piątek, 30 września 2011

Czasem gubię się w słowach

Ach, założyłem blog na salon24.pl! Co to będzie, co to będzie? Niewiadomo. Jak mi się nie spodoba, to po prostu usunę – żaden problem chyba. Pod moją pierwszą wczorajszą notką pojawiły się już pierwsze komentarze. Wczoraj, czyniąc notkę po godzinie 22-giej, napisałem: dzień dobry!  No, i już ktoś spostrzegawczy to zauważył i spytał, czy piszę z emigracji, że jeszcze słońce u mnie świeci. Nie piszę z emigracji – po prostu piszę czasem bezmyślnie, ot co! Czasem gubię się w słowach – to prawda! 

poniedziałek, 26 września 2011

Krótko o KŚ

Nie mówię, że jestem zagorzałym zwolennikiem kary śmierci, ale retoryka jej przeciwników słabo do mnie trafia i według mnie mija się z prawdą. "Jakim prawem mamy decydować o czyimś życiu?" - pytają przeciwnicy KŚ. Nie, to nie my decydujemy o życiu zbrodniarza, na którym KŚ została wykonana. On sam o nim zdecydował, popełniając zbrodnie. Podnosząc na kogoś rękę, podniósł rękę na siebie
- mój status z FB

niedziela, 25 września 2011

Życzę Wam

Pozostawajcie wierni temu, co w Was najpiękniejsze. Bądźcie tacy, jacy chcecie być. Róbcie to, co uważacie za słuszne. Postępujcie w zgodzie z sobą. Życzę Wam udanej niedzieli. Radości, uśmiechu, miłości – i wszystkiego, co najlepsze i najpiękniejsze – tego Wam życzę!! Pozdrawiam!!

sobota, 24 września 2011

Lubię biegać

Mamy drugi dzień jesieni, a pogoda letnia. Jest naprawdę pięknie, świeci słońce, wiatru nie ma wcale, temperatura względnie wysoka. Zrobiłem już dzisiaj trochę kilometrów. Bieganie z każdym dniem, z każdą chwilą podoba mi się coraz bardziej. Jest to forma sportu, w której bardzo szybko widać efekty. Łatwo je także zmierzyć.

Po naszej sztafecie do Warszawy, którą odbyliśmy już prawie dwa tygodnie temu, wzrosła moja wiara w siebie. I choć od pewnego czasu zawsze mam ją wysoką, to skoczyła ona jeszcze do góry, wyżej po tej wspaniałej imprezie. Ten bieg był dla mnie kolejnym dowodem, że wszelkie nasze ograniczenia tworzone są w naszych umysłach, w naszych głowach. Człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, a jeśli Bóg może wszystko, jeśli nie ma dla Niego rzeczy niemożliwych – to my, ludzie, możemy naprawdę bardzo dużo. Albo jeszcze więcej… 

piątek, 23 września 2011

Kiedy dopada nas smutek

Być może nie jest to za bardzo etyczny sposób na pokonywanie w sobie smutku i negatywnych myśli, ale kiedy dopadnie nas jakiś kłopot, problem (nowe wyzwanie!), które zacznie nas obezwładniać, podcinać nam skrzydła – pomyślmy o tych, którzy znajdują się w gorszej sytuacji niż nasza. Jest wielu ludzi, którzy oddaliby majątek, by być tacy jak my, żyć tak jak my – i mieć takie kłopoty, jakie my mamy. Tak więc kiedy tylko dopada nas smutek, zwątpienie, kiedy przytłaczają nas złe sprawy – głowa do góry, i pamiętajmy o tym. Pozdrawiam, miłego dnia!! 

czwartek, 22 września 2011

Na tolerancji się nie znam

Pisanie dla samego pisania. Pisanie, które nic nie wnosi do życia. To jak sztuka dla samej sztuki. Czyli tak naprawdę rzecz nieużyteczna. Cóż to jest za sztuka, kiedy ktoś włoży krucyfiks do miski, a potem odda na niego mocz? To kontrowersyjne – powie wielu ludzi. A sztuka musi być kontrowersyjna.

Czy sztuka musi być kontrowersyjna? Moim zdaniem nie musi. Według mnie sztuka powinna być przede wszystkim piękna. A może być piękna wtedy, kiedy jest prawdziwa. Lecz co to znaczy prawdziwa?

Dobra, wystarczy na dziś filozofowania. Filozof ze mnie żaden, znawcą sztuki też nie jestem. No, ale skoro niechybnie poruszyłem ten temat, to jeszcze przez chwilę się na nim  zatrzymam.

Na pewno kojarzą Państwo tego Pana w długich włosach, co na nazwisko ma jak ptak. Bardzo ładnie ten Pan śpiewa. Nie jestem znawcą muzyki, specjalistą wokalu, ale według mnie piosenkę Czesława Niemena wykonał bardzo dobrze. Mnie się podobało.

Pierwszy raz pokazała mi tego Pana moja znajoma, włączając w Internecie film z jego udziałem. Następnie spytała się, co o nim sądzę. Powiedziałem, że śpiewa bardzo ładnie, że podoba mi się jego wokal. Ale znajoma drążyła dalej, chcąc wiedzieć, co poza tym o nim sądzę. Co mogę sądzić? Przecież go nie znam. Ale co sądzisz o jego wyglądzie? – pytała mnie dalej. Odpowiedziałem, że wygląda trochę jak kobieta. No, i wtedy okazało się, że jestem nietolerancyjny.

Przyznaję bez bicia, że nie znam się zbytnio na tolerancji. Ale nie jestem też typem człowieka, który może kogoś nie tolerować za wygląd. Sam wyglądam nieco specyficznie i oryginalnie – inaczej niż reszta społeczeństwa. I być może poczułbym się lekko zmieszany, gdyby ktoś spytany o mój wygląd, powiedziałby: wygląda jak niepełnosprawny, bo nie ma rąk. Tak, to prawda. Ale zapewniam, że moje zmieszanie byłoby chwilowe – to po pierwsze. Po drugie: czemu miałbym oceniać tego piosenkarza za wygląd? Jeśli ma długie włosy, bo tak lubi, to OK., jego sprawa.

Mamy tu jeszcze kolejną sprawę, mianowicie, o czym mówił sam piosenkarz: ludzi powinno oceniać się nie po wyglądzie, a po osobowości, cechach charakteru. Zgadzam się z tym jak najbardziej, a więc proszę, byśmy tak oceniali tego Pana. Czemu wszyscy wkoło przykładają taką wagę do jego wyglądu? Zauważyliście, że cały czas większość z nas patrzy na niego głównie przez pryzmat wyglądu? Czy gdyby ten Pan wyglądał tak jak większość z nas, czyli – muszę to tak nazwać, przepraszam – normalnie, to czy byłoby o nim tak głośno, czy budziłby takie kontrowersje?

To jest temat dłuższy niż rzeka Wisła. Ale na koniec powiem jeszcze jedno: jeśli wygląd nie jest aż taki ważny, czemu przykładamy do niego tak wielką rangę w przypadku tego Pana? Jeśli ktoś chce być wyjątkowy, niech epatuje to przede wszystkim swoją osobowością. Zaznaczam, że jest to moje zdanie, a ja nie zawsze mam rację.  

środa, 21 września 2011

Też to lubię!

Na facebooku powstała nowa grupa filozoficzna, poruszająca tematy egzystencjalne, o nazwie Czy życie bez sexu miałoby sens? Seks pisany przez „x” – nic mi się nie pomyliło. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy nie spytać o dołączenie do tej grupy, bo seks lubię – ten pisany przez „x” także – jak mało co. Ale zanim to zrobiłem, wszedłem na profil grupy, by zobaczyć, co tam się dzieje. Tak, z czystej ciekawości tam zajrzałem.

I co tam widzę? A tam piszą jacyś panowie w wąsach, że życie bez seksu to śmierć. Niby można się pośmiać, ale czytam dalej. Ktoś pisze, że życie bez seksu absolutnie nie miałoby sensu. Pod spodem pojawiają się coraz to nowe wpisy, które wyglądają podobnie.

Ktoś znowu pisze, że bez seksu nie byłoby życia, a przynajmniej tego bardziej rozwiniętego. W sumie gdyby nie było seksu, tego klasycznego między kobietą a mężczyzną – nie byłoby życia w ogóle. Oni odkryli Amerykę, proszę Państwa!

Wszystko byłoby OK. W sumie i tak wszystko jest OK., ale czemu ci ludzie tak się tam wczuwają. Zamiast wziąć się i zacząć seks uprawiać, piszą o tym, jaki on wyjątkowy. Ciekawe, ilu wśród nich prawiczków, wychwalających seks pod niebiosa?

Też jestem wielkim, ale to wielkim sympatykiem seksu, ale jaki cel mają te grupy? Ja zamiast o seksie gadać, wolę go uprawiać. W moim życiu skończył się etap, w którym byłem gawędziarzem o sprawach seksualnych. A na tej stronie udzielają się typowi gawędziarze. No cóż – to ich sprawa, niech sobie robią co chcą. Ale chyba im się nudzi – to moje zdanie.


Ludzie coraz mniej interesują się sprawami społecznymi. Takie wyciągam wnioski, gdy z nimi rozmawiam. Kiedy poruszam temat polityki – zaraz go ucinają. Podobnie jest, gdy zaczynam mówić o wierze, Bogu itp. Ludzie mówią mi wtedy, że o tych tematach się nie dyskutuje. To o czym? – pytam sam siebie.

Całe życie rozmawiać o pogodnie? Albo o problemach? O tym, jakie życie jest ciężkie? A kiedy porusza się tematy, które są ważne, mówić, że o tym się nie rozmawia, bo nie wypada?

Nie wypada rozmawiać o Bogu i o tym, co dobre, ale jak najbardziej wypada rozmawiać o smutku, biedzie i o nieszczęściach. Nie wypada rozmawiać o polityce, o tym, kto bardziej nadaje się według nas do rządzenia, a kto mniej – ale narzekać na ciężkie życie wypada, jak najbardziej.

Według mnie to dziwne, ale cóż. Ludzie tak żyją, ludzie tak myślą, większość ludzi właśnie tak patrzy na świat. Patrzy tak na świat, który wcześniej pokazuje im TV w przeróżnych programach i serialach, które pławią się w zakłamywaniu rzeczywistości. Ale ludzie i tak im wierzą. Dawno temu przestali wierzyć w Boga, ale wierzą mediom.

Ostatnimi czasy coraz modniejszy staje się ateizm. Guru twierdzą, że uświadomienie sobie, że Boga nie ma, oznacza wyzwolenie dla człowieka. Jeden z ateistycznych profesorów powiedział nawet, że tam gdzie jest Bóg – nie ma miejsca dla człowieka. Iście ograniczone myślenie. Zastanawia mnie to, że tacy ludzie stają się profesorami.

Jeśli ktoś nie wierzy w Boga – niech nie wierzy. I ja chętnie mogę porozmawiać z taką osobą, nie jest do dla mnie żaden problem. I być może nie będę lepszy w pojedynku na argumenty, bo jego będą trafniejsze i bardziej sensowne. Ale już trudniej mi zrozumieć osobę, która czuje się dyskryminowana z powodu tego, że jest ateistą. Nie rozumiem tego – kto go dyskryminuje? Prezydent, który mówi, że nasza cywilizacja to cywilizacja chrześcijańska? Czy ateiście przeszkadzają takie wypowiedzi? Albo to, że w sali szpitalnej wisi krzyż – czy to obraża ateistę? Naprawdę, wydaje mi się to śmieszne. To może w tych salach zdejmiemy krzyże, bo godzi to w ateistów, ale w teatrach zakażemy klaskania, bo ja czuję się przez to dyskryminowany – przecież klaskać nie mogę. Być może moje myślenie jest absurdalne, ale myślenie ateistów też takie mi się wydaje.


A na koniec świetny tekst z innego bloga:

Krocz swoją drogą, do wyznaczonego przez siebie celu. Niech twój cel będzie zgodny z wyznawanymi przez ciebie wartościami. Codziennie rano stawaj z myślą, że oto te chwile przybliżą cię do tego, kim chcesz się stać, do tego, co chcesz osiągnąć. Nie popadaj w marazm, nie poddawaj się złym myślom, nie wierz ludziom, którzy chcą dla ciebie źle. Nie słuchaj tych, którzy narzekają, trzymaj się tych, którzy są pełni wiary i ufności. Zrozum, że nie sam cel jest ważny, ale droga która do niego prowadzi. Radość z osiągniętego celu może trwać sekundy ale sam proces jego osiągania całe lata. To z tym procesem, tak na prawdę, przyjdzie ci żyć. Cel jest tylko środkiem, który ma pomóc stać ci się innym, lepszym człowiekiem. To twoja postawa, twoja wierność ideałom się liczy. Nie patrz na innych, bądź jak samotny okręt który przepływa oceany by dobić do swojego portu.

wtorek, 20 września 2011

(Non)konformizm

Pisanie na tym blogu jest jedną z form mojego treningu, dlatego też niektóre teksty nie mają żadnej wartości – ani literackiej, ani intelektualnej, ani żadnej innej. Teraz rodzi się w mojej głowie pytanie: czy jakiekolwiek teksty na moim blogu mają jakąś wartość? Być może żadne. Cóż, trudno, niech i tak będzie.

Kiedyś już to pisałem, lecz teraz napiszę to jeszcze raz. Nawet jeśli moje teksty nie mają żadnej wartości, będę pisał dalej, chociażby po to, by sprawiać sobie satysfakcję. A pisanie, niewątpliwie, sprawia mi wielką satysfakcję.

Teraz muszę uważać. Nadszedł ciężki okres. Trzeba ważyć dokładnie każde słowo. A nóż napiszę się coś, co będzie przypominało jakąś propagandę lub wpis bliższy będzie sympatią jakiejś opcji politycznej – a narobię sobie przeciwników. Kampania wyborcza to nie przelewki. Tu idzie o cztery lata rządzenia, a co za tym idzie o cztery lata pensji poselskiej. Która dokładnie ile wynosi, nie wiem, ale na pewno wyżyć pozwala. I chyba zrobiłem tu błąd, bo nie nazywa się to pensja a dieta. Tak swoją drogą, niektórym z nich diety by się przydały.

Kiedy zobaczycie gdzieś mój wpis, który wychwalał będzie jakąś partię, to znaczy, że macie omamy. W tej kampanii tutaj nie opowiadam się za żadną, bo w każdej z nich są ludzie, którzy bardziej nadają się do rządzenia – oraz tacy, który nie nadają się wcale.

Do czasów wyborów powstrzymam się od publicznego głosu, który będzie kogoś popierał. Nie chcę tego robić, bo mam znajomych niemalże w każdej partii. Wiem, że opowiadając się za jedną, można zrobić sobie wrogów w innej, a w tej chwili nie jest mi to do niczego potrzebne.

Możecie mnie nazwać konformistą. Wiem swoje i zostawiam do dla siebie. Mam teraz inne sprawy na głowie. Robienie sobie w tej chwili jakichś przeciwników nie jest mi do niczego potrzebne. A w polityce, niestety, często tak jest, że jak nie jesteś z nami, to jesteś przeciwko nam. Niektórzy nie rozumieją, że można mieć inne poglądy, nie dlatego, że się kogoś nie lubi, ale dlatego, że po prostu myśli się inaczej. Cenna zasada: nie mierzyć wszystkim tą samą miarą.

Ludzie są różni. Inaczej patrzą na świat. Mają inne wartości. Komuś, kto ceni sobie wygodę i spokój, trudno będzie zrozumieć kogoś, kto ciągle walczy słowem, broniąc swoich racji, robiąc sobie przy tym nieustannie wrogów. Tak samo jak temu walczącemu trudno będzie zrozumieć konformistę-oportunistę, dla którego nieważne są idee, a na pierwszym miejscu stoi wygoda.

Tak więc znów w ramach treningu popełniłem taki oto wpis, który już umieszczam na blogu… 

Ja też lubię małe dzieci

W Aleksandrowie jest na ścianie napis, wykonany farbą w spreju, głoszący, że pewnie pan startujący w ostatnich wyborach do rad miejskich i powiatowych – lubi małe dzieci. Najpierw jest podane nazwisko tego pana, a potem takowy dopisek.

Jak wspomniałem, napis wykonany został zaraz przed wyborami, w których ten pan startował. Domyślam się, choć nie daję sobie ręki uciąć, że zrobili to jacyś oponenci tego pana, ludzie z innego ugrupowania.

Ktoś, kto robił ten napis, nie miał chyba nic dobrego na myśli. Lecz ja teraz trochę obronię pana, którego napis się tyczy. Ja też lubię małe dzieci – i co w tym złego! Lubię małe dzieci, lubię siebie, lubię ludzi. A ten, kto wykonywał ten napis, sam ma chyba problem z samym sobą i ze swoim stosunkiem do małych dzieci. 

Wytrwałość II

Jeśli czegoś bardzo chcemy – nie ma takiej siły, która mogłaby nas powstrzymać. Ale musimy tego chcieć całym sobą, mocno wierzyć, że uda nam się to osiągnąć. Nie wystarczą same chęci. Potrzebne są tu chęci podparte wiarą.

Wiara, jak mówiłem nieraz ja i mówiło to wielu mądrzejszych przede mną – czyni cuda. Mocna wiara w siebie i we własne możliwości jest niebywałą zaletą, która potrafi przenosić góry. Jeżeli w coś bardzo wierzysz i nie wątpisz w to – staje się to dla ciebie rzeczywistością.

Wielu chorych ludzi dzięki swojej wierze zdrowiało. Jezus, kiedy uzdrawiał, mówił do osoby uzdrowionej – to twoja wiara cię uzdrowiła. Wiara to bardzo silna cecha, dzięki której można osiągnąć w życiu niemalże wszystko.

Trzeba przy tym uważać, by w naszą wiarę nie wkradało się zwątpienie, które łatwo może wszystko zniszczyć. Póki pcha nas do przodu wiara, wszystko jest OK., ale kiedy tylko wkrada się w nią zwątpienie, łatwo wszystko można popsuć.

Pamiętam fragment Pisma Świętego, w którym Jezus mówił o tym, jak wielką moc posiada w sobie wiara. Poza tym, że potrafi ona uzdrawiać schorowanych, ma także możliwości do tego, by przenosić góry. Ale – o czym mówił już sam Jezus – nie można wątpić, bo zwątpienie to coś, co może wszystko zepsuć.

Nawiązałem do Pisma Świętego. Przyznam się, bez bicia, że nie przeczytałem Go jeszcze całego. Jestem w trakcie lektury. Skończę czytanie jeszcze w tym roku. Gdybym miał więcej czasu, zrobiłbym to zapewne szybciej. Ale powoli, cierpliwie, uważnie, bez pośpiechu pochłaniam kolejny wers za wersem.

Ostatnimi czasu jest to mało-modne, ale: tak, czytam Pismo Święte. Czytam Pismo Święte i z każdym dniem coraz mocniej wierzę w Boga i coraz bardziej uświadamiam sobie to, że jestem chrześcijaninem. Kiedy człowiek postępuje w zgodzie z zasadami chrześcijańskimi – życie staje się łatwiejsze.

Każdy ma chwile słabości, chwile, w którym ulega pokusom – to rzecz normalna. Tylko że po co dawać temu przyzwolenie? Dziś są czasy, w których – tak mi się wydaje – człowiekowi na więcej się przyzwala. Wiem, że kiedyś ludzie też grzeszyli, też postępowali nie tak, jak trzeba, ale kiedyś nie było na to ogólnego przyzwolenia. Jeśli postąpiłeś źle – OK., stało się, każdy popełnia błędy. Ale po co o tym mówić głośno?

W jakim celu nagrywa się piosenki, w których śpiewa się o tym, że wierność jest nudna? W jakim celu powstają seriale, w których główni bohaterowie jawnie grzeszą? Po co to wszystko?

Myślę, że prezentowanie takich zachowań, powoduje, że zwykły człowiek czuje się usprawiedliwiony, kiedy zdradzi swojego partnera lub zrobi inną rzecz niezgodną ze swym sumieniem. Przecież robią tak gwiazdy, osoby szanowanie i podziwiane, to on także może.

Każdy człowiek jest sam odpowiedzialny za swoje życie. I myślę, że nie powinien zrzucać odpowiedzialny na sytuację czy atmosferę. Chodzi mi o to, że niektórzy usprawiedliwiają swoje niecne czyny, twierdząc, że tak się stało, że zdradziłem/zdradziłam, ponieważ ogólna atmosfera mnie do tego skłoniła. Mówiąc ogólna atmosfera, mam na myśli np. jakąś imprezę. Wszyscy popiliśmy, ja też, atmosfera była bardzo luźna, więc zdradziłem/zdradziłam. Poniosło mnie, zapomniałam się.

Według mnie to nie jest żadne usprawiedliwienie. Ale niech każdy postępuje tak, jak czuje. Niech każdy robi to, co uważa za słuszne. Jeśli ma ochotę zdradzać – niech zdradza. Ale nie chciałbym, żeby takie zachowania były usprawiedliwiane i przyzwalane przez ogół. Dlaczego? Dlatego bo zaraz wszyscy zaczną zdradzać, kraść, zabijać, a potem to usprawiedliwiać.

Ale powróćmy do naszej wiary, o której pisałem na początku. Wiary, dzięki której potrafimy osiągnąć w życiu niemalże wszystko. Wiary w siebie i we własne możliwości. Wiary w to, że jeżeli czegoś bardzo chcemy, to to osiągniemy.

Do wiary dodajemy motywację. Później do tego wsypujemy garść siły. Potem działamy, mając ciągle na uwadze nasz cel. Coraz mniej rzeczy staje się niemożliwych. Coraz więcej furtek staje przed nami otworem.

Świetnym tego przykładem jest nasz ostatni sztafetowy bieg do stolicy. Ludzie, którzy brali w nim udział, bili swoje rekordy. Pozwalam sobie jeszcze raz wrzucić do niego (relacja) link: http://www.wsp.lodz.pl/news-387.html.

Zwróćcie uwagę, że biegły z nami osoby na wózkach. Całym bohaterem biegu był Zbyszek, który biega o kulach. Ma na swoim koncie pół-maraton, czyli 21 kilometrów. To dowody na to, że jeśli czegoś bardzo chcemy – osiągniemy to. Trzeba tylko naprawdę tego chcieć, a potem połączyć ze sobą wiarę, motywację, siłę, działanie. I wytrwałość, o której pisałem w poprzednim poście.

Pozdrawiam serdecznie! I życzę Czytelnikom samych sukcesów!

PS I nie poddawajcie się, kiedy coś Wam nie wyjdzie. Każda porażka ma w sobie zalążek sukcesu. Wygrywają ci, którzy walczą do końca! 

poniedziałek, 19 września 2011

Wytrwałość

Nieraz na swojej drodze spotykałem przeszkody, które wydawały się nie do pokonania. Były tak wielkie, że mogłem rzucić wszystko i powiedzieć „basta, ja już nie chcę, nie mam siły”. Zostawić to wszystko, dać za wygraną. Poddać się.

Na szczęście nie zrobiłem tego. Wiem, że gdybym tak postąpił, gdybym się poddał, oznaczałoby to moją porażkę. A, jak wiadomo, nikt nie lubi przegrywać. Ja nie lubię przegrywać do kwadratu.

Zawsze w tych trudnych chwilach odnajdowałem w sobie jakąś siłę, która pozwalała mi je przetrwać. To taka jakby wytrwałość, która nie pozwalała mi, bym przestał walczyć. Dzięki niej rozwijam się, czyniąc postępy w swoim życiu.

Czasem też mam chwile, w których czuję się gorzej, lecz wiem, że muszę iść do przodu, bo jeśli się zatrzymam, zacznę się cofać. Życzę Wam wiary we własne siły! 

niedziela, 18 września 2011

Czemu?

Siadam do pisania. Dawno tego nie robiłem. Prawie już tydzień. Poza krótki notkami – zero. Dziś też pewnie nie zaskoczę nikogo, a na pewno nie zaskoczę sam siebie długością tego tekstu. Jakość jego też nie będzie wyjątkowa.

Siedziałem dziś ponad pół godziny na przystanku tramwajowym w Konstantynowie. Wracałem z imprezy dożynkowej, która odbywała się w tym mieście właśnie dziś. Na przystanku było sporo osób. U niektórych z nich widać było zniecierpliwienie. Tramwaj, który miał być pięć po osiemnastej, przyjechał za piętnaście dziewiętnasta.

Niedaleko mnie siedziały trzy kobiety. Jedna była bardzo młoda, młodsza jeszcze ode mnie, dwie trochę starsze. Niechcący słyszałem, o czym mówią. I przez chwilę nie odchodziłem, a słuchałem dalej.

Przez około 15 minut kobiety rozmawiały o chorobach. O tym, czego to naoglądały się w swoim życiu. Ilu cierpiących na oczy widziały. Gdyby te panie wyglądały jeszcze na mocno schorowane, to ok., ale tak nie było. W pewnym momencie nie chciało mi się tego słuchać i odszedłem.

Czemu ludzie nie rozmawiają o tym, co piękne? Czemu nie rozmawiają o zdrowiu i radości? Czemu nie mówią o tym, co im się w życiu udało? Czemu nie są dumni z tego, że są ludźmi? Czemu nie cieszą się z tego, co mają? Czemu nie widzą tego, co dobre i pozytywne? Czemu? – pytam. Przecież tak żyje się łatwiej, lepiej, przyjemniej. Czemu ludzie wolą by było trudniej i mniej przyjemniej? 

czwartek, 15 września 2011

Dobiegliśmy do stolicy!

Dziś nic nie piszę. Dziś wrzucam relację (link) z naszego biegu, który odbył się w minioną sobotę – 10 września – a zakończył w niedzielę. Przebiegliśmy z Łodzi do Warszawy!

piątek, 9 września 2011

Lekcje z przegranej

Wczoraj znów dałem się ponieść. Spotkałem w autobusie znajomego, którego bardzo lubię, ale mamy zupełnie inne poglądy polityczne. No i stało się. Doszło między nami do dyskusji, która trwała co najmniej piętnaście minut i słyszało ją wielu ludzi w autobusie. Dwoje z podróżnych się nawet włączyło, popierając mojego adwersarza. Chyba trochę dostałem baty. A to dlatego, że dałem się ponieść emocjom. Lubię wygrywać, ale – jak to każdemu człowiekowi – zdarza mi się ponosić porażki. No cóż… Wyciągam z tej przegranej lekcje na przyszłość.

wtorek, 6 września 2011

Przyjacielu, nie podcinaj mi skrzydeł

Kiedy idziemy do celu, często spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy wychodzą nam naprzeciw, ale nie po to, by pomóc, wesprzeć, lecz by przyciąć nam skrzydła. I, wbrew pozorom, w wielu takich przypadkach nie są to nasi wrogowie, przeciwnicy, a osoby, które wydają nam się bliskie. Mieli to być i byli – tak myśleliśmy – nasi sprzymierzeńcy, którzy dodawali nam – tak też myśleliśmy –wiary, otuchy, pomagali w trudnych momentach. I być może tak właśnie było. Mieliśmy od nich tę pomoc, ale tylko wtedy, gdy byliśmy w potrzebie, kiedy wiodło nam się nie najlepiej. Teraz – kiedy wiedzie nam się lepiej – oni wychodzą nam naprzeciw, by podciąć nasze skrzydła. W dłoni trzymają igłę, którą będą chcieli przekuć nasz balon. Dla jasności, żeby wszystko było OK. i zrozumiałe, dodam, że nie o wszystkich tu bliskich mówię, ale o tych, którzy takich udawali lub udają.

Nie wiem, jak to jest – może oni nie robią tego umyślnie, ale kiedy mówisz im o swoich wielkich planach, zaraz znajdują jakąś przeciwność, która na pewno stanie ci na drodze i zepsuje wszystkie twoje pomysły. Przeciwność, której nie uda ci się pokonać. Gdyby jeszcze mówili: słuchaj, uważaj na to i na to, bo to może sprawić ci trudność, ale jeśli zrobisz to i to, to uda ci się ją pokonać – to byłoby bardzo OK. Ale oni mówią: słuchaj, zapomnij o tym, nie dasz rady, to nie twoja liga, jesteś za słaby, jesteś za mały. To już nie jest fajne. A później jeszcze dodają, na sam koniec – że to wszystko dla twojego dobra.

Często spotykam na swojej drodze takich ludzi. Przyjaciół mówiących mi, że nie dam rady. Że nie osiągnę tego, co zamierzyłem. Spotykam teraz i spotykałem ich w przeszłości. Tylko jest jedna ważna różnica, dzięki której jest mi łatwiej dziś, niż wtedy. Kiedy widzę, kiedy słyszę, i kiedy czuję, że ich rady ewidentnie podcinają mi skrzydła – po prostu ich nie słucham. Wiem, czego chcę, i wiem, że to osiągnę dzięki swojej wierze i pracy, a wszystkie negatywne rady pozostawiam po prostu za sobą. 

poniedziałek, 5 września 2011

Myśl ludzka nie zna granic...


Jeśli czegoś bardzo chcesz, całym sercem i umysłem, całym sobą, a jest to sprawa dobra i prawdziwa dla Ciebie, dla świata i dla Boga - to wierz mi: nie ma takiej rzeczy, nie ma takiego zjawiska i człowieka ani niczego, co mogłoby Cię powstrzymać! :)

- mój status z FB, a pod nim cytat Napoleona Hilla: Myśl ludzka nie zna granic poza tymi, które sama sobie wyznacza

Także uważajcie, czego pragniecie. Rzeczywistość czasem bywa Dżinem, który spełnia życzenia. Nauczyłem się w życiu tego, by chcieć zawsze rzeczy dobrych – nie tylko dla siebie, ale też dla innych. I nie próbować ingerować myślami w życie innych, bo to może się obrócić przeciwko nam.

A teraz śpijcie dobrze!! 

Marzyć jest pięknie!

Marzenia to rzecz niezwykle piękna. I nic nas nie kosztują, jak ktoś powiedział. Ja, jako 26-latek, nie wyrosłem może z tych dziecinnych marzeń, a zmieniłem styl marzenia. Dziś nie tylko marzę, ale więcej – kiedy marzę, to tylko o takich rzeczach, które mogę osiągnąć, choć często na początku wydają się niemożliwe.

Już nie marzę tylko po to, żeby marzyć – marzę po to, żeby marzenie zrealizować.

Gdy byłem mały, raczej nie dzieliłem się z nikim swoimi marzeniami. I szkoda, że z tego wyrosłem, bo dziś się dzielę, i widzę, że to nie jest dobry pomysł, to nie jest dobre rozwiązanie.

Nie jest dlatego, że większość osób potrafi bardzo szybko przyciąć skrzydła i powiedzieć, że moje marzenia są niemożliwe, że na pewno ich nie zrealizuję. No cóż, taki już los marzycieli. Trzeba zamknąć usta na klucz i robić swoje.

Tutaj, na swoim blogu także nie dzielę się marzeniami i planami. Jak je zrealizuję – wtedy dam znać. Zresztą: cały czas to robię! 

Wiatr w oczy?

Wam też czasem wieje wiatr w oczy? Cóż, taka rola wiatru. Jeśli idziemy pod wiatr, to musi nam wiać w oczy – no chyba że je zasłonimy.

Ale niech sobie czasem powieje. Nic się nam nie stanie, prawda? A to, co nie zabija, wzmacnia. Jeśli Bóg jest przy nas – a jest, jeśli tego chcemy – to wszystko układa się tak, jak powinno.

Wiara w to, że wszystko będzie dobrze, co by się nie działo – sprawia, że wszystko jest dobrze. Czasem wystarczy, że nie będziemy zbytnio ingerowali w niektóre sprawy, zaczniemy robić swoje, a resztę pozostawimy biegowi zdarzeń – że się tak wyrażę.

Wierzę, że dobry Bóg trzyma pieczę nad moim życiem. Tak żyje się łatwiej. Bo ma się wsparcie z góry. Po raz kolejny to powiem: Bracia i Siostry, wiara czyni cuda! Jest jeden warunek: trzeba w to uwierzyć… 

niedziela, 4 września 2011

Ty też masz tę siłę

Każdy z nas ma w sobie wielką moc i siłę, lecz nie każdy jest tego świadom. Nie każdy wie o tym, jakie ma w sobie możliwości, które mógłby wykorzystywać w każdej chwili. Jezus mówił o wierze, która przenosi góry. Każdy z nas, jeśli tylko mocno by chciał, odnalazłby w sobie tę wiarę, tę siłę, tę moc, którą mógłby wykorzystywać do tego, by stawać się coraz lepszym człowiekiem. Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo.

Nie słucham ludzi, którzy mówią, że człowiek jest tylko zwierzęciem, nie mającym wpływu na swoje życie lub mającym na nie nieduży wpływ. Nie słucham ludzi, którzy twierdzą, że człowiek nie może brać odpowiedzialności za swoje czyny, bo na niektóre z nich nie ma wpływu, bo niektórymi z nich nie kieruje.

Tak samo, jak nie rozumiem tłumaczeń w stylu: zdradziłem/zdradziłam, bo uległem/uległam chwili, to przez alkohol, to przez emocje i ogólny klimat. Nie rozumiem tych tłumaczeń. Każdy z nas jest odpowiedzialny za to, co robi. Tak jak każdy z nas popełnia błędy. Ale być człowiekiem to znaczy być odpowiedzialnym, przyznać się do błędów, bez tłumaczeń, że to przez kogoś lub coś.

Zdradziłem/zdradziłam, bo dałem/dałam d*py – w pierwszym przypadku przenośnie, w drugim często także dosłownie – bo uległem/uległam – jestem jeszcze słaby/słaba, ale zacznę nad tym pracować, by się polepszyć.

Siła człowieka drzemie między innymi w jego odpowiedzialności za siebie i swoje życie. Tak więc – wierzcie mi – Wy też macie w sobie tę siłę. Idźcie w stronę doskonałości, w stronę Boga. Bo choć może nigdy doskonałości nie osiągniemy, to czemu mielibyśmy nie próbować? 

sobota, 3 września 2011

Jesteś orłem, a nie kurą


Większość z nas to orły nieświadome swej wyjątkowości, żyjące w zagrodzie razem z kurami, przekonane, że jesteśmy tacy sami jak one, że jesteśmy nimi.
- Pisał o tym De Mello :)
- taki oto status umieściłem kilka minut temu na FB.

Jeśli ktoś czytał „Przebudzenie” De Mello, wie, o jaką przypowieść chodzi, o której mówię. A jak ktoś nie czytał, to polecam tę lekturę. Można przeczytać ją darmowo w Internecie, bez ściągania żadnych plików. Wystarczy, że wpisze się w Google Anthony De Mello „Przebudzenie” – i wyskoczy. Przypowieść o orle znajduje się jakoś na początku książki, a więc szybko ją znajdziecie.
Dobrej nocy!! 

Zasiewać idee


Jeśli chcesz siać na dni, siej kwiaty.
Jeśli chcesz siać na lata, sadź drzewa.
Jeśli chcesz siać na wieczność, zasiewaj idee!

Przeglądając niektóre publikacje – trafiłem oto na taki cytat, jak wyżej. Umieściłem go na FB, jako status. Sama myśl o zasiewaniu idei wydaje mi się ogromnie fascynująca. Chciałbym dojść do takiego etapu swojego życia, by idee zasiewać. Fajne by to było! Miłej sobótki!  

piątek, 2 września 2011

Co w tym smutnego?

Kilka minut wcześniej na rogu Zielonej i Kościuszki spotkałem się ze znajomym, który załatwił mi koszulkę, o którą prosiłem. Biała, bawełniana – z logo i napisem „Nowa Prawica”. Niech to będzie symbol mojego symbolicznego pożegnania się z polityką – pomyślałem. Symbolicznego, bo polityką będę się interesował dalej, lecz nie będę się już tak mocno w nią wczuwał. Nie warto. Mam inne, dużo ważniejsze sprawy na głowie. Rozwój własny i gromadzenie bogactwa – umysłowego, duchowego i materialnego. To mnie teraz pochłania.

Spotkanie było bardzo ciekawe. Odbyło się w małej piekarence, znajdującej się na rogu ulic, o których już mówiłem. Poznałem właścicielkę tej piekarni – koleżankę mojego znajomego. Bardzo uprzejma, bardzo miła. Dostałem nawet w prezencie pyszne ciastko, które później zjadłem.

Teraz wszedłem do tramwaju linii 43,  by dojechać do Konstantynowa. Usiadłem na pierwszym wolnym siedzeniu. Oparłem się o okno, twarzą zwróciłem w stronę środka pojazdu. Po drugiej stronie siedziała trójka, na oko 21-letnich, ludzi. Dwóch chłopaków i dziewczyna.

Ta dziewczyna zachowywała się według mnie nieco ordynarnie. Tak, wiem, teraz oceniam, ale cóż… Czy coś w tym złego? Co jakieś słowo używała przecinków typu – kobieta lekkich obyczajów (mówiąc lekko i delikatnie). No i penis, penis z nim!

Powiem szczerze, że ta trójca wyglądała jak zjarana trawką. I takie sprawiała wrażenie. Być może się mylę. Nie jestem nieomylny, jak Najwyższy Sąd. Który jest.

W pewnej chwili dziewczyna patrzy na mnie. Widzę na jej twarzy zdziwienie. Zaskoczenie. Szybko obraca głowę do chłopaka po jej prawej stronie i mówi: ten chłopak nie ma rąk. Ale tamten chłopak nie bardzo wie, o co chodzi. Dziewczyna obraca głowę w drugą stronę i mówi do drugiego chłopaka: ten chłopak nie ma rąk. Tamten chłopak też nie bardzo wie, co jest grane. Dodam, że dziewczyna mówiła to jakby szeptem, ale tak głośnym, że było słychać na pół tramwaju, a uwierzcie mi – jazda 43-ójką jest naprawdę głośna.

Dziewczyna powtórzyła to jeszcze raz. Jeden z chłopaków się zorientował, drugi jeszcze nie. Cały czas patrzyłem w ich stronę. Wreszcie rzekłem, bo już trochę blondyna przesadzała.

- Czy to według ciebie takie straszne? – trochę dziwne pytanie, ale nic innego w tym momencie nie przyszło mi do głowy. Oczywiście spytałem spokojnie, uśmiechając się w ich stronę. Spokojnie, ale – żeby było jasne – pewnie.
- Nie – odpowiedziała – raczej smutne.
Wiem, że ta dziewczyna była w jakiś sposób wrażliwa, ale ja tego nie potrzebuję, tym bardziej w jakichś tramwajach – i to od nieznajomych.
- Czemu smutne? – spytałem. Znów spokojnie, ale pewnie.
- No, nie wiem, smutne – odpowiedziała. To jak nie wiesz, to zajmij się kolegami, którzy nie wiedzą chyba zbytnio, gdzie są i co się dzieje – pomyślałem.
- Ale da się przyzwyczaić? – dodała.
- Pewnie, że się da – powiedziałem, patrząc dziewczynie prosto w oczy.

Tu rozmowa się urwała. Dalej jechaliśmy. Co jakiś czas spoglądałem w ich stronę. Ale oni już z moimi (nie)rękoma sobie odpuścili. Potem wsiedli ich znajomi. Jeden miał tyle tatuaży, że już nie było miejsca na kolejne i zaczynał robić na głowie. Drugi był tak z-melanżowany (naćpany, pijany i nie wiem, co jeszcze), że ledwie co wszedł do tramwaju, by za chwilę wypalić przy otwartym oknie papierosa.

A ja się teraz, wieczorem siedząc w domu, zastanawiam, co tak naprawdę jest smutne, tragiczne, co jest nieszczęściem… 

Do góry głowa, jesteś wielki!

Ludzie czasem mówią mi: Ty to jesteś szczęśliwy. Ciągle uśmiechnięty. Twoje życie jest proste. Nie masz żadnych problemów.

Rzadko kiedy im odpowiadam, bo wiem, że nie ma to sensu. Tak jak nie ma sensu facebookowe spieranie się, kto jest lepszy – PO czy PiS. Każdy ma swoje własne zapatrywanie na te sprawy. Ma prawo myśleć, co chce. To, że czasem jest to myślenie nieprzemyślane – że tak powiem – to już inna sprawa. Ale Wolność, którą kocham ponad wszystko – Wolność Słowa, Wolność Myślenia i tak dalej, i tym podobne.

Ludzie, którzy mówią mi, że ja taki szczęśliwy, żyjący bezproblemowo -  też mają swoje indywidualne spojrzenie na te sprawy i mogą myśleć, co chcą, ja nie będę ich od tego odwodził. Powiem więcej: mają oni w swoim myśleniu trochę racji. Ale po kolei…

- Ty to jesteś szczęśliwy: Tak, jestem, i to bardzo. Jestem szczęśliwy, bo mam cel w życiu, pasję, wiem po co żyję. Jestem szczęśliwy, bo choć nie mam rąk, to mam głowę, którą myślę, nogi, na których mogę się przemieszczać. Jestem szczęśliwy, bo odnalazłem szczęście w sobie. Jestem szczęśliwy, tak – a niby czemu mam nie być?

Ktoś powie, bo życie jest trudne. Odpowiem: życie jest takie, jakie chcemy by było, takie, jak je widzimy. Jeśli ktoś widzi życie jako trudne – to takie to życie jest. A nawet jeśli jest trudne – to powód, że mam nie być szczęśliwy? Mógłbym o tym pisać długo. Bez końca. Ale przejdźmy dalej.

- Ty to jesteś ciągle uśmiechnięty: Może nie ciągle, ale często się uśmiecham. Chociażby dlatego, że jestem szczęśliwy. Wiem, że z uśmiechem idzie się łatwiej przez życie. Gdybym się nie uśmiechał, byłbym smutny. Ja chcę być wesoły!

- Twoje życie jest proste: Powiem krótko – moje życie jest jedną, wielką przygodą, jest takie, jakim je widzę. Jeśli twoje życie jest pogmatwane, zmień to. Uwierz wreszcie w siebie, dasz radę!

- Nie masz żadnych problemów: Gdybyś znał moje wszystkie problemy, dawno byłoby po tobie. Może to przesada. Ale wierzcie mi, mam problemy. Problemy – mówiąc waszym językiem. Musiałem nauczyć się żyć tak, by każdy problem był wyzwaniem. Mam wiele spraw, przez które zarwałem nie jedną noc. Nie dały mi spać. Ale wiem, że to wyzwania i spotykają mnie w życiu po to, bym się czegoś nauczył. Los nie zsyła na człowieka trudności, z którymi człowiek nie byłby sobie w stanie poradzić. W ogóle nie wierzę, że coś nam zsyła los. Jestem zdania, że to my doświadczamy siebie samych, a robimy to po to, by się sprawdzić, by pokazać sobie, że jesteśmy silni.

Kończąc ten wpis, powiem: GŁOWA DO GÓRY!! NIE MA TAKIEJ RZECZY, SPRAWY, WYZWANIA, PROBLEMU, Z KTÓRYMI NIE DALIBYŚMY SOBIE RADY!!


Kocham Wolność


Wolność jest moją przyjaciółką, którą bardzo umiłowałem. Kocham Ją, i kiedy jest przy mnie, kiedy jest blisko – czuję się wyjątkowo, jestem szczęśliwy. Wielu za Wolność oddało życie. Wielki szacunek dla nich za to – bo byli Jej wierni do ostatniej chwili, aż do śmierci.

Kiedy nie ma Wolności – człowiek nie jest wolny, jest zniewolony. Kiedy Ona jest – człowiek jest wolny i czuje się jak ptak, który rozwinął skrzydła.

Patrzę dookoła i widzę ludzi, którzy chcą nam dawać Wolność. To dziwne. Przecież każdy człowiek rodzi się z natury wolny. Znaczy ktoś tę Wolność nam zabiera. Na szczęście średnio mu to wychodzi.

Są wśród nas ludzie, którzy nawet w więzieniu pozostaną wolni. A więc niech strzegą się wszyscy złodzieje Wolności! Pamiętajcie zasadę: WSZYSTKO CO ROBISZ, CO DAJESZ I CO ODBIERASZ INNYM – DO CIEBIE WRACA – CZĘSTO Z WZMOŻONĄ SIŁĄ. Jeśli komuś zabierzesz wolność – przyjdzie dzień, że i ty ją stracisz. Jeśli pozwolisz komuś być wolnym – i ty wolnym będziesz. 

czwartek, 1 września 2011

Niektórzy nigdy nas nie zrozumieją


Czasem spotykam na swojej drodze ludzi, których bardzo motywuje do życia krytykowanie innych. Specjalizują się oni w tym, by przycinać skrzydła innym, choć różnie im to wychodzi, bo ci silniejsi i mądrzejsi od nich nie dają sobie skrzydeł przyciąć.

Sami nic nie robią, albo nie, inaczej: robią nic, mało co w życiu osiągnęli, ale zawsze mają dla nas rady, jak mamy postąpić. Śmieją się z naszych pomysłów, pewnie życząc w sercach, by nam nigdy nie wypaliły.

Spotykam takich ludzi czasem, którzy  zajmują się właśnie tym. Tym, by mówić nam: nie uda ci się, to jest niemożliwe. Na pewno nie dasz rady, jesteś za słaby, jesteś za cienki.

Nie wiem, jak Wy, ale ja nauczyłem się już, by ich nie słuchać. Kiedy słyszę jakiś tekst, który we mnie uderza, który krytykuje mnie w sposób nie konstruktywny, a złośliwy – zaraz go ucinam. Czasem bywa i tak, że wysłucham całej wypowiedzi, ale myślę swoje. Ostatnio nauczyłem się też tego, by nie wyjawić wszystkiego i każdemu tego, co myślę.

Niektórzy i tak nas nigdy nie zrozumieją. Miłego Wieczorka od Wieczorka! 

Po siedmiu kilometrach


Po treningu z Piotrkiem usiadłem do komputera. Postanowiłem, że zrobię krótki wpis na bloga. Posty o tym, że sport to zdrowie zamieszczałem już tu nie jeden raz. Ale zrobię to po raz kolejny.

Sport jest fajny. Przekonałem się o tym po raz kolejny kilka minut temu. Zrobiliśmy z Piotrkiem około 7 kilometrów – oczywiście biegiem. I czuję się świetnie. A Wy jak się dziś czujecie?

Teraz biorę się do pracy. Miłego dnia!! 

Wojna


Życzę wszystkim pięknego i radosnego 1-ego września – oczywiście nie zapominając o tym, że 1-ego września roku 1939 wybuchła II wojna światowa, czyli, idąc za Wikipedią: największy konflikt zbrojny w historii świata, trwający od 1 września 1939 do 2 września 1945 roku (w Europie do 8 maja 1945), obejmujący zasięgiem działań wojennych prawie całą Europęwschodnią i południowo-wschodnią Azję, północną Afrykę, część Bliskiego Wschodu i wszystkie oceany. Niektóre epizody tego strasznego konfliktu rozegrały się nawet w Arktyce i Ameryce Północnej…

Mam nadzieję, że to już za nami i nie wróci, nie powtórzy się. Mam nadzieję, że to odeszło bezpowrotnie. Będę się za to modlił, tak samo jak będę modlił się za wszystkie ofiary tego konfliktu.

Teraz oczyszczam swój umysł z tych myśli. Chcę spędzić piękny dzień. I właśnie taki dzień dziś spędzę. Wam też tego życzę!! Biorę się do szybkiej pracy, a ok. 12 trening z Piotrkiem. 

Uśmiech to pół pocałunku


„Uśmiechnął się do mnie - o serce ratunku!
Bowiem cóż to jest uśmiech?
To pół pocałunku!”
- To status z FB mojej znajomej. Oczywiście: pożyczyłem go. Ponoć to z „Awantury o Basię” Kornela Makuszyńskiego.
Miłego i radosnego pierwszego września życzę!!