środa, 27 października 2010

Geje jeżdżą czarnymi Mercedesami

No i przywaliłem w samochód zaparkowany z tyłu. W niebieskiego, nowego Forda Focusa. Alina krzyknęła „uciekaj”, ja chciałem wrzucić jedynkę, by stamtąd czmychnąć, lecz nie udało mi się. Zamiast tego – przepchnąłem jeszcze parę metrów biednego Forda, który swoim tyłem uderzył w przód stojącej za nim sportowej Hondy S2000. Honda wtoczyła się na asfalt, na którym panował ruch. Samochody jeździły jak szalone. No, i niestety: piękny, czarny Mercedes – nowiutki – klasy S tak niefortunnie uderzył w niski tył sportowej Hondy, że aż wyleciał w powietrze, zrobił obrót i upadł na dach. Na dachu prześlizgnął się parę metrów po asfalcie, a potem uderzył w stragan z ciuchami, stojący po drugiej stronie ulicy.

Dowiedziałem się tego wszystkiego później. Na komisariacie. I wiecie co? Okazało się, że dachującym Mercedesem jechał ten słynny tancerz, który tańczyć nie umie, a który był kiedyś chłopakiem, znaczy partnerem był, tego śpiewaka – co śpiewa ładne piosenki, choć śpiewanie nie bardzo mu wychodzi. No, czasem mu wyjdzie – to fakt. A więc Alina miała rację – geje jeżdżą Mercedesami.

Co się działo na komendzie – nie będę opowiadał. Jedno jest tu pocieszające. Policjanci nie potraktowali mnie gorzej niż Tancerza. I za to im chwała. A sprawa skończy się sądzie. I, albo pójdę siedzieć, albo będę bulił grube pieniądze. Szczególnie Tancerzowi, który strasznie jest na mnie cięty. Małżeństwo od Focusa, państwo w podeszłym wieku, poszło na ugodę. Taką ugodę, że nie chcą ode mnie żadnych pieniędzy. Natomiast właściciel Hondy, młody mięśniak, nie dość, że chce pieniędzy – to jeszcze obiecał mi, że mam na mieście manto – niech mnie tylko spotka z chłopakami. No, ale życie jest piękne.

Wyszedłem z komisariatu. Za mną Alina.
- Pomogę ci – powiedziała.
- Jak? – spytałem. – Dasz mi tę kasę? – zaśmiałem się.
- Ten Tancerz będzie chciał dużo pieniędzy.
- Tak myślisz?
- Jestem tego pewna, kotku – dotknęła dłonią mojego policzka. – Ale pomogę ci. No, chyba że nie chcesz?
- Pewnie, że chcę! – nie miałem innego wyjścia.
- Mam znajomych adwokatów.
- Ale dobry adwokat kosztuje.
- Ja za wszystko zapłacę – popatrzyła mi w oczy. Dłonią znów dotknęła mojego policzka.
Była niższa ode mnie prawie o głowę. Popatrzyłem na nią. Faktycznie, ładna to kobieta – pomyślałem.
- Pomożesz mi, ale co za to ty będziesz chciała ode mnie?
- Dobrze wiesz, misiaczku – powiedziała przymilnie, a jej dłoń z mojego policzka powędrowała w miejsce mojego rozporka.
No, pięknie - pomyślałem. Zresztą mogłem się domyślić, że Alina w zamian za pomoc będzie chciała seksu. Teraz już wymówka o tym, że jestem gejem nie przejdzie. Tym bardziej, że wzwód prawie rozrywał mi spodnie – dokładnie w miejscu, w którym Alina trzymała swą zgrabną dłoń.
- Słuchaj… – rzekłem, głośno przełykając ślinę. – Słuchaj… masz papierosa?!
- Lepiej smakuje po seksie.
- Może odejdziemy… gdzieś… dalej… – jąkałem się jak małolat, a przecież mam już prawie dwadzieścia lat.
Nie powiem, że nie, bo tak – czułem podniecenie. A ona jeszcze zaczęła tą dłonią poruszać, masując mnie tam na dole. Chwyciłem delikatnie za jej dłoń i podniosłem ją do góry.
- Alinko, tu jest komisariat. Chcesz, żebyśmy zarobili jeszcze mandat!

Chwyciła mnie za dłoń, powiedziała – chodź – i zaprowadziła za róg komisariatu. Tutaj na pewno nikt nas nie zobaczy, miśku, powiedziała, a potem uklęknęła i zaczęła rozpinać mi pasek od spodni. O nie!, pomyślałem. Gdy pasek był rozpięty, zajęła się guzikiem, potem ekspresem, a za kilka chwil mój członek wyskoczył z bokserek na wierzch, uderzając Alinę lekko w czoło. Roześmiała, ale jakże zmyślnie.

Odpłynąłem. Nie wiedziałem, co się dzieje. Czułem, jak uginają się pode mną nogi. Zamknąłem oczy. Nie widziałem nic. Słyszałem tylko głos Aliny, która mruczała jak kotek. I co chwilę pytała, czy mi dobrze, czy tak lubię, czy mi się podoba. Ba!, podoba to mało powiedziane – myślałem, ale nie mówiłem nic. Nie chciało mnie się mówić.
- No powiedz, czy ci się podoba – usłyszałem głos. Lecz dopiero po jakichś trzech sekundach dotarło do mnie, że nie jest to głos Aliny. Był to męski głos. Głos policjanta, który wyszedł zza rogu. Z uśmiechem popatrzył na mnie, potem spojrzał na klęczącą Alinę. Zapomniałem dodać, że był już wieczór, a na dworze było ciemno. Chyba dzisiaj przenocujecie sobie na komisariacie – powiedział policjant – ale w osobnych pokojach, i bez łóżek.