środa, 31 sierpnia 2011

Sport to naprawdę zdrowie


Sport to zdrowie – to nie jest pusty slogan. Sport poprawia samopoczucie. Sport jest dobry niemalże na wszystko – tak powiem. Oczywiście nie mówię tu o sporcie zawodowym czy wyczynowym, który często przeciąża ciało. Mówię tu o sporcie, który wykonujemy na maksymalnie 70, czasem 80 procent naszych możliwości.

Ostatnio zacząłem biegać. Wcześniej, kiedy mówiłem, że biegam, nie biegałem naprawdę, a tylko się ruszałem, rozciągałem, ćwiczyłem, pokonując co jakiś czas krótki odcinek biegiem.

Teraz staram się biegać naprawdę. Między innymi dlatego, że już 10-ego września biegniemy do stolicy. Idea fajna, myślę, że będzie naprawdę miło i przyjemnie. Tutaj daję Wam link, sprawdźcie, na czym to dokładniej polega: http://www.wsp.lodz.pl/news-386.html.

Po krótkiej przerwie – spowodowanej kontuzją – powoli z powrotem wdrażam się w bieganie. Rano zrobiłem trzy kilometry, biegnąc do miejscowości Bełdów – pod sam kościół. Wracając, wszedłem do przychodni, gdzie spotkałem lekarza, który dał mi skierowanie do lekarza specjalisty rehabilitanta. Piszę o tym, bo stało się to w sumie przypadkiem. Wchodziłem do przychodni, by spytać się pań w recepcji właśnie a propos przyjęć lekarskich. No spotkałem w drzwiach wejściowych doktora, który spytał mnie, czego potrzebuję. Powiedziałem, o co chodzi i zaraz to dostałem.

Tak więc sport to naprawdę zdrowie, hej! Dobrej nocy! 

Życie jest takie, jakie powinno być


Dziś ostatni dzień października. Jutro 1-wszy września. Rozpoczęcie roku szkolnego. Jako student, mam jeszcze miesiąc przerwy wakacyjnej.

Tak sobie teraz pomyślałem, że ten czas płynie względnie szybko. Wczoraj jechałem busem ze znajomą i w pewnym momencie zadałem Jej pytanie, czy wie, że bawiłem się na Sylwestra z Jej bratem. Kiedy to było – zaśmiała się, odpowiadając. Faktycznie, przecież zaraz wrzesień.

Na czas nie mamy wpływu. Nie możemy go zatrzymać, cofnąć, przyśpieszyć. To niemożliwe. Przynajmniej nie teraz.

Jednak możemy żyć tak, by korzystać z życia jak najbardziej się da. Najlepszy sposób to życie tym, co jest, życie obecną chwilą.

Często jest tak, że nie żyjemy tym, co jest teraz, w tym momencie. Zamiast tego myślimy o przeszłości lub przyszłości. Analizujemy w naszych głowach to, co było lub myślimy o tym, co będzie. Tak nam mija życie, którego nie przeżywamy.

Wczoraj kiedy szedłem łąkami, zacząłem sobie uświadamiać teraźniejszość. Żyłem chwilą, która trwa. Starałem się w ogóle wyłączyć myślenie. Spojrzałem na niebo, po którym wolno płynęły chmury, niemalże jak statki.

Rozglądałem się po drzewach. Widziałem, jak kołysze nimi wiatr. Uświadomiłem sobie nagle, że wszystko jest tak, jak powinno być. Spytałem siebie, czy mam jakiś problem teraz i tutaj, czy istnieje jakiś problem w tym momencie. Nie istniał żaden.

Życie jest takie, jakie być powinno. Miłego Wieczorka życzy Wieczorek! 

Cofnąć czas


Ludzie do szczęścia potrzebują kogoś lub czegoś. Mówią, że będą szczęśliwi, jak zdobędą serce swojego wybranka. Mówią, że będą szczęśliwi, jak wygrają kilka milionów w lotto. Ale to jest iluzja. Szczęście trzeba odnaleźć w sobie. Wszystko zaczyna się w nas, a nie gdzieś na zewnątrz.
- Taki oto status zamieściłem kilka minut temu na Facebooku.

Czas skończyć z tym politykowaniem, a zacząć robić coś, co wpłynie na moje, ale nie tylko moje, ale też innych życie pozytywnie. Mam ciekawe doświadczenie, tak myślę. Może nie tak wielkie jak niektórzy, ale jakieś mam. Mimo mojego względnie młodego wieku, trochę w swoim życiu udało mi się już przeżyć. Nie będę mówił, że los mnie doświadczył, bo jakoś nie pasuje mi to określenie. Każdy jest kowalem swego losu – takiego jestem zdania. Pierwsza moja zasada, by zacząć swoje życie zmieniać na lepsze, to wziąć za nie odpowiedzialność. Spokojnie, napiszę jeszcze o tym nie raz.

A propos Facebooka. Znajoma napisała w swoim statusie, że chciałaby cofnąć czas, by na niektórych rozstajach dróg podjąć inne decyzje. Napisałem jej, że niestety (a może stety!) czasu się nie cofnie. Trzeba brać życie takie, jakie jest teraz, nie myśląc o tym, co było. Rozpamiętywanie złych decyzji nic nam nie da. Kiedy dopadają nas negatywne myśli, należy zadać sobie jedno proste pytanie: co mogę zrobić w tym momencie, by poczuć się lepiej, i zrobić to. Pamiętajmy, że czasu nie cofniemy. Ale możemy zmienić swoje postrzeganie. Nawet tego, co było – a wtedy zmieniamy naszą przeszłość… Niemożliwe! – powiecie. Są na tym świecie rzeczy, które się filozofom nie śniły. Poważnie! I niektórym fizjologom też… podobno… No, ale to nie mój dział. Miłego popołudnia! 

Etykiety


Jeśli chodzi o etykiety, które pojawiły się z lewej strony mojego bloga – to, zaznaczę, są one w trakcie dopracowywania. Nie są jeszcze gotowe. Także: spokojnie, powoli – niedługo będzie można z nich korzystać. Tzn. już można, ale, póki co, są one nie skończone. Będę miał trochę pracy, ponieważ będę musiał przejrzeć wszystkie posty i dodać im etykiety – to po pierwsze. A po drugie – na pewno będzie mniej tych etykiet – znaczy mniej kategorii, ale każda z kategorii będzie miała więcej przypisów. No, ale powoli, jeszcze trochę. Także cierpliwości. 

Czas zacząć słuchać siebie


Widzę w Internecie informacje, że partia Marka Jurka oraz Korwin-Mikkego prawdopodobnie nie wystają w wyborach do Sejmu. Ile w tym prawdy, nie wiem, ale trochę na pewno. Czas pokaże, jak będzie. No, i może bardziej rzetelne informacje.

Niniejsze pojawiły się na niezalezna.pl. Widzę już komentarze pod wpisami o tych informacjach, że Niezależna zaczyna przypominać Wyborczą w swojej propagandzie. Dziś, kiedy biegałem, wpadło mi to właśnie do głowy, że czy to Donek czy Jaro – nieważne, obaj sieją swoją własną propagandę.

Czas zacząć słuchać siebie, o!

wtorek, 30 sierpnia 2011

10-ego września biegniemy do Warszawy


Idą wybory, a ja coraz mniejszą mam ochotę wgłębiać się w politykę. Czas zacząć robić coś, co pozwoli mi się rozwinąć bardziej, niż miałem okazję rozwinąć się do tej pory. Czas na poważne kroki i odważne decyzje – ale nie takie, o jakich mówią nam twarze na bilbordach.

10-ego września  biegniemy do Warszawy. Więcej informacji tutaj: http://www.wsp.lodz.pl/news-386.html. No, dziś tak krótko. Dobrej nocy! 

niedziela, 28 sierpnia 2011

Śluby


Ślub Moniki i Sylwka

Wczoraj byłem na ślubie dwójki moich znajomych – Sylwka i Moniki. Było bardzo miło. Sporo osób, w kościele prawie że wszystkie miejsca siedzące zajęte. Kobiety ubrane w piękne suknie. Mężczyźni w wyprasowanych marynarkach i eleganckich spodniach. Przed kościołem, zaraz u wyjścia nowy porsche, którym przyjechała para młoda.

Uroczystość ślubna trwała ok. godziny. Potem wszyscy wyszliśmy przed kościół, by złożyć życzenia młodym. Była tam także znana aleksandrowska orkiestra, która pięknie dla nich przygrywała na instrumentach dętych. Nikogo nie zraził deszcz, który przez parę minut dał o sobie znać.

Tutaj, korzystając z okazji, chciałbym jeszcze raz złożyć Monice i Sylwkowi  przede wszystkim SZCZĘSCIA, przez które rozumiem dobrobyt, bogactwo, zdrowie, miłość, radość – i wszystko, co najlepsze.


Niedzielny ślub

Dziś, jako że jest niedziela, postanowiłem pójść na mszę, mimo tego, że w kościele byłem już wczoraj – na ślubie, o czym wspomniałem wyżej. Msza odprawiała się dziś rano, w południe i popołudniu – o godzinie 16, czyli tradycyjnie, tak jak co niedzielę. Do kościoła poszedłem oczywiście na 16. Czemu jest to oczywiste? Nie wiem. Ale niech oczywiste to będzie, bo czemu niby ma nie być?

Ale przejdę do rzeczy. Msza odprawiała się o 16, pod kościół podwiózł mnie kuzyn, a więc byłem już tam ok. 15.30. Jak się okazało, dziś także, mimo tego, że niedziela – odbywał się ślub. Lecz dziś para młoda nie przyjechała porsche, a bardzo długim – jak autobus, a nawet od niektórych autobusów dłuższym – białym Hammerem. Auto, nie powiem, wyglądało imponująco.

Mało tego. Pod koniec ślubu nad kościołem zaczęły krążyć dwa białe samoloty, które na sam koniec, specjalnie dla pary młodej, wykonały w niskim locie fajną ewolucję. Jak ona wyglądała? Ano tak, że samoloty leciały obok siebie blisko na niskiej wysokości, by w pewnym momencie się rozdzielić i unieść do góry. Było przy tym sporo frajdy.

Mój ślub

Te śluby dały mi trochę do zastanowienia. Ciekawe, kiedy ja – i czy w ogóle – wezmę swój? Jakiś czas temu miałem plan, by wziąć ślub humanistyczny, ale już mi to przeszło. Teraz, oczywiście, w grę wchodzi tylko kościelny. Wyjątek jest tylko wtedy, kiedy moja ukochana nie będzie mogła wziąć kościelnego – wtedy weźmiemy inny, może nawet humanistyczny, jeśli oboje podejmiemy takową decyzję.

Nie szukam nikogo na siłę, ale powiem szczerze, że chciałbym się zakochać, by obdarować swoją wybrankę gorącym uczuciem. Mógłbym adorować ją, zdobywać jej serce. Tak, myślę, że byłoby to fajne. Człowiek jednak nie całe życie ma w głowie fiu bziu, z czasem dojrzewa także do kochania. I dobrze, bo miłość to rzecz piękna. 

sobota, 27 sierpnia 2011

Droga


„Dwie drogi rozchodziły się w żółtym lesie. Żal, że nie
mogłem przebyć obu – Samotny wędrowiec, którego w
świat niesie. Wpatrywałem się w pierwszą, stojąc u jej
progu, Jak skręca w oddali i w poszyciu znika.

Wybrałem tę drugą, gdyż chęć nieodparta, Słuszność
decyzji motywowała, Jakby chciała być przeze mnie
przetarta, Choć od pierwszej się nie odróżniała, A obie
były wytyczone.

Tamtego ranka wyglądały na podobne. Nie było śladów
żadnego człowieka. Na pierwszą powrócę – rzuciłem na
odchodne Wiedząc, jak droga potrafi być daleka.
Wątpiłem jednak, czy powinienem powrócić.

Nieraz mnie to wspomnienie poniesie, Gdy będę
rozważał drogę obraną. Dwie drogi rozchodziły się w
lesie, A ja? Ja obrałem tę mniej uczęszczaną. I to właśnie
wszystko odmieniło.”

Robert Frost (1916 r.)

czwartek, 25 sierpnia 2011

Coś się kończy, coś zaczyna


Oni bezczelnie uśmiechają się do nas z plakatów, mówiąc: wybierz mnie, a będzie ci dobrze. Wybierz mnie, a coś ci dam. Wybierz mnie, a twoje życie stanie się piękne. I tak wybieramy ich. Wybieramy, a potem plujemy sobie w brodę. Nie zależnie która z czterech czołowych partii wygra wybory – i tak nic się nie zmienia. Czemu? Bo one wszystkie są do siebie bardzo podobne. Co nowego zaoferuje na Kaczyński albo Napieralski? Myślę, że nic. Jeden z nich może będzie doił obywateli trochę mniej, a drugi trochę więcej – poza tym nic się nie zmieni. Wszystko będzie powtarzało się dalej, ponieważ to ten system i ustrój nie są prawidłowe.

Ludzie, którzy mówią o zniesieniu niektórych podatków, o tym, by każdy obywatel oddawał państwu 10 % tego co zarobi, a nie jedną trzecią swoich dochodów – przedstawiani są w mediach jako oszołomy, wariaci i inni niezdrowi psychicznie. Dziś nie jest ważne to, co mówisz, ale to w jaki sposób mówisz, jak gestykulujesz i tym podobne. Zaczęła się kampania, czyli pojedynek na prezencje. Nie nabierajmy się po raz kolejny na to.

Szczerze powiem, że czuję, że zbliża się nowy etap naszej cywilizacji. Coraz więcej osób staje się świadoma, przebudzona, nie tylko duchowo, ale także społecznie. Co się zmieni, nie wiem, czas pokaże, ale czuję, że coś się kończy, a zaczyna coś nowego. 

Sen o Teorii Ewolucji


Miałem dziś niezły sen. Może za dużo myślę o Bogu, ateistach i im podobnych sprawach. Śniła mi się dziś Teoria Ewolucji. Podczas snu przyszli do mnie znajomi racjonaliści i ateiści, których w tym roku kilku poznałem i opowiadali mi coś właśnie o Teorii Ewolucji, twierdząc, że jest ona faktem. Może to jakiś znak dla mnie? Może znów powinienem zastanowić się nad swoją wiarą, czy aby nie jest ona zbyt ślepa? 

środa, 24 sierpnia 2011

To chore - tak na zdrowy rozum


Poszedłem dziś kupić gazetę u Pana, którego bardzo polubiłem, a który sprzedaje prasę na Placu Wolności, w miejscu gdzie wchodzi się na ulicę Nowomiejską. Pierwszy raz spotkałem tego człowieka rok temu. Miałem wtedy szkolenia w budynku, pod którym owy Pan sprzedaje swoje gazetki. To właśnie u Niego po raz pierwszy w swoim życiu kupiłem „Gazetę Polską”.

Teraz, właśnie w tej chwili przypomniał mi się tamten okres. Czas szkoleń z grafiki komputerowej, na których poznałem wielu ciekawych ludzi. Najbardziej utkwi mi w pamięci kolega, dzięki któremu zmieniłem nieco swój pogląd na sprawy polityczne i społeczne. Znajomy ten był absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Bardzo lubił Maurycego Beniowskiego, o którym zawsze opowiadał  z pasją. Poza tym interesował się właśnie polityką.

Choć nie przesiąknąłem do cna Jego poglądami, kolega bardzo mi imponował, kiedy wchodził w dyskusję z innymi uczestnikami szkolenia, a najbardziej z samych prowadzącym. Zawsze kiedy zaczynała się batalia na argumenty reszta dyskutantów nie miała żadnych szans i było ewidentnie widać, że brak im nie tylko wiedzy, ale przede wszystkim poparcia swoich poglądów właśnie jakimiś argumentami.

Kolega fascynujący się Beniowskim zjadał ich wszystkich. Ja tylko słuchałem, nie włączałem się w dyskusję, podziwiałem kolegę. To właśnie dzięki Niemu otworzyłem trochę oczy na niektóre sprawy.

Dziś kiedy kupowałem „Uważam Rze” u znajomego sprzedawcy na Nowomiejskiej, przypomniały mi się tamte czasy. Był to miły okres. Jednak za chwilę ze wspomnień wyrwał mnie pewien pan, który trzeźwy nie był, a łysy na głowie kompletnie. Ale nie był to dresiarz czy ktoś w stylu dresiarza. Na nosie miał okulary typu „Leonki”, spodnie sporo przykrótkie, a wzrostem podobny był do Kwaśniewskiego, Wałęsy lub Kaczyńskiego, czyli mierzył nie więcej niż 170 cm.

To, że sam był pijany i wyglądał na żulka, nie przeszkadzała mu wcale, by przegonić – dość brutalnie, bijąc z pięści w mordę – kilku innych żulków. Kiedy ruszyłem w stronę przystanku tramwaju nr 43, on ruszył za mną. Nastawiony był dość bojowo. Pomyślałem, że, jeśli mnie zaatakuje, będę musiał się jakoś bronić, mimo tego, że moja noga jest kontuzjowana. Jak coś, dam radę, powiedziałem do siebie w duchu, po czym stanąłem i obróciłem się w stronę bojowego żulka. Ale on przeszedł obok mnie i poszedł dalej. To dobrze, pomyślałem, a zaraz potem przyjechał tramwaj.

Nie będę dalej streszczał dnia. Zaczynając robić ten wpis, myślałem o jednym, mianowicie o tym, by skomentować krótko jeden z tekstów, który przeczytałem dziś w „Uważam Rze”. Tekst traktował o m.in. chrześcijaństwie. Nie ważny jest jego tytuł i nazwisko autora, ale publicysta zauważył w swoim felietonie ciekawą rzecz. Mianowicie taką, że dziś chrześcijaństwo jest religią prześladowaną (sam autor nie użył chyba takiego określenia). Zauważmy jedno: kiedy Nergal na koncercie drze Biblię, część establishmentu bije Mu brawo. A pomyślmy, co by było, gdyby Nergal podarł Torę albo Koran. Antysemita, islamofob – takie określenia pojawiłyby się natychmiast. Teraz może być antychrześcijaninem, co dziś jest bardzo modne. Dziś być antychrześcijaninem to żaden powód do wstydu, a raczej do dumy. Ale kiedy ktoś tylko niechybnie wspomni coś o Żydach, uderzając w ich godność, zaraz podnoszą się krzyki. Tak na zdrowy rozum – czy to nie jest trochę chore? 

wtorek, 23 sierpnia 2011

Pół stroniczki tekstu o Bogu

W poprzednim poście napisałem trochę o Bogu. Wczoraj wszedłem na oficjalny blog Janusza Korwin-Mikkego, w którym lubiany przeze mnie publicysta także poruszył nieco ten temat. Co prawda cały wpis – zatytułowany przez założyciela KNP „Witaj, pokolenie JKM” – poświęcony był polemice autora z kolejnym socjalistą, to o Bogu Pan Janusz w nim wspomniał – co więcej, zrobił to w sposób, który bardzo mi się spodobał. Pozwalam sobie zacytować ten fragment – oto on:  Np. „problem istnienia Boga” rozwiązuje się na pół stronniczki tekstu – i jest to rozwiązanie zamykające wszelkie dalsze dyskusje. Jest gdzieś na moim blogu. Oczywiście NIKT z „fachowców” o tym nawet nie wspomni. Ilu bowiem fideistów zrobiło i robi karierę czytając lub pisząc sążniste traktaty „dowodzące” istnienia Boga – a ilu ateistów zrobiło znów karierę na „dowodzeniu”, że Pana Boga nie ma. Taki Korwin-Mikke twierdzący, że jest to pseudo-problem odbiera i jednym i drugim grunt spod nóg.


Co Pan Janusz na pół stroniczki tekstu napisał o Bogu – nie wiem. Ale wczoraj znalazłem krótki filmik, w którym prawicowy publicysta o Bogu mówi. Twierdzi, podobne jak ja, że lepiej w Boga wierzyć.

Jeśli człowiek wierzy w Boga, stara się postępować zgodnie z Boskimi prawami. Człowiek wierzący prawdziwie w Boga i mający przeświadczenie, że jeśli nie będzie postępował zgodnie z Boskimi prawami – zostanie ukarany – stara się żyć tak, aby Bogu się przypodobać, zatem stara się być uczciwy, postępować etycznie i moralnie itp. Natomiast jeśli będziemy żyli z przeświadczeniem, że Boga nie ma – wtedy hulaj dusza, nie ma też piekła, a więc róbmy co chcemy. Można kraść, oszukiwać, zabijać… Popatrzmy na dzisiejsze światowe rządy, które zachowują się tak, jakby Boga nie było, a ateizm w dzisiejszych czasach jest coraz popularniejszy.

Jaką ma misję dzisiejszy ateizm? Nie wiem, mogę się tylko domyślać, ale głośno o swoich przypuszczeniach dziś nie powiem. Zastanawianie się nad tym, czy Bóg istnieje, czy nie – uważam za… bezsensowne. Przyjmuję za pewnik, że Bóg jest, tak żyję mi się lepiej i łatwiej.



niedziela, 21 sierpnia 2011

Po co mi to?

Wyrosłem już z zastanawiania się nad tym, czy Bóg istnieje, czy też może nie. Jeśli nawet Go nie ma, wolę i tak w Niego wierzyć. I nie chodzi tu o zakład Pascala, że lepiej jest wierzyć, bo jeśli Boga nie ma, to nic na tym nie tracimy teraz i nie stracimy nic w przyszłości. Jeśli Boga nie ma… Nie dopuszczam do siebie takiej myśli. Bo po co?

Nie czekam też na zbawienie. Żyję tu i teraz. Chcę żyć tą chwilą, która jest teraz, tą, która właśnie trwa. Wierzę w Boga, nie myśląc o tym, co będzie po śmierci. Chcę życie, które trwa, przeżyć z Bogiem. Tak czuję się dobrze. Tak jest mi dobrze.

Nie wiem, co będzie po śmierci, ale powiem szczerze, że nie interesuje mnie to teraz. Mam obecne życie i chcę je przeżyć jak najlepiej. Chcę być dumnym człowiekiem, chociażby dlatego, że jestem właśnie człowiekiem. Duma z człowieczeństwa.

Wiara w Boga pomaga mi żyć. Jest mi łatwiej wierzyć. Kiedyś był czas, kiedy zastanawiałem się, czy Bóg jest – i już przez chwilę byłem nawet ateistą. No, ale po co mi to?

środa, 17 sierpnia 2011

Do Garonna


Garonna, OK., podaję termin. Przypomnij mi, proszę, o moim przyrzeczeniu-postanowieniu 1-ego września tego roku. Pamiętaj! Pozdrawiam! 

wtorek, 16 sierpnia 2011

Moje przyrzeczenie


Dziś, właśnie teraz, składam przyrzeczenie, którego postanawiam dotrzymać. Nie powiem czego ono dotyczy, ale chciałbym, abyście byli moimi świadkami. Tak więc składam to przyrzeczenie przed Wami – i postanawiam go dotrzymać. Jeśli je złamię, to poinformuję Was o tym, a także – w przypadku złamania i nie dotrzymania przyrzeczenia – poinformuję Was, czego ono dotyczyło. Tak mi dopomóż Bóg! 

Demo - piękny ustrój


Demokracja to piękny ustrój. Demokratycznie ukrzyżowano Jezusa. Demokratycznie do władzy wybrano Hitlera. Kto w ogóle powiedział, że większość ma rację? Nie, większość nie ma racji. Większość często się myli. Ktoś inteligentny z czysto egoistycznych pobudek może sterować tą większością. Zobaczmy, co się dzieje, kiedy są u nas wybory. Głosujcie na mnie, bo jestem fajny, dobrze się prezentuję i ładnie mówię. Tak bezmyślnie wybierana jest u nas władza.

Kto powiedział, że demokracja jest sprawiedliwa? Demokracja to rządy większości nad mniejszością. Żeby kierować Państwem, trzeba to umieć, mieć potrzebną do tego wiedzę. Czy większość ma taką wiedzę? Tak, ma, na pewno. Wiedzę zaczerpniętą z „Tańca z gwiazdami”, „X Factor”, „M jak Miłość” i tym podobnych… 

sobota, 13 sierpnia 2011

Moje Niby-Aforyzmy cz. II

Gdy nie miałem po co żyć, zrozumiałem po co żyję.

Kiedyś chciałem naprawiać świat, potem on mnie zepsuł.

Żadna praca nie daje tyle radości, co praca nad sobą. 

Ludzie wciąż się śpieszą. Tylko zapominają o tym, że im szybciej biegną, tym szybciej i sprawniej ucieka im życie.

Kobiety są jak wino. Przynajmniej do pewnego momentu.

Pieniądze trzeba trzymać krótko. Bo jeśli nie – to one będą nas krótko trzymały. Trzecia opcja jest taka: ani ty ich, ani one ciebie się nie trzymają.

Głupota to ciężki przeciwnik. Zawsze wspiera ją ignorancja.

Umieć przyznać się do błędu – bezcenne.

Świadomość tego, że tak mało jest rzeczy niemożliwych – dodaje człowiekowi wiary i przyprawia skrzydeł. Kiedy człowiek czuje na placach skrzydła, a jego wiara rośnie – coraz mniej rzeczy jest dla niego niemożliwych. Aż wreszcie i to przestaje istnieć…


Od urodzenia byłem leworęczny, moje serce, jak większości ludzi, także bije po lewej stronie – dlatego też, powiedzmy, że dla równowagi, mam poglądy prawicowe.

Choć wszystko ma swoją cenę – nie wszystko jest na sprzedaż.

Ręce nie są potrzebne do myślenia. Zauważyłem nawet, że wiele osób ma ręce, a myślenie przychodzi im z trudem.

To prawda, że nie będę bokserem, ale większość z Was także nimi nigdy nie będzie.

Ręce nie są potrzebne do myślenia. Gdy obserwuję ludzi – czasem myślę, że posiadanie rąk myślenie utrudnia.

Grzeszysz, chłopie, grzeszysz… ale nie inteligencją!

NLP – Nie Lubię Pesymistów – i FOCH-ów (Fałszu Obłudy Chamstwa lub Cwaniactwa Hipokryzji)

Jezus jest Synem Bożym i Bogiem, a my, jako dzieci Boże także jesteśmy synami i córkami Boga, czy przez to też aby nie jesteśmy Bogami?

Czy zagorzały ateista to człowiek, który całe życie walczy z czymś, czego według niego nie ma? (znaczy z Bogiem…)

I choć głupota jest czymś, co ogranicza - nie zna ona granic.

Jeśli nie mogę być we wszystkim alfą i omegą – to niech będę przynajmniej alfą – samcem alfa.

Osoby z niepełnosprawnością intelektualną być może poziom intelektu mają niższy niż większość ludzi, lecz, może właśnie przez to, ich umysły są bardziej otwarte.

Chcesz pomnożyć swoje szczęście – to się nim podziel

Wiara czyni cuda! – krzyczą tak wszyscy, ale nikt w to nie wierzy.

Ja - w przeciwieństwie do większości Katolików – czytam Biblię.

To może dlatego, że jestem konkretny i nie lubię się rozdrabniać, ale od dwóch 16-stek wolę jedną 32-ójkę

Jeśli coś robię – to na sto procent. Na pół gwizdka… to czajnik może

Potrzeba jest dużo fartu, żeby osiągnąć w życiu sukces – mówią ci, którzy sukcesu nie nigdy nie osiągnęli.

Kiedy następnym razem spytasz mnie, czemu jestem szczęśliwy – nie czuj się zaskoczony, kiedy odpowiem ci: a niby czemu miałbym nie być?

Człowiek ma wielki powód do dumy: piękny, otwarty i wolny umysł.

Od urodzenia byłem leworęczny, lecz moje serce chyba zawsze było bardziej po prawej.

I choć głowę tak często mam w chmurach – moje nogi zawsze stąpają po ziemi.

Jedyną sytuacją bez wyjścia, jaką znam – jest śmierć. Choć i tak nie jestem co do tego pewien w stu procentach.  Poza tym każda sytuacja życiowa ma jakieś rozwiązanie i wyjście.

Jeśli będziesz patrzył na sprawy zbyt szeroko – dostaniesz zeza.

Kochanie, jedyny wirus, którym mogę cię zarazić – to optymizm.

Jeśli nie wiesz, po co żyjesz – to po co żyjesz?

Sobą pokierować nie umiał kiedyś, a dziś chciałby kierować innymi.

Jedyny popęd, który masz – to ten do władzy. Nawet seksualnego już nie odczuwasz.

Uśmiechnąłeś się dziś do kogoś? Jeśli nie – to na pewno też nikt nie uśmiechnął się do Ciebie.

Kiedy znów spytasz mnie, czemu jestem szczęśliwy – nie bądź zaskoczony czy też zdziwiony, gdy odpowiem Ci: a niby czemu miałbym nie być?

Miałbym lekkie pióro, gdyby nie ten atrament w środku.

Nie umierają tylko nie żywi.
Nie odchodzą tylko ci, których już nie ma.

To wielka rzecz – umieć się cieszyć z rzeczy małych.

Nie potrzebne są ręce, by dotknąć szczęścia.

piątek, 12 sierpnia 2011

Post numer 300


To mój post numer 300. Z tej okazji, tradycyjnie, życzę sobie następnych trzystu postów. Tzn. najpierw następne trzysta, potem następne – i tak dalej. Aż będzie 900, 1200, 1500. Żeby tak się stało, trzeba więcej i częściej pisać. Czyli: muszę się postarać.

Potem będzie 3 tysiące. Ach, aż dojdę do trzech milionów. Spokojnie, dam radę. Przecież jestem nieśmiertelny. Taki duży, a taki głupi. Wielu pewnie tak pomyśli. Może nie głupi, ale szalony na pewno, lecz powtórzę cytat, który już nie raz mówiłem: nie ma żadnych dowodów na to, że życie jest poważne.

Tu nie chodzi o to, by podchodzić do życia „olewająco”, bo być może nie jest one poważne. Nie o to. Chodzi o to, by podchodzić do życia z dystansem. Do wszystkiego, co nas spotyka. I brać z życia to, co najlepsze! Cieszyć się nim! 

czwartek, 11 sierpnia 2011

Mój nowy artykuł o studiowaniu


Na stronie Wyższej Szkoły Pedagogicznej jest mój najnowszy artykuł o studiowaniu. Oto link, który do niego odsyła: http://www.wsp.lodz.pl/news-384.html.

Pozdrawiam!! Życzę kolorowych snów!! (Ponoć tylko „wariaci” takie mają… Ja mam co noc!)

Strzelasz focha? Strzel się w łeb!


Na facebooku pojawiła się nowa strona czy też wydarzenie – Dwa miesiące bez focha – czy jakoś tak. To nie pierwszy raz, kiedy tworzone są tego typu akcje. A ja nie po raz pierwszy zastanawiam, czy komuś się nudzi. Czy ktoś nie ma większych problemów, większych ambicji, czy też bardziej górnolotnych spraw? Czy są na świecie dorosłe osoby, które „strzelają focha”? Zaraz! – a może ta strona stworzona została przez dzieci. Z tego co wiem – 13-stolatkowie czasem „fochują”.

Dorosła osoba, kiedy ma problem, mówi o tym. „Strzelanie focha” to zajęcie iście dziecinne. A najlepsze są fochy, kiedy druga strona – ta „niesfochowana” – kompletnie nie wie, o co jest foch osoby „sfochowanej”. Ma się domyślać? O nie! Ja, kiedy bym miał w domu osobę, która co jakiś czas „strzela fochy” – bez zastanowienia wystrzeliłbym ją na dwór. Niech „fochuje” się na powietrzu. Cenię szczerość, otwartość. Jeśli jest problem – to się o nim mówi.

W osobach „sfochowanych” fajne (a raczej śmieszne!) jest to, że one myślą, że gdy się „sfochują”, to cały świat na nie patrzy i są w centrum uwagi. Muszę „sfochowanych” wyprowadzić z błędnego myślenia – ale wcale tak nie jest. Osoba mająca trochę „oleju w głowie”, gdy widzi focha – po prostu od niego „odbija”, bo wie, że ma do czynienia z czymś bardzo niepoważnym. Bo – powtarzam – „strzelanie fochów” jest rzeczą śmieszną, dziecinną. Takie jest moje zdanie – amen, i kropka. 

Tytuły, tytuły, tytuły... I super!


A jednak udało mi się.  Od dziś w archiwum postów będą ich tytuły. Bardzo mnie to cieszy! Co prawda – lista nie jest rozwijana, ale cóż – trudno – ważne, że są tytuły, z czego jestem bardzo zadowolony. Widzę także, że nie ma tytułów wpisów poprzednich, starszych, i tytułowane chyba będę tylko te, od dziś, od teraz, ale – znów: cóż – lepsze to, niż w ogóle bez tytułów. Tak więc: tytuły, tytuły, tytuły… I super! 

Poprzedni blog


Zajrzałem na mój poprzedni blog na Onet.pl [http://pr-wieczorek-dsm.blog.onet.pl/] i ku mojemu zdziwieniu on tam jeszcze sobie wisi beztrosko.  Odwiedzany był on ponad 7000 razy, czyli trochę więcej niż ten. Mam nadzieję, że niebawem go doścignę tutaj.

Podobają mi się niektóre funkcje na blogu na Onet.pl, chociażby ta, że archiwum postów rozwijane jest tytułami. Zastanawiam się, czy jest taka opcja na Bloger-ze. Gdyby była, byłoby mi bardzo miło. Jeśli ktoś wie coś na ten temat, proszę dać mi znać. Jak widzicie, tutaj, po prawej stronie, archiwum rozwijane jest datami – bez tytułów postów.


środa, 10 sierpnia 2011

Mój nowy tekst na NP (o seksie!)


Napisałem dziś na Niebieskim Płomień szybki post dotyczący seksualności OzN. Nie wiem na ten temat dużo. Tylko tyle co z własnego, raczej niedużego – choć nie wiem, jakie mają inni – doświadczenia. Jeśli ktoś ma ochotę przeczytać mój wpis – odsyłam do tego linku: http://niebieski-plomien.blogspot.com/2011/08/jeszcze-troche-o-seksie.html
PS I proszę wziąć poprawkę na moją niepoprawność… 

wtorek, 9 sierpnia 2011

Odpowiedzi dla "K" i "Garonna"


„K” napisała: […] P.S. czy musisz znać osobiście swoich komentatorów?
Odpowiadam: Nie, nie muszę, „K”, ale tak pomyślałem, że może Ciebie znam. Dziękuję Ci za komentarze.
„Garonna” napisała: zmieniłeś kolorki czy mi ekran zwariował?
Odpowiadam: „Garonna”, tak, zmieniłem. Nie tyle ja, co mój współpracownik – Kamil, który lubi bawić się grafiką.

Odpowiedzi na resztę komentarzy już niedługo!


poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Najpierw Łysiak, a potem Ayn Rand


Przedwczoraj skończyłem czytać „Stulecie kłamców” Waldemara Łysiaka. Zaraz potem rozpocząłem lekturę „Atlas zbuntowany” Ayn Rand. Jest dość długa, to fakt, ale już od pierwszych stron zaczyna mnie wciągać. Podobają mi się opisy sytuacji. Ta hipokryzja ludzi, którzy uczą innych jak się żyje, sami tak naprawdę nie mając pomysłu na własne życie. No bo powiedzmy sobie szczerze, czy szczęście moje czy też Twoje, Czytelniku, nie jest najważniejsze?

Chciałem serdecznie podziękować Kamilowi za zmiany, które wprowadził w wyglądzie mojego bloga. Bardzo mi się podobają. Dziękuję, Kamilku!! 

sobota, 6 sierpnia 2011

To jest to!

No i mamy weekend. Po tygodniu, który mijał na wysokich obrotach, czas na trochę odpoczynku. Nie położę się jednak do łóżka, z nogami i brzuchem do góry. Nie umiem tak wypoczywać. To nie w moim stylu.

Lubię spędzać czas aktywnie. Jeśli chodzi o wypoczynek, to też muszę coś robić, czymś się zająć – coś napisać, przeczytać, pobiegać, poćwiczyć i tym podobne. A jeśli już się kładę, to najczęściej po to, by pomedytować w tej pozycji. Ciągła, nieprzerwana, permanentna praca nad sobą – nawet wtedy, gdy wypoczywam – to jest to! Życzę Wam miłego, udanego weekendu. 

Andrzej Lepper - niech odpoczywa w pokoju!

Andrzej Lepper nie był politykiem z mojej bajki. Jednak miał coś w sobie, jakąś charyzmę, którą poruszał wielu ludzi. Szanuję Go za to. Wydaję mi się także, że nie umiał On udawać. Był szczery i spontaniczny. Takiego Go kojarzę z TV. Jeśli chodzi o nieprzyjemne sprawy, a raczej niechybne czyny, które miał rzekomo wykonywać na kobietach – to nie wierzę w to. Pamiętam Jego występ u Pana T. Lisa, który – tradycyjnie – próbował coś wkręcić swojej publiczności nt. Pana Leppera. Według mnie nie udało Mu się to wtedy, a linia obrony, którą przyjął Pan Andrzej, przemawiała do mnie jak najbardziej. Przypomniała mi się teraz wypowiedź Janusza Korwin-Mikkego, kiedy mówił o poszkodowanej owych niechybnych czynów. Były to słowa coś w stylu: jeśli kobieta podaje trzech ojców swojego dziecka i za każdym razem nie trafia… to… (tutaj był śmiech publiczności).

Panie Andrzeju, niech odpoczywa Pan w pokoju [*]

To wydarzenie to dla mnie kolejny dowód, że polityka to brudna sprawa…

czwartek, 4 sierpnia 2011

Ma pani bardzo ładne nogi

Dziś kiedy szedłem w stronę przystanku, zobaczyłem przed sobą kobietę w granatowej sukience w białe paski, kończącej się trochę powyżej połowy ud. Pani ta miała tak piękne i zgrabne nogi, aż przyszła mi myśl, aby jej to powiedzieć. Wiedziałem, że ona świetnie zdaje sobie z tego sprawę, ale niby czemu miałbym jej o tym nie przypomnieć.

Kiedy na zielonym świetle przeszliśmy przez przejście dla pieszych, znalazłem się na wysokości tej pani. Obróciłem się w jej stronę i rzekłem uśmiechnięty: „ma pani bardzo ładne nogi”. „Dziękuję” – odpowiedziała i także się uśmiechnęła, nieco zawstydzona, a przynajmniej tak to odebrałem.

Obróciłem się z powrotem w kierunku, w którym szedłem i, nie czekając na dalsze reakcje – jeśli w ogóle by jakieś były – ruszyłem śmiało przed siebie, a głowę uniosłem do góry. Byłem lekko z siebie dumny, bo dawno nie robiłem takich rzeczy.

Cieszę się, że są jeszcze ludzie, którzy potrafią reagować dobrze na komplementy. Mówiąc dobrze, mam na myśli to, że ta pani się uśmiechnęła, poczuła, że to komplement. Nic przecież od niej nie chciałem. No, może poza uśmiechem. Na nic więcej nie liczyłem.

Nie zawsze kiedy facet prawi komplement kobiecie czegoś oczekuje w zamian. To, że jakaś pani ma ładny dekolt – i mężczyzna mówi o tym tej pani, nie znaczy, że chce go zaraz zdobyć lub wyściskać. No, może i by chciał, ale komplementu nie mówi po to, by zrealizować te chęci.