój warsztat i zdobędę, a może raczej: nabędę lekkości pióra.

Zajęcia z twórczego pisania, które prowadziła p. Danuta Dwojat, trwały niecałe dwie godziny. To za mało i za krótko, by zdobyć warsztat i lekkość pióra. Dobrze, że chociaż znam podstawy pisarstwa; a może to dopiero podstawy podstaw? Ale dobre i to!

Danuta (prześlijmy na „ty”) mówiła o tym, że aby dobrze pisać, i aby w ogóle nauczyć się pisania – trzeba po prostu… pisać. Pisać często, pisać jak najwięcej.

Przede mną długa jeszcze droga. A mam już 26 lat! Niektórzy w tym wieku piszą i wydają książki. No cóż… Są też tacy – i byli tacy, i tacy będą – którzy pisać zaczęli względnie późno. Bodajże R. Ludlum swoją pierwszą książkę napisał, kiedy miał lat więcej niż czterdzieści. Pocieszam się nieco tą myślą.

Tak więc droga przede mną jeszcze długa, może nawet kręta. Ale, mimo tego – i mimo wszystko – pisać będę. Nawet jeśli będę pisać słabo. Trudno: lepiej słabo, niż wcale. No: ale też lepiej dobrze, niż słabo… A moje „słabo” mam zamiar powoli, stopniowo, krok po kroku zamieniać na „dobrze”, a „dobrze” zamienię potem na „lepiej”,  „lepiej” na „jeszcze lepiej”… itd.

piątek, 8 kwietnia 2011

Pobudka!

Ten wpis zrobiłem wczoraj, czyli 7-ego kwietnia 2011. Tak naprawdę robię go dzisiaj. Opublikuję go jutro, czyli 8-ego kwietnia 2011. Właśnie go publikuję. Pewnie jest bardzo wcześnie.

Za parę minut (za kilka godzin) wychodzę, idę na busa, wsiadam w niego i jadę do Łodzi. W Łodzi prawdopodobnie przesiądę się w autobus linii 96, który dowiezie mnie do Dworca Fabrycznego. Stamtąd pociągiem – prościutko – do Warszawy. O godzinie 10:00 zaczynają się warsztaty.

Z Warszawy wrócę jutro, a tak naprawdę pojutrze, późnym wieczorem albo nocą. Jutro, czyli pojutrze, będzie sobota. Kiedy przyjadę – napiszę coś. Nawet krótkie „dobranoc”.

Nie biorę ze sobą laptopa. Poza tym, że sporo waży, nie będę miał też czasu, by pisać. Gdybym wyjeżdżał na dłużej, pewnie zabrałbym go ze sobą. Ale na dwa dni i jedną noc – nie, nie warto. Tak więc miłego piątku i soboty! 

czwartek, 7 kwietnia 2011

Konsekwentnie

Uczyniłem już tekst, który wrzucę na bloga jutro z samego rana. Uczyniłem? Może lepiej zabrzmiałoby – ostatnio modne – popełniłem. Popełnić czy też uczynić, a może po prostu napisać ten teks musiałem (nic nie muszę!) dzisiaj, ponieważ jutro rano nie będę miał czasu na pisanie.

Jutro rano wstanę, jeszcze przed godziną 4:00, i zaraz będę się szykował, by zdążyć na pociąg. A tekst jutro wrzucę na bloga, ponieważ od jakiegoś czasu staram się, by każdego dnia coś wrzucać. Cokolwiek – czasem nawet krótkie notki, często pozbawione większego sensu. Ale chcę być konsekwentny. Tak sobie postanowiłem!

PS Wiem jednak, że nawet jakbym postanowienie złamał, nic by to nie zmieniło. Nadal bym był tym, kim jestem – nadal byłbym taki, jaki jestem.


Czemu polubiłem ONR?

Ostatnio polubiłem na facebooku stronę ONR (Organizacja Narodowo-Radykalna). Nie, nie dlatego, żebym był jakimś narodowcem. Broń Boże! (Chociaż nie ma się co zarzekać, bo niewiadomo, co będzie za rok. Może okaże się, że jestem nie tylko narodowcem, ale też gejem. Ciekawe to by było połączenie, prawda?) Nie jestem także wyjątkowym patriotą. Bo choć dumny jestem z tego, że jestem Polakiem, to bardziej duma mnie rozpiera z powodu, że jestem po prostu Przemkiem Wieczorkiem – czyli DSM-em (jeśli ktoś jeszcze nie wie).

Stronę ONR polubiłem dlatego, że nie mogę wierzyć we wszystko, co przeciwnicy ONR twierdzą. A żeby sprawdzić co jest prawdą, a co nie nią nie jest – wypadałoby znać kilka punktów widzenia na tę samą sprawę (lub przynajmniej dwa punkty). Nazwać kogoś antysemitą albo nacjonalistą lub – jeszcze lepiej – faszystą jest łatwo. Ale, myślę, że zanim kogoś się tak nazwie, trzeba mieć do tego konkretne zarzuty i powody. Widziałem już nie jedną dyskusję – chociażby u p. Tomasza Lisa – w której zarzucano komuś antysemityzm, poczym debatowano i rozprawiano, jaki to antysemityzm jest zły. To prawda, antysemityzm, czy jakiekolwiek inne uprzedzenia – raczej nie są niczym dobrym, i ja ich także nie pochwalam.  Jednak w owych programie, w którym oskarżono człowieka o antysemityzm, zrobiono to – według mnie – bezpodstawnie. Nawet potem, gdy analizowano „antysemickie” wypowiedzi tego pana, okazało się, że jednoznacznie antysemickimi one nie były. Tyle że najpierw odbyła się długa dyskusja jaki ten pan jest zły, zawistny i zacofany. Wpierw przyklejono temu panu tzw. gębę.

Zanim nazwę ONR nacjonalistami czy faszystami (jak robią to niektórzy) – chcę wiedzieć, co ONR ma do powiedzenia. Jestem też za tym, by każdy miał prawo do wyrażania swoich opinii. Jeśli nie robi nikomu krzywdy – niech myśli i mówi, co chce, to jego sprawa. Bo wolność – także wolność słowa – to naturalne prawo człowieka! Jakim prawem ktoś tę wolność może nam zabierać? Prawem większości?... 

Czcionki

Tak, czcionka, której użyłem w poprzednim poście, do najpiękniejszych i do najbardziej czytelnych nie należy. Myślę, że ta jest lepsza! A może Wy macie jakieś pomysły i propozycje co do kształtu literek?...

PS Później dokonam jeszcze jakiegoś wpisu.  

środa, 6 kwietnia 2011

Nadal zastanawiam się…

Jaką czcionką publikować na blogu. Może wybiorę tę… Zdecydowanie jestem niezdecydowany! (Ale tylko czasem, i tylko w niektórych kwestiach. Bo generalnie wiem, czego chcę w życiu.)

wtorek, 5 kwietnia 2011

WWW, czyli Warsztaty W Warszawie

W piątek i w sobotę będę w Warszawie. Cieszę się, że wszystko potoczyło się po mojej myśli. Co prawda nie pojedzie ze mną żadna piękna dama, ale cóż. Ponoć nie zawsze się ma to, co się lubi i co się chce. Chociaż, z drugiej strony, gdybym chciał mocniej, to pewnie by mi się udało. Kiedy chcemy czegoś całym sobą – cały wszechświat sprzyja temu, byśmy to osiągnęli. Ja całym sobą chciałem być w piątek i w sobotę na warsztatach w stolicy i mi się to udało. Będę tam – i całym sobą jestem wdzięczny za to nie tylko wszechświatowi i sobie, ale także niektórym ludziom, którzy mnie wsparli, ale więcej napiszę o tym zaraz po powrocie, w artykule dla GE, który już planuję. To, że nie będę w Warszawie z piękną damą, jest już mniej ważne. Chociaż do piątku może jakaś dama się zgłosi… i zechce ze mną pojechać! 

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Jestem zmienny

Czy pisałem już o tym, że mężczyzna zmiennym jest? Coś mi się kojarzy, że tak. Ale nie jestem pewny. Jeśli pisałem – to dobrze. Jeśli nie pisałem – to drugie dobrze, napiszę jeszcze raz.

Więc mężczyzna zmiennym jest. Tak mówię ja – mężczyzna. Oczywiście: mówiąc mężczyzna, nie mam na myśli każdego mężczyzny, bo ja nie wiem, jacy są inni mężczyźni. Wiem natomiast, choć także chyba nie do końca, jaki jestem ja.

Ja, mężczyzna, zmienny jestem. Zresztą: myślę, że większość z Was zdążyła moją zmienność już zauważyć. Świetnie objawia się ona na moim blogu. To właśnie tu co rusz, co chwila zmieniam kształt czcionki, którą piszę. To, że zmieniam kolor, pominę. Zmieniam kolor, bo chcę, by było kolorowo. Robię to z czystą premedytacją. To, że zmieniam wielkość literek, też dziś przemilczę.

Natomiast kształt czcionki zmieniam dlatego, że nie mogę się zdecydować, jaki on ma być „już na zawsze”. Dokładnie tak: na zawsze, bo chciałbym by na moim blogu kształt czcionki był jeden i ten sam dla wszystkich postów. Ale – zaznaczam – od jakiegoś czasu nie robię zmian w starych wpisach. Tak więc kształt czcionki już nie będzie „nigdy” ten sam we wszystkich postach. Bo ciągle go zmieniam, a to dlatego że jestem mężczyzną, który zmienny jest. (Aha, i jeszcze jedna zmiana: tekst justowany.)



Detoks od FB i muzyka w tle

Wczoraj wpadłem na niesamowity pomysł. No, może z tą niesamowitością to trochę przesadziłem. Już niejeden i niejedna na podobny pomysł wpadli. Ale ten pomysł wydaje mi się być niesamowitym pomysłem dla mnie. Bo choć od Facebook’a uzależniony nie jestem – to nie pamiętam dnia, kiedy bym na FB nie był. Za dużo, za często, czasem za aktywnie. A więc wpadłem na pomysł, by zrobić od FB przerwę. Tak zwany detoks, jakby to określił mój kuzyn, który to co chwila detoks’uje się od różnych innych rzeczy. Teraz, w tym momencie, słucham muzyki, i myślę, że detoks od Facebooka to dobry pomysł. Dobry, bo to przesada, by każdego dnia zaglądać na tego FB. Nie jestem uzależniony od FB – myślę, choć ktoś, patrząc na to z boku, pomyśli, że jednak jestem uzależniony. Niedługo minie rok, albo minął już rok od czasu, jak jestem tu dzień w dzień.

Wybaczcie moją lichą stylistykę w tym tekście, ale piszę, słuchając muzyki w tym czasie. Rap – wiecie – bum, bum, albo g*wno, jak określiłby to Kominek. No cóż, ale do takiej popularności, jaką ma On, brakuje mi dużo. Trudno – to nie takie ważne. I tak – mimo wszystko, będę robił swoje nadal.

Rap gra, ja piszę. Na głośnikach Eldo, na klawiaturze DSM. Swoją drogą, to chyba wiecie o tym, że DSM to ja? Czy nie wiecie o tym? Płyta Eldo – „Zapiski z 1001 nocy” – najbardziej poetycki rap krążek, jaki do tej pory słyszałem. W całym swoim życiu. No, może „Poeci” Magiery płytę Eldo poetycko by przebiło, ale tam nawijali wiersze znanych poetów, ich utwory, teksty – tu Eldo ma teksty swoje.

Koniec mojej mowy trawy. Detoks od Facebook’a postanowiony. Jeszcze nie wiem, kiedy detoks rozpocznę i nie wiem, ile on będzie trwał. Ale nawet jak zacznę detoks, nadal będę blogował. A moje teksty blogowe  automatycznie publikowane są na mojej tablicy FB. A więc wciąż będzie wrażenie, że na FB jestem. A może będę, bo nie wytrzymam bez niego.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Krótko i mało-ambitnie

Zdaję sobie z tego sprawę, że moje ostatnie blogowe posty są mało-ambitne. Cóż, musicie mi to wybaczyć. Mam cichą nadzieję, którą teraz wypowiadam głośno, że nadal pozostaniecie moimi Czytelnikami. A Czytelnicy-Komentatorzy nadal pozostawiać będą tu swój ślad w postaci komentarzy.

Jestem ciekawy, jak minął Wam weekend. Mój był udany – i ciepły. Życzę Wam by najbliższy tydzień zaliczał się także do udanych i ciepłych.

To by było na tyle – krótko i mało-ambitnie.

Pozdrawiam!

sobota, 2 kwietnia 2011

Dziś 6. Rocznica śmierci JP II

Dziś mija 6. rocznica śmierci Jana Pawła II. Z tej okazji publikuję tekst zamieszczony przez użytkownika UFKA na portalu salon24.pl. Pod cytatem znajduje się link odsyłający bezpośrednio do owej publikacji.

Rocznica
Nie wiedziałam jak zatytułować ten wpis. Bo nie chciałabym jednak  pisać o czymś innym - jakoś nie wypada. A z drugiej strony staram się dzisiaj nie słuchać przekaziorów - wybitnie mnie drażnią. To tak, jakby wyciągnąć drogi, porcelanowy serwis z kredensu - nawet nie po to, aby użyć, tylko obejrzeć, umyć z kurzu. Na beatyfikację będzie jak znalazł, a przecież to niedługo.


Z  trzeciej strony - tak, tych stron jest więcej niż dwie - nie mam prawa nikogo osądzać. Skąd mogę coś wiedzieć o innych? Może byliby jeszcze gorsi, może obiecali Ojcu Świętemu jakiś zupełny drobiazg, tak jak ja i jednak słowa dotrzymali?


Dla mnie Karol Wojtyła był świętym już za życia - oczywiście cieszę się z beatyfikacji i mam nadzieję na kanonizację - bo po ludziach, którzy znali Ojca Świętego przyjdą inni, którzy będą tylko o nim czytać.


Pamiętam doskonale ten wieczór i pamiętam, że poczułam ulgę - tak ulgę. Bo wiedziałam, że Ojciec Święty jest stary i schorowany, że nie ma szans na cudowne ozdrowienie, że po ludzku się męczy. I pamiętam jeszcze te rozważania - serio - czy powinien zrezygnować - z czego? - nawet nie wiem jak to nazwać, bo przecież nie funkcją. Pamiętam o wstrętnych tekstach Urbana. Pomyślałam wtedy - już nigdy więcej tego nie usłyszę, nie przeczytam.


Pamiętam też  jeszcze o tych dniach uniesienia, pojednania wszystkich ze wszystkimi. I jak szybko nam to przeszło, a przecież nie było w tym nic z polityki.


Bóg pisze prosto na liniach krzywych - miałam kłopoty z wyjazdem na pogrzeb Ojca Świętego - stanęłam na głowie po Mszy Świętej na Placu Piłsudskiego i wyjechałam. Znowu nie chcę tłumaczyć dlaczego było to dla mnie tak ważne.


Na beatyfikację się nie wybieram, chociaż córka proponowała, że wykupi mi bilet na samolot. To nie znaczy, że zapomniałam. Na pogrzebie chciałam być, tak jak na pogrzebie osoby bliskiej człowiek być musi. A teraz? Pojadę w czerwcu, wtedy może będę mogła się spokojniej, choć pewnie nie spokojnie pomodlić przy Jego grobie.


Miałam szczęście - głową mojego Kościoła Polskiego był kardynał Wyszyński, moim Papieżem był Karol Wojtyła.


Może dlatego mam za duże wymagania wobec siebie i wobec innych?

piątek, 1 kwietnia 2011

Cytat z książki de Bono

Na zakończenie tego ciepłego, wiosennego dnia zamieszczam cytat z książki Edwarda de Bono – „Mieć piękny umysł”.

Postanowiłem nie wnikać w politykę już tak bardzo, jak to robiłem do tej pory. A jeśli nawet będę wnikał – nie będę już polityki tak zażarcie komentował. Choć cytat, który zamieszczam poniżej, o politykę zahacza. Robi to w bardzo wymowny sposób. Powiedzmy sobie szczerze, ale dzisiejsze wybory to plebiscyt…

Sokrates: Czy gdybyś wybierał najlepszego sportowca, wybrałbyś go przypadkowo? Gdybyś wybierał najlepszego nawigatora statku, czy wybierałbyś go przypadkowo?

Słuchacz: Oczywiście, że nie.

Sokrates: Dlaczego więc wybieramy naszych polityków przypadkowo (w ostatniej rundzie)?

Źródło: Edward de Bono – „Mieć piękny umysł”

Kochani, miłego dnia!

Dziś jadę na dwa wykłady. Może wieczorkiem, jak będę miał chwilkę, dokonam jakiegoś wpisu. Życzę Wam wszystkim – i każdemu z osobna – miłego dnia!