czwartek, 24 listopada 2011

Starszy, miły pan...

Dziś podwiózł mnie do biblioteki samochodem pan, którego nieco kojarzę, a z którym nie było mi dane spotkać się osobiście ponad sześć lat. „Już 96 lat na karku” – oznajmił. Zdziwiłem się. „To bardzo dobrze się pan trzyma. Naprawdę!” – rzekłem. „Byłem partyzantem. Żołnierzem AK. Miałem więcej szczęścia, niż rozumu. Dziś ½ moich kolegów niewiadomo gdzie ma groby”. Na chwilę przerwał, by zaraz kontynuować. Słuchałem jego opowieści z wielkim zainteresowaniem. „Pierwszego września 39’ byłem harcerzem. Zgłosiliśmy się razem ze znajomymi, by walczyć za kraj. Wiedzieliśmy, że nie dadzą nam broni, jedyne na liczyliśmy, to chociaż noszenie nabojów. Dziś nie wiem, co się dzieje z ludźmi. Do czego to doszło. Dziś ludziom coraz mniej zależy na Polsce”. Po czym zwrócił się do mnie: „Powiedzieć panu, kto za tym stoi, kto jest temu winien?” „Tak, poproszę.” Tu padła nazwa Nacji, O Której Źle Się Nie Mówi. „Ale jak człowiek będzie się stawiał, to przyjdą i łeb ukręcą”.  

sobota, 19 listopada 2011

Uprzejmość

Jadę przez Łódź tramwajem. W środku jest pełno ludzi. Wszystkie miejsca siedzące są zajęte. Stojący ludzie tłoczą się, co chwila ktoś zawadzi nogą lub torbą o osobę znajdującą się obok. Mnie jest w miarę wygodnie. Opieram się o jedną z poręczy. Wzrok i myśli skupiam w jednym punkcie, ćwicząc koncentrację.

Na przystanku przy Manufakturze do tramwaju wchodzi kobieta w ciąży. Widzę, że nie ma gdzie usiąść, więc reaguję, mówiąc w stronę czterech osób zajmujących podwójne fotele: „Proszę ustąpić miejsca tej pani”.

Wstaje najmłodsza z osób tam siedzących. To kobieta, wysoka, dobrze ubrana. Bojowo nastawiona, mówi do mnie: „Niech pan na mnie nie krzyczy. Jeśli chciałby pan wiedzieć, ja też jestem chora. Niech pan nie będzie taki mądry”.

„Nie rozumiem pani. Zauważyłem kobietę w ciąży, więc poprosiłem, aby ktoś z państwa ustąpił miejsca. I nie krzyczałem. Jeśli pani tak to odebrała, proszę wybaczyć”. Kobieta nic więcej nie powiedziała. Tramwaj jechał dalej. O dziwo, zwolniło się później miejsce, lecz ona już nie usiadła. Chyba się na mnie mocno pogniewała albo coś jeszcze gorszego, bo odwróciła głowę w przeciwną do mojej stronę, i już w moją stronę nie spojrzała ani razu.

Wczoraj wchodząc do busa na ulicy Lutomierskiej chciałem przepuścić przed siebie pewną kobietę. Powiedziałem do niej uprzejmie „proszę” i zrobiłem przed sobą miejsce, by mogła się tam zmieścić. Kobieta na to, według mnie trochę agresywnie, rzekła: „chyba jest kolejka, nie?!” Odpowiedziałem na to, próbując zachować spokój i chyba mi to wyszło – „wiem, widzę, że jest”. Ona się trochę uspokoiła i powiedziała: „spokojnie, zmieszczę się”. Pomyślałem sobie, że wiem, że się pani zmieści, chciałem tylko być uprzejmy. Lecz nie powiedziałem tego. Powstrzymałem się, poczułem, że nie warto.

Z tych dwóch sytuacji wnioski każdy dla siebie może wyciągnąć różne. A to tylko dwa przykłady z wielu, które spotykają mnie na co dzień. Oczywiście: tych przyjemnych sytuacji zdarza się więcej. Ale dziś nie o nich.

Jestem tego świadom, zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma ochotę na to, by być dla niego uprzejmym. Ta młoda, walcząca o swoje pani, o której mówiłem na początku, być może naprawdę była chora. Ale mnie nie o to chodzi. Po prostu dziwię się, że mało osób potrafi powiedzieć to, co czuję w sposób normalny, nieagresywny.

„Niestety, nie ustąpię miejsca, jestem chora. Może zrobi to ktoś inny”; „Nie, dziękuję, wolę stać tutaj”. Czy to takie trudne?

Ludzie walczą o tolerancję, myślą o sobie, że są tolerancyjni. Co drugi poszedłby na Marsz Równości, by pokazać, jaki on krzewiciel przyjaźni dla inności. Tak wiele osób utożsamia się z hasłem: „Wolność, Równość, Braterstwo”, a jak przychodzi co do czego, to uprzejmości u niego za grosz. 

wtorek, 15 listopada 2011

Trochę o czasie

Hm, tak się zastanawiam. Ten czas jednak płynie względnie szybko. Niedawno był Sylwester, witaliśmy Nowy Rok – 2011, a tu już zbliża się jego końcówka, za chwilę będziemy żegnać i witać rok następny. Czy czas płynie szybciej, kiedy czujemy radość? Być może tak jest. Ten rok był dla mnie radosny, choć nie jeden problem – hm, znaczy: wyzwanie – stanął na drodze mojej i moich bliskich. Z tym dobrym samopoczuciem, z tą radością, która wiąże się ze względnością czasu jest może tak jak u Einsteina, który ponoć wysunął taką oto myśl: godzina w towarzystwie pięknej kobiety wydaje się być minutą, za to minuta na rozgrzanym piecu ciągnie się jak godzina. No, jakoś tak jest.

Kiedy jest przy mnie Kobieta, którą kocham – czas płynie szybko. Ledwie co się przywitaliśmy, a tu już się żegnamy, bo minęły trzy godziny. Cóż – tak to jest. Ale o tym czasie to ja bym za dużo nie myślał. Zatrzymałbym się raczej w tej chwili, która trwa, by żyć teraźniejszością, bo ponoć tylko tu jest prawdziwe szczęście. Zresztą chyba już to mówiłem: przeszłości i przyszłości nie ma. Nawet jeśli weźmiemy to na logikę… 

poniedziałek, 14 listopada 2011

Chcę czuć się dobrze. A Ty?

Piękny był dzisiejszy dzień. Rzadko który taki nie jest. Ponoć tylko dobre dni wnoszą dobre rzeczy do naszego życia.

Myślę, że wiele zależy od nas, czy dni są udane, czy też takimi nie są. Ja dzisiejszego ranka obudziłem się z uśmiechem, po czym powiedziałem sobie, że spędzę piękny, wyjątkowy dzień.

To, że czuję się dobrze, było chyba po mnie widać. Jedna pani, kompletnie obca – już niemłoda – rzekła do mnie wysiadając z autobusu: jest pan przystojny i inteligentny. Trochę się speszyłem. Po czym się uśmiechnąłem i powiedziałem: miło mi, dziękuję. Miałem spytać, skąd wie, że inteligentny. Lecz nie zdążyłem. Poszła sobie.

Teraz już wiem, jak mogą czuć się ludzie na ulicy, kiedy do nich podchodzę i mówię jakiś tekst „od czapy”. Dawno tego nie robiłem. Może to i dobrze. Chociaż ostatnia reakcja obcej osoby na mój komplement była bardzo pozytywna. Pisałem o tym wydarzeniu na blogu kilka tygodni temu.

Doszliśmy tak do dwóch kwestii, które są w naszym społeczeństwie odbierane naprawdę różnie. Pierwsza to zagadywanie do obcych ludzi na ulicy, druga – prawienie komplementów i reakcja na nie. A już prawienie komplementów obcym ludziom – to jest dopiero sprawa! Mam swoje zdanie na ten temat. Pewnie je znacie. Ciekawe, co Wy o tym myślicie… Nie mam tu na myśli, oczywiście, jakiejś chorej upierdliwości. Prosty, lapidarny komplement – i już. Potem, bez słowa, bez czekania – zbyt długiego – idziemy dalej, jakby nigdy nic. A jeśli nie idziemy, a stoimy, to wracamy do poprzedniej czynności.

Kiedy czujemy się dobrze, dobroć z nas emanuje. Kiedy czujemy się atrakcyjni, atrakcyjność także z nas emanuje. Mógłbym skupić się na brakach, na tym, że nie mam rąk, ale wtedy nie czułbym się dobrze. Chcę czuć się dobrze, dlatego też skupiam się na pozytywach. Wam także, jeśli chcecie czuć się dobrze, szczerze to radzę.

Trzy słowa nienawiści

- Czy na Marszu były jakieś hasła nawołujące do nienawiści?
- Tak, były.
- Jakie to hasła?
- Bóg, Honor, Ojczyzna. 

niedziela, 13 listopada 2011

Odpowiednie pytanie

Gdybym po wypadku zadawał sobie zbyt często i zbyt długo pytanie – czemu akurat mnie to spotkało? – nie zaszedłbym nigdzie. Mało tego – stałabym w miejscu, w ogóle nie ruszył. Stałbym tak długo, aż wreszcie zacząłbym się cofać. Cofnąłbym się tak daleko, aż do miejsca, z którego nie ma już odwrotu. Tak przegrałbym swoje życie.

Ale ja zadałem sobie inne pytanie. Jak mogę wykorzystać tę sytuację? Co mam zrobić, by wykorzystać tę sytuację w taki sposób, by przyniosła mi ona korzyści? Nie mówię bynajmniej o tych materialnych. Tu chodziło i nadal chodzi o całe moje życie.

Tak udało mi się przewartościować wiele wartości. Te pozytywne stały się jeszcze bardziej pozytywne. Te negatywne zaczęły wywoływać we mnie cierpienie, tak duże, że już nie chcę więcej przeżywać ich w życiu. Dlatego też nawet o nich nie myślę. Dziś chcę się rozwijać i piąć do góry.

[tekst ten napisałem na Niebieski Płomień: http://niebieski-plomien.blogspot.com/2011/11/odpowiednie-pytanie.html]

Po Marszu wrze

Po piątkowym Marszu Niepodległości w Internecie, a dokładniej na portalu społecznościowym Facebook – wrze. Mam sporo znajomych – większość z nich znam tylko on-line – patriotów, a więc widzę reakcje głównie z jednej strony. Może to i dobrze. Wczoraj zobaczyłem niechybnie reakcję strony lewej, no i muszę powiedzieć szczerze, przyznać się bez bicia, że usunąłem lewicującą (nie chcę powiedzieć – lewą) znajomą z grona facebookowych znajomych. Nie znamy się osobiście, różnimy się znacznie w poglądach, zaprosiłem Ją przedwczoraj, wczoraj przyjęła zaproszenie, po czym usunąłem Ją. No – tak to właśnie było. Wcześniej, przed kasacją, wywiązała się między nami dyskusja. Tak, wiem, że zachowałem się niemęsko. Teraz „ciach”!

Ale po MN w Internecie wrze nadal, już trzeci dzień. We mnie też zawrzało, zagotowało się, a stało to się wczoraj, kiedy zobaczyłem w Internecie kilka filmików. Znów się wczułem, przez co źle się poczułem. Ale jak tu czuć się dobrze, kiedy widzi się bandę niemieckich zamaskowanych, uzbrojonych w pałki typów (typówki też tam jakieś były) biegających po polskich chodnikach w Dzień Święta Niepodległości?

Oni przyjechali bić faszystów. A faszystą jest każdy, kto świętuje niepodległość, kto gloryfikuje wolność, cieszy się z niezależności narodu. Może ta niezależność i wolność nie jest taka, jakiej byśmy sobie życzyli. Może Polska nie jest suwerennym krajem. Ale to inna sprawa. Dziś zajmować się nią nie mam zamiaru. Zresztą – nie dla mnie to zadanie. Są ludzie, którzy się na tym znają, a ja mogę co najwyżej słuchać tych mądrzejszych, i – ewentualnie – powtarzać to, co mówią (opierając się, oczywiście, na faktach), albo zamilknąć. Nie na zawsze – rzecz jasna.

W Internecie wrze dalej, a we mnie zawrzało jeszcze mocniej, gdy zobaczyłem – na kolejnym z rzędu filmiku – policjanta w cywilu, kopiącego po głowie człowieka. Nie ma co tu komentować. Wystarczy wejść na YT. Tam wszystko jest jak na dłoni. Teraz czas, teraz pora, by się odłączyć od tych przykrych zdarzeń. Niebawem noc, a przed snem trzeba mieć tylko te dobre, pozytywne myśli. 

Nocna Zmiana

Jeśli ktoś choć trochę interesuje się polityką, polecam film dokumentalny Jacka Kurskiego i Michała Balcerzeka – „Nocna zmiana”.  Mnie produkcja ta otworzyła nieco oczy. W filmie przedstawieni są z jednej strony ludzie, którzy chcieli ujawnienia wszystkich Tajnych Współpracowników komunistycznego systemu – natomiast w opozycji do nich stoją ci, którzy nie chcą, by te informacje trafiły do opinii publicznej. „Lustraci” nie chcieli rozliczać TW. Ich zamysł był taki, by osoby działające w systemie komunistycznym na publicznych stanowiskach, w Wolnej Polsce przestały pełnić funkcje publiczne. Jednak rząd Olszewskiego odwołano, a cała akcja się nie powiodła. Przeciw lustracji głosowali ludzie, którzy dziś mają się świetnie i dalej reprezentują nasz kraj. A nam wciąż się wmawia, że „Lustraci” to wielkie zło i ludzie zawistni. My – ogłupieni – wierzymy w to. 

Tylko to, co najlepsze

Spotykam na ulicy znajomą. Pytam się, co u niej. „Stara bieda” – odpowiada.  „Czemu?” – drążę przez chwilę temat. „Spytaj Tego na górze” – mówi dziewczyna. Porzucam tę rozmowę, bo wiem, że nie jest warta kontynuowania –nic z niej nie wyniknie, a ja sam wolę rozmawiać o tym co przyjemne (no, chyba że tematem jest polityka). I tylko myślę sobie: To dziwne, że ludzie nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje życie.

Spotykam kolejną znajomą. Tym razem w busie. „Gdzie jedziesz?” – znów pytam. Ona odpowiada: „Do pracy. Niestety.” To zastanawiające. Jest tylu ludzi nie mających pracy. Mimo tego, że chcą pracować, nie potrafią znaleźć zatrudnienia. Oni oddaliby sporo, by móc pracować, zarabiać pieniądze, a tu ktoś narzeka, że musi.

Tego samego dnia, już wieczorem, spotykam znajomego. I znów zadaję pytanie: „Wracasz z pracy?”, a on odpowiada: „Tak, niestety.”. Hm, a ja czegoś nie rozumiem. Do pracy – niestety, z pracy – niestety. Tym razem pytam sam siebie: „Czy ludzie potrafią się z czegoś cieszyć?”

W życiu nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli, ale czy to powód do tego, by na życie narzekać? Czy nie lepiej skupić się na tym, co mamy? Kiedy myślimy o zyskach – materialnych, psychicznych, duchowych – przyciągamy do siebie kolejne zyski. Natomiast gdy wciąż widzimy tylko to, co niedobre, negatywne – to także przyciągamy do siebie. Dobro przyciąga dobro, zło przyciąga zło. Dostatek przyciąga dostatek, bieda przyciąga biedę.

Od kilku lat potrafię się cieszyć z tego co mam. Spodziewam się od życia tylko tego, co najlepsze. I każdego dnia to dostaję, choć w różnych postaciach. A kiedy przychodzą gorsze chwile, pamiętam o tym, że są one jak chmury na niebie. Wreszcie przemijają, odchodzą, a słońce jest tam zawsze – nawet kiedy zasłaniają je chmury. 

poniedziałek, 7 listopada 2011

Bóg i Logika

W sobotę na wykładzie z Logiki poruszyliśmy przez chwilę sprawę paradoksów logicznych. Powiedziałem o moim ulubionym – jednym z niewielu, jaki znam. Oto on:
Zdanie na dole jest Prawdziwe
Zdanie na górze jest Fałszywe

Potem przypomniał mi się kolejny przykład. Usłyszałem go od pewnego młodzieńca, którego poznałem w busie. Brzmi on mniej więcej tak:
Pewien Warszawiak twierdzi, że żaden Warszawiak nigdy nie mówi prawdy.
Być może trochę ten przykład przeinaczyłem, ale sens jego jest chyba jasny.

Wreszcie przyszedł czas na mój ulubiony przykład. Czy jest to paradoks, czy nie – nie wiem, ale na pewno daje nam trochę do myślenia.
Jeśli Bóg jest wszechmocny i wszechmogący – to czy potrafi stworzyć taki kamień, którego On sam nie podniesie?
Oczywiście wszechmoc Boga pewnie nie mieści się w ramach logiki. Jednak dziś, kiedy biegałem, wpadła mi do głowy odpowiedź na to pytanie.
Uważam, że Bóg potrafi stworzyć taki kamień, ale kiedy by to zrobił – przestałby być wszechmocny i wszechmogący. Dlatego też nigdy tego nie uczyni. Bo niby po co?  
Może też być tak, że Bóg potrafi stworzyć taki kamień, ale też w każdej chwili potrafi go odczarować, by znów przybrał swoją wcześniejszą postać.