czwartek, 27 października 2011

Nie-Inteligent o Goethe i Nietzsche

Dziś wstawiam piękny cytat, na który trafiłem dosłownie przed chwilą, czytając książkę Anthony’ego Robbinsa, zatytułowaną – jakże motywująco! – „Obudź w sobie Olbrzyma”. Książkę tę czytam już trzeci lub czwarty raz w swoim życiu. Za każdym razem odkrywam w niej coś nowego, fascynującego – coś, czego wcześniej nie wiedziałem i nie widziałem wcześniej na jej stronicach. Być może to jeden z uroków tej publikacji. Kto to wie! OK., a teraz czas na cytat, którego autorem jest ponoć sam Johann Wolfgang Goethe:
 „Biorąc pod uwagę wszystkie akty tworzenia,
odkrywa się jedną elementarną prawdę:
gdy się czemuś prawdziwie poświęcamy,
wspiera nas Opatrzność”

Z Goethem skojarzyłem sobie teraz Nietzschego, o którym mowa była podczas wykładu, w którym uczestniczyłem dwa tygodnie temu. Pamiętam, że spytałem wtedy Pana Doktora, jak Fryderyk motywował to, że moralność chrześcijańska jest nie fajna – mówiąc delikatnie. I tak doszliśmy do wniosku, iż Nietzsche był szalony – jeszcze zanim zwariował! – mówiąc delikatnie. 

środa, 26 października 2011

Zrobiłem sobie przerwę

Zrobiłem sobie trochę dłuższą przerwę w blogowaniu. Od kilu dni nie napisałem tu nic nowego. Trzeba czasem odpocząć – tak myślę. Po to, by się zastanowić, pomyśleć. By zebrać siły. A potem znów zacząć działać.

Dziękuję za nowe komentarze!! 

czwartek, 20 października 2011

Drugie warsztaty UU - relacja.

Oto link do relacji z warsztatów Uprzedź Uprzedzenia: http://uprzedzuprzedzenia.blogspot.com/2011/10/nie-ma-ze-boli.html


<< Nie ma, że boli… Czas zakasać rękawy i brać się do dalszej pracy! Odkładanie „na jutro” odpada - dyskryminacja nie śpi. Żeby niepełnosprawność nie przeszkadzała dostrzec „człowieka w człowieku” - konieczny jest remanent i remont. Ekipa „Uprzedź uprzedzenia”, czyli dwudziestu młodych aktywistów i liderów z całej Polski już to wie. W zeszły weekend tzn. 15-16 października 2011 r. w Warszawie ekipa po raz kolejny się spotkała, aby wspólnymi siłami pchnąć sprawy do przodu i aby przyczynić się do zmiany postrzegania niepełnosprawności w wymiarze społecznym i prawnym. >>

czwartek, 13 października 2011

Otworzyć umysł zamknięty

Wydaję mi się, tak czuję, że mój umysł został ostatnimi czasy trochę przeze mnie zamknięty. Cóż, tak to czasem jest. Człowiek robi coś, myśli coś, przekonany, że jest to dobre – i tylko to jest dobre, a wszystko inne jest złe. Chyba przyszedł ten czas, bym się nieco otworzył, otworzył swój umysł i zaczął uważniej słuchać innych – tego, co mają do powiedzenia. Bo, jak głosi Desiderata, nawet głupiec ma swą opowieść i historię.

Ale żeby było jasne: nie uważam wszystkich, którzy myślą inaczej, niż ja, za głupców. Za głupców uważam tych, którzy nie myślą, a myślą, że myślą, nie słuchają innych, a chcieliby by wszyscy dookoła ich słuchali.

I głupota nie jest wrodzona. Ludzie, którzy rodzą się z niepełnosprawnością intelektualną, nie są głupi. Głupi są ci, którzy myślą, którym wydaje się, że wiedzą już wszystko. Głupi są ci, którzy zamknęli się na dalszy rozwój, którzy zabetonowali swoje umysły. Ja chcę być kiedyś choć trochę mądry, dlatego też – właśnie teraz, właśnie tu – otwieram swój umysł. 

czwartek, 6 października 2011

MISS ŚWIATA

Prawdziwy mężczyzna nie pójdzie do łóżka z kobietą, z którą nie ma o czym gadać. I niech będzie to nawet MISS ŚWIATA :)

Wieczorek D.S.M freestyle - cz.2


I znów mój free u Kamila :)

Ja, dziecko Boże

Jestem dzieckiem Bożym. Jako dziecko Boże, stworzone na obraz Boga i Jego podobieństwo – chcę się rozwijać, by stawać się coraz lepszym człowiekiem, coraz bardziej podobnym Bogu. Podobnym Bogu nie po to, by zająć Jego miejsce, lecz po to, by być Niego coraz bliżej. Zauważyłem jedną bardzo ważną rzecz, mianowicie: jeśli postępuję w sposób miły Bogu – a wiem i czuję, kiedy to robię – Bóg mnie za to wynagradza, a w moim życiu układa mi się pomyślnie. 

niedziela, 2 października 2011

Wierzę w te wartości

Co prawda nie przeczytałem jeszcze całego Pisma Świętego (jestem w trakcie lektury), ale kojarzę Jego niektóre fragmenty, szczególnie te z Nowego Testamentu, traktujące o wierze.

Pamiętam, że kiedy Jezus uzdrawiał, mówił, że to nie On, Jezus Chrystus, uzdrowił schorowanego, a mocna, silna wiara tejże osoby. Twierdził także Jezus, że silna wiara potrafi przenosić góry.

Dzieje nam się według naszej wiary – to prawidło stare niemal jak świat. Sprawdza się ono doskonale w naszym codziennym życiu. Nie wiem, czy Wy to także u siebie zauważyliście, ale ja, kiedy uwierzę w coś mocno, to to coś staje się dla mnie rzeczywistością.

A w co wierzę? Oto jest pytanie! Spróbuję, przynajmniej po części, na nie odpowiedzieć. Wymienię kilka najważniejszych WAROŚCI, w które wierzę.

Po pierwsze: Wierzę w Boga. Wierzę w to, że On istnieje. Od urodzenia, a właściwie to od chrztu – jestem Katolikiem. Nie twierdzę jednak, że ta doktryna religijna jest jedyną prawdziwą. Są ludzie – chrześcijanie, mówiący, że KRK to dzieło samego Szatana. Czytałem niektóre argumenty za tym przemawiające. To zastanawiające i zajmujące, chociażby dlatego, że – prawdopodobnie – największy na świecie, należący do Watykanu, teleskop nazywa się Lucifer-1. No, ale Lucyfer znaczy ponoć „niosący światło”, więc co w tym złego? Powiem szczerze, że sam nie wiem, co o tym myśleć. Jednak to nie jedyna tajemnicza sprawa związana z KRK. Ale, wracając do mej wiary – powtórzę: wierzę w Boga. W Boga, a nie w Kościół.

Chyba jakoś musieliśmy powstać. Nawet jeśli początkiem był Wielki Wybuch, to co było przed nim – nic? Jak nie było nic – to skąd Wielki Wybuch? A może – i w to wierzę – od zawsze istnieje Stwórca, który powołał nas do życia? Tym Stwórcą jest Bóg, który jest wszechmogący, wieczny i nieśmiertelny.

Wiem, że część postępowych inteligentów stwierdzi, żem naiwny, bo wierzę w takie bajki. Jak to niektórzy ateiści mówią: „nie wierzę w Boga, bo nie wierzę w krasnoludki”. No, OK., ale w coś i tak muszą wierzyć. Nie wierzą w nic tylko nihiliści, a ateista i nihilista to nie to samo.

To, że wierzą w człowieka – wiem. Tyle że dla większości z nich człowiek jest tylko przedłużeniem formy zwierzęcia. Raczej takie myślenie jest dla mnie śmieszne i to właśnie je schowałbym między bajki. A czy Wielki Wybuch nie ma w sobie cech bajecznych?

Mógłbym pisać o tym bardzo długo. Mógłbym mówić o swojej wierze w Boga bez końca. I nie jest prawdą to, co powiedział słynny ateista Andrzej Nowicki, że tam gdzie jest Bóg, nie ma miejsca dla człowieka. Właśnie tam, gdzie jest Bóg, tam człowiek i tam jego człowieczeństwo stają się pełniejsze. A tam, gdzie Boga nie ma, człowiek skłania się ku zezwierzęceniu.

Po drugie: Wierzę w siebie. Bóg stworzył mnie na swoje podobieństwo, dlatego też kocham siebie i szanuję, bo wiem, że jestem do Boga podobny. Bóg jest doskonały, a ja, jako człowiek, stworzony na Jego obraz – idę w stronę doskonałości. Dążę w stronę doskonałości, stając się z każdą chwilą coraz lepszy. Pracuję nad sobą, by się rozwijać, by czynić postęp. Potrzebna jest do tego mocna wiara w siebie. Potrzebna jest siła, którą mam – właśnie dzięki tej wierze.

O tym także mógłbym mówić i pisać bez końca. Być człowiekiem to rzecz piękna. Człowieczeństwo to rzecz wzniosła.

Po trzecie: Wierzę w to, że jestem nieśmiertelny. Że byłem tu i będę na zawsze. Że trwałem i trwać będę nadal, aż po ostatni dzień – jeśli w ogóle on kiedyś nastąpi. Wierzę także w świat i ludzi. Wierzę w miłość, dobro i piękno. Wierzę, że jeśli postępować będę w zgodzie z samym sobą i z tym, co we mnie najlepsze i najpiękniejsze – wszystko w moim życiu będzie układać się według moich pozytywnych myśli.

Na koniec powiem, że choć życie traktuję po części jako misję i chcę przeżyć je jak najlepiej tylko potrafię – wiem, że jest ono największą i najpiękniejszą przygodą, jaka mogła mi się przytrafić. No – w to też wierzę! Całym sobą! 

Antypis

Przyznaję się bez bicia do tego, że nienawidzę PiS-u i Kaczorów. Zarówno jednego – tego, który żyje, jak i drugiego – tego, który zginął tragicznie w wypadku samolotowym pod Smoleńskiem. Już wiecie, komu należałby się pomnik, gdyby zginęli tam obaj bracia? Tak, macie rację, dobrze myślicie – oczywiście, pomnik należałby się pilotowi. I może wtedy raz na zawsze byłby spokój. Polska stałaby się pięknym krajem. Pełnym miłości, radości i dobroci. Tak pięknie mogłoby być, gdyby nie ci Kaczyńscy, którzy zawsze i wszędzie wszystko psuli, a teraz robi to z podwójną siłą jeden z nich.

Jeszcze kilka lat temu właśnie tak myślałem. Oczywiście: zacząłem już tak myśleć długo przed tragedią w Smoleńsku. Chociaż pamiętam też dzień tragedii, jak pewnie większość z nas, i jeszcze wtedy, ogłupiony przez media, Kaczyńskich po prostu nienawidziłem.

Dzień po wypadku rozmawiałem przez telefon ze znajomą. Pamiętam, jak mówiła, że to straszne, co się stało, że nie może w to uwierzyć. Odpowiedziałem jej na to, że wypadki czasem chodzą po ludziach. Ona zastanawiała się, jak do tego mogło dojść, kto jest tutaj winny. Odpowiadałem dalej, że to nie jest takie ważne – ot, stało się i już. Po co to roztrząsać? – pytałem. Przecież to było wczoraj, to już przeszłość, trzeba iść dalej z duchem czasu, nie myśląc o tym, co było.

Dziś, gdy słyszę, jak ktoś obiera podobny tok rozumowania, jak ja wtedy, zaczyna coś się we mnie palić. Wchodzę czasem w dyskusję z tą osobą, choć wiem, że żadne argumenty i tak do niej nie trafią. Zdaję sobie sprawę, że tylko popsuję swoje nerwy, mocno je nadszarpnę jak struny od skrzypiec lub gitary, ale bywa często i tak, że, mimo wszystko, rozpoczynam tę bezużyteczną dyskusję.

Nie jestem fanem Kaczyńskiego. Ale tu nie o to chodzi. To nie jest tak, że jak ktoś w jakiejś sprawie opowiada się za tym panem, zaraz musi być PiS-owcem. Wielu ludzi dziś tak to wszystko widzi. Kaczyński zawsze nie ma racji, zawsze jest zły, a jeśli ktoś gdziekolwiek stanie w jego obronie, znaczy, że jest fanem PiS-u. Jest to według mnie płytkie myślenie. No, ale piszą o tym ludzie dużo mądrzejsi ode mnie. I tylko szkoda, że społeczeństwo nie chce ich czytać.

Społeczeństwo nie chce też za dużo myśleć. Woli mieć wszystko – gotowe – podane na tacy. Zamiast faktów, media serwują ich interpretacje, wskazując, co powinniśmy myśleć o danej sytuacji. Pokazują nam w TV, jakie jest prawidłowe myślenie, a wszystkich, co myślą inaczej, nieprawidłowo – nazywają oszołomami, wariatami, faszystami.

Ale to tylko jedna strona medalu. I tylko zdrowe ryby płyną pod prąd. To jest prawdą, tak samo jak to, że każda dzisiejsza wielka idea – kiedyś była bluźnierstwem.