sobota, 26 kwietnia 2014

Wymagajcie od siebie

Wymagajcie od siebie, choćby inni od Was nie wymagali – te piękne słowa Jana Pawła II są od jakiegoś czasu moim mottem, dewizą życiową, która mnie prowadzi przez różne sytuacje dnia codziennego. Jak to powiedział mój znajomy Aleksander Beta – Jego życiowym celem jest ciągły rozwój i stawanie się coraz lepszym. I wiem, że Alek nawet wtedy, kiedy nikt od Niego by nic nie wymagał, On sam wymagałby od siebie. Tak swoją drogą: Alek też jest osobą wierzącą i na pewno te słowa Papieża są cenne także i dla Niego.

Jutro nastąpi kanonizacja zarówno bł. Jana Pawła II, jak i bł. Jana XXIII. Kilku moich znajomych wybrało się do Rzymu na tę uroczystość. I dobrze. Jeśli czują, że tak trzeba, jeśli jest do dla nich ważny moment – wspieram ich w tym całym sobą. Dla mnie jest to także wydarzenie wielkie, lecz traktuję je przede wszystkim jako symbol. Symbol tego, by iść przez to życie z radością w sercu, by być dobrym, a przede wszystkim naśladować Jezusa Chrystusa.

Tak często nie jestem tego przykładem. Tak często błądzę i gubię się w tym wszystkim. Jednak Miłość, Wiarę i Nadzieję noszę w swoim sercu, dlatego też jestem pewny, że jakby nie było, to i tak będzie dobrze, a nawet jeśli nie, to – jak powiedział Jacek Walkiewicz – na pewno damy sobie radę.

Z tym wymaganiem od siebie trzeba uważać, by nie wpaść w to za bardzo. Znam kilku takich, co wymagają od siebie zbyt dużo, przez co też nie dają rady wszystkiemu podołać i wpadają w życiowe zniechęcenie. Miałem czas, że też taki byłem. Na szczęście się to zmienia i jest coraz lepiej.


Ostatni rok nie był łatwy. Choroba Babci i inne wydarzenia z życia spowodowały we mnie przygaszenie radości. Choć momentami było ciężko, jednak ciągle gdzieś w sercu miałem wiarę w to, że wreszcie się jakoś wszystko ułoży. Jest we mnie, dzięki Bogu, jakiś fundament, który pozwolił mi przetrwać te trudne chwile. Dziś czuję się już lepiej. Mam w sobie więcej mocy i energii. Czuję w sobie radość do życia. Znów zacząłem się cieszyć tylko dlatego, że wstałem rano, że otworzyłem oczy, że mogę żyć. I za to chwała i dzięki Panu. W sercu mam nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz lepiej. Wiem, że wytrwałość to podstawa. Wytrwałość, którą wspiera konsekwencja. I, oczywiście: WIARA, WIARA, WIARA! 

piątek, 25 kwietnia 2014

Powoli nadrabiam straty...

Tak, wiem, zdaję sobie z tego świetnie sprawę, że ostatnimi czasy zaniedbuję nieco mojego bloga. Mam ogromną nadzieję, że mimo tego moi Czytelnicy – choć nie jest ich dużo (nie jest Was dużo!), to jednak są (a jak wiemy – nie ilość, a jakość się liczy – tak, to prawda: jesteście wyjątkowi!) – mi to w jakiś sposób wybaczą. U mnie ostatnio dużo się dzieje. Pewnie u Was także. Bo właśnie na tym polega życie – by dużo się działo.

Nie zawsze jest łatwo. Ale, jak ktoś już to powiedział wiele razy, a ktoś inny powtórzył jeszcze więcej – nie narzekajmy, że mamy pod górkę, jeśli wchodzimy na szczyt. Każdy z nas ma swój własny szczyt. Ty, ja, on, ona. I nawet ten facet, który pół życia spędził pod sklepem, prosząc ludzi o 2 zł na piwo lub wino. Jego szczytem jest napić się tu i teraz. Nie myśli, co będzie potem. Może to czasem i lepiej. Żyje tu i teraz. Niczym Budda…

Nie mnie oceniać, który szczyt jest lepszy. Nie mnie oceniać, która droga jest bardziej wartościowa. Czy moja, czy tego typa spod sklepu… Dlatego też nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy tak łatwo i pochopnie krytykują innych. Wczoraj wraz z moim znajomym Krzyśkiem, który zajmuje się survivalem, byliśmy w odwiedzinach w więzieniu, gdzie mogliśmy podzielić się z osadzonymi naszym życiowym doświadczeniem. Ani przez chwilę ani mnie i mojemu znajomemu nie przeszło przez myśl, by oceniać tych ludzi. Każdy z nas ma swoją własną historię. Każdy z nas pisze ją każdego dnia, w każdej chwili, w każdym krótkim momencie swojego życia.

Robię to także ja, świadomy tego, pewny, że to, co dam innym, kiedyś wróci do mnie. Tak, wiem, kiedy człowiek to sobie uświadomi, to czasem ma trochę „stracha”, no bo nie zawsze czynimy tylko to, co dobre. A dając dobro, jestem tego pewny – otrzymam je powrotem. Czasem za chwilę, już, teraz – innym razem będę musiał trochę na nie poczekać. Kiedy dam komuś negatywne rzeczy, one także powrócą. Wiem o tym.

Na szczęście jest Bóg, który, jeśli mocno będziemy Go prosić o wybaczenie złych uczynków, On to dla nas uczyni, jednak musimy pamiętać o tym, że to Pan sprawiedliwy, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Wiem, że świadomość tego nie jest łatwa. My, ludzie – istoty słabe, a z drugiej strony tak mocne – czasem stajemy przed trudnymi wyborami. I nie zawsze, niestety, wybieramy dobrze – to ze względu na naszą słabość, jednak siła, która w nas drzemie sprawia, że możemy wszystko odmienić. Zawsze mamy wybór. Niezależnie w jak trudnej sytuacji się znaleźliśmy.


Mógłbym tak pisać długo, niemalże w nieskończoność, ale przyszedł czas, bym szykował się na trening. Z drugiej też strony: mógłbym pisać tak długo, ale wiem, że to tylko gadanie. Lubię praktykę, jest według mnie dużo cenniejsza od czczego paplania. Spotkałem już na swej drodze nie jednego Profesora, który nie wiedział, jak żyć. Czy ja wiem? Tak, wiem, jak ja mam żyć – nie wiem jak Ty, ale to już Twoja sprawa. Życzę Ci powodzenia!