Wszedł
do kiosku. Na dworze było mokro, kilka minut temu padał jeszcze deszcz – tak
więc mężczyzna w czarnym płaszczu kończącym się w połowie ud, zanim przekroczył
próg sklepu, solidnie wytarł czarne wypastowane buty w wycieraczkę leżącą przed
wejściem.
„Dzień
dobry” – rzekł. Podszedł do półki z gazetami. Nie zastanawiał się ani przez
chwilę, wziął tygodnik „Głos Narodowo-Tradycyjno-Katolicki”, podszedł do lady i
położył na niej 5 złotych. Gazeta kosztowała
4 złote 50 groszy, jednak mężczyzna, jak zwykle, dał więcej i nie chciał
reszty.
„Co
u pana słychać, panie Michale?” – spytała ok. 40 letnia, zadbana sprzedawczyni.
„Po staremu, czyli do przodu” – odpowiedział, poprawiając czarny wąs pod nosem.
Spojrzał na tytuł widniejący na okładce tygodnika, który należał już do niego. „Rozliczyć
zdrajców” – przeczytał.
Zaczął
mówić: „Pani Ewo, kiedy doczekamy się tych czasów? – spytał retorycznie –
Rządzą nami ludzie starego układu, ludzie, którzy wyrządzili tyle krzywd naszej
Polsce. Mój ojciec działał w opozycji. Był aktywny, dopóki nie trafiła go kulka
prosto w głowę. Dziadek całe życie poświęcił ojczyźnie, umarł, torturowany, w
więzieniu politycznym.”
Sprzedawczyni
spojrzała smutnym wzrokiem na pana Michała. Przystojny z niego facet –
pomyślała. Miał ok. 180 cm wzrostu, ciało wysportowane, ważył jakieś 78
kilogramów. Czarne włosy uczesane były na bok, na prawą stronę. Pod nosem rosły
także czarne, równo przystrzyżone wąsy. Wygląda trochę jak Hitler – pomyślała.
Był
od niej młodszy o jakieś 5 lat. Choć poglądy polityczne miał zupełnie inne niż
ona, lubiła go. Ceniła przede wszystkim za to, że miał swoje zdanie. Było to
zdanie dość oryginalne, a właściwie radykalne. Większość ludzi, których znała,
nie interesowała się polityką i sprawami społecznymi, a jeśli już – poglądy
miała diametralnie inne niż te pana Michała.
W
towarzystwie jej znajomych uchodziłby za faszystę. Zresztą sam się kiedyś
przyznał, że jego poglądy bliskie są faszystowskich. Uważał, że Kościół katolicki,
ten przedpoborowy, to jedyny prawdziwy Kościół. Wszystko co przeciw niemu i
sprzeczne z nim – to zło.
A
gdyby go tak uwieść – wpadło jej do głowy, przemknęło przez myśl. Uwieść
faszystę – pomyślała – to dopiero wyzwanie. Wydawał się być taki nieosiągalny.
Zawsze pewny siebie, wiedział, czego chciał, nigdy nie dawał nawet najmniejszej
oznaki tego, że podoba mu się sprzedawczyni, choć była kobietą atrakcyjną i
elegancką, miała w sobie to coś – seksapil z niej emanował.
Raz
się żyje – pomyślała. Podeszła do wejściowych drzwi sklepu. Pan Michał nawet
tego nie zauważył. Czytał z wielkim skupieniem, które było widać na jego
zmarszczonej twarzy. Przekręciła klucz w zamku, zasłoniła rolety. Spojrzała na
pana Michała, który nawet nie drgnął.
Był
odwrócony przodem do lady, tyłem do niej. Pośpiesznie, lecz po cichu, ściągnęła
białą bluzkę, potem czarną, elegancką spódnicę. Pan Michał czytał nieustannie.
Sprzedawczyni została w białych pończochach, które często zakładała do
spódnicy, oraz jasnej, wpadającej w delikatny fiolet koronkowej bieliźnie. Jej
obfite piersi wypełniające seksowny stanik świetnie komponowały z płaskim,
opalonym brzuchem. Ciało miała zgrabne i wysportowane, jak 30-olatka.
„Panie
Michale” – rzekła. Zaabsorbowany czytaniem nie usłyszał, więc powtórzyła
głośniej: „Panie Michale!” Odwrócił się. „O rzesz! – wykrzyknął – co jest!” „Jak
to co?” – spytała, podchodząc do niego.
Stali
w odległości od siebie mniejszej niż metr. Pan Michał lustrował ją wzrokiem od góry
do dołu, a potem od dołu do góry. I jeszcze raz. Powtórzył tę czynność kilka
razy. „Co pani robi?” – spytał. Zdarzało mu się to rzadko, ale czuł się
zszokowany.
Poczuł
konsternację, przez ok. 10 sekund nie wiedział, co zrobić, stał w tym czasie
bez ruchu. Nie zdążył zareagować, kiedy dłonie pani Ewy powędrowały na jego
pośladki, ściskając je dość mocno. „Lubi pan tak?” – spytała, a on patrzył zdziwionym
wzrokiem prosto w jej oczy. Wreszcie wykrztusił z siebie: „Pani ma męża”. „Mam!
I co z tego?” – spytała. „Tak nie można…” – kiedy mówił te słowa prawa dłoń
pani Ewy już masowała przez spodnie jego penisa, który, twardniejąc, dał znak,
że bardzo mu się to podoba.
Milion
myśli przemknęło przez głowę pana Michała. Schylił głowę i spojrzał na
sprzedawczynię, która już przed nim klęczała. O nie, tego już za wiele –
pomyślał. Złapał kobietę za krótkie włosy. Pociągnął do siebie. Pani Ewa
krzyknęła. Podniósł ją za grzywę i spojrzał prosto w oczy. „Co ty robisz,
suko!” – wykrzyknął.
Trzymając
lewą ręką kobietę za włosy, prawą wykonał zamach i otwartą uderzył w twarz. „Ladacznico
ty!” Powtórzył uderzenie z drugiej strony. Wpadł w szał. Uderzył kobietę
jeszcze kilka razy, aż z jej nosa i rozbitych warg poczęła tryskać krew. Jednak
on, widząc to, nie przerwał natarczywej napaści. Ostatnie uderzenie, które
wymierzył, było ciosem prostym ściśniętą pięścią prosto w nos.
Pani
Ewa upadła na podłogę, uderzając w nią potylicą. Co ja zrobiłem? – zapytał siebie
w myśli pan Michał – chyba mnie nieco poniosło. Podszedł do leżącej kobiety i
zbadał jej puls na szyj. Ona nie żyje – pan Michał przełknął głośno ślinę.
Wiedział,
że musi myśleć racjonalnie. Chwycił klucze od drzwi, które leżały na parapecie
obok wejścia. Przekręcił klucz w zamku, wyszedł, po czym zamknął sklep od
zewnątrz. Zachował zimną krew, pamiętał o tym, by zabrać ze sobą „Głos
Narodowo-Tradycyjno-Katolicki”.
Zobaczył
tramwaj, który dojeżdżał właśnie do przystanku znajdującego się w odległości
jakichś stu metrów od sklepu. Ćwiczył sport, między innymi bieganie, więc kiedy
tylko ujrzał pojazd MPK, jego reakcja była szybka i naturalna – ruszył biegiem
w stronę przystanku.
Wbiegł
do wagonu, który był niemalże pusty. Usiadł gdzieś z przodu. Przez ok. minutę
jakby się zawiesił, patrząc przed siebie. OK., nie ma się nad czym zastawiać,
co się stało, to się nie odstanie – pomyślał. Otworzył tygodnik. Tytuł
artykułu, na który trafił, brzmiał: „Być zawsze prawym”. Czy ja jestem zawsze
prawy? – spytał sam siebie w myślach. Co w takiej sytuacji, jak moja w tej chwili,
zrobiłby człowiek prawy? – pytał dalej sam siebie. Trzeba zacząć od tego, że
człowiek prawy nigdy nie uderzyłby kobiety.
Tramwaj
zatrzymał się na przystanku. Do wagonu weszło kilka osób. Pan Michał siedząc z
przodu, nie wiedział, kto wszedł z tyłu, słyszał jedynie głosy dobiegające zza
jego pleców. Nie zastanawiał się nad tym, próbując skupić się na czytaniu.
Starał się usilnie, choć było to bardzo trudne.
Przed
nim usiadł młody mężczyzna, mający nie więcej niż lat 25. Blond włosy
postawione miał do góry. Kiedy odwrócił głowę w stronę pana Michała, ten
spojrzał mu w oczy. Tamten, niczym nie speszony, z lekceważącym wzrokiem,
uśmiechnął się drwiąco. „Chłopaki, chodźcie tutaj!” – krzyknął młody mężczyzna
w stronę kolegów.
Za
chwilę przy panu Michale, spoglądając na niego z góry, stanęło trzech mężczyzn,
w wieku przybliżonym do blondyna. „A co tu czytamy, co?” – spytał jeden z nich.
„Faszystowskich gazetek się zachciało!”
Pan
Michał spojrzał do góry, po czym otrzymał cios od chłopaka stojącego najbliżej
niego. Cios mocny i brutalny. Z góry, zaciśniętą pięścią. Dostał w nos. Polała
się krew. Kolejny atak był jeszcze bardziej bezwzględny. Młody mężczyzna stojący
z prawej strony pana Michała zrobił prawą nogą krok w tył, następnie szybkim
ruchem wypuścił przed siebie właśnie prawą nogę, uderzając pana Michała dolną
częścią buta, znaczy zelówką, w samą twarz.
Pan
Michał zaczął się zsuwać z siedzenia. Pewnie wylądowałby na podłodze tramwaju,
jednak trzeci chłopak, który do tej pory był nieaktywny, zamachnął się prawą
nogą, trafiając z całych sił mężczyznę w barki. Chłopak stojący po środku,
zaraz nad panem Michałem, znów poczuł w sobie moc. „Tylko Antifa!” – krzyknął i
zaczął wymachiwać rękoma jak oszalały, bijąc z góry pana Michała. Uderzenia
spadały w różne części ciała mężczyzny, głównie w twarz lub ręce, którymi
osłaniał się pan Michał.
W
tym czasie tramwaj zatrzymał się na kolejnym przystanku. Reszta ludzi obecnych
w wagonie wyszła na zewnątrz. W środku zostało tylko czterech młodych mężczyzn
i pan Michał. Kiedy drzwi wejściowe do tramwaju zaczęły się już zamykać nagle
do wagonu wbiegły dwie postacie z zasłoniętymi białymi chustami twarzami i
pałkami w rękach.
Młodzi
mężczyźni z Antify rozpoznali w nich swoich oponentów. Było to ugrupowanie
Biała Droga.
Jeden
z mężczyzn w zamaskowanej twarzy podszedł do reprezentantów Antify i spytał:
„Ładnie to tak, lewacy, w czterech na jednego!?” Ściskając pałkę długości ok.
50 cm w dłoni, spojrzał po twarzach młodych mężczyzn. „Tacy tolerancyjni
jesteście, a napadacie grupą jednego człowieka tylko dlatego, że myśli inaczej
nić wy!?”
Reprezentant
Białej Drogi zrobił zamach i uderzył najbliżej stojącego przeciwnika, trafiając
go w nieosłoniętą głowę. Tamten padł na podłogę. W tym czasie pan Michał
podniósł się z siedzenia, chciał ustrzelić pięścią jednego z przedstawicieli
bojówki Antify, lecz od wcześniejszych ciosów, które przyjął, zakręciło mu się
w głowie, dostał zawrotu i przewracając się, uderzył plecami i potylicą w szybę
tramwaju.
Trzej
chłopaki z Antify przyjęli bojowe postawy, zasłaniając się gardami. Reprezentanci
Białej Drogi nic sobie z tego nie robili, a wprost przeciwnie – takie postawy
przeciwników sprawiły, że dostali oni tak zwanego kopa i postanowili dać
oponentom solidny wycisk.
Rozpoczęła
się regularna bitwa. Trwała ona przez ok. 30 sekund. Do momentu aż na następnym
przystanku wpadły do tramwaju oddziały Miejskiej Prewencji. Grupa 10-iu
uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy nie znała słowa kompromis. Tarczami, które
ich osłaniały i torowały im drogę, uderzyła z wielkim impetem w dwie bandy
młodych gniewnych. W ruch poszły prewencyjne pałki, przy których uzbrojenie
grupy Biała Droga można było porównać do zabawek dziecięcych.
Przygoda
pana Michała, Antify i Białej Drogi zakończyła się w sądzie. Pan Michał za
zabójstwo pani Ewy dostał wyrok 25-iu lat pozbawienia wolności. Jeden
reprezentant Białej Drogi otrzymał wyrok skazujący także na 25 lat za zabójstwo
reprezentanta Antify. Dwóch z Antify dostało po 2 lata kary pozbawienia
wolności za brutalne pobicie pana Michała. Reszta z chłopaków uczestniczących w
bijatyce dostała wyroki w zawieszeniu. Jest to dowód na to, że – choć ideały są
rzeczą piękną i warto je mieć, to brutalna walka w ich imieniu nie zawsze
popłaca. Można po prostu komuś zrobić krzywdę…