niedziela, 28 sierpnia 2011

Śluby


Ślub Moniki i Sylwka

Wczoraj byłem na ślubie dwójki moich znajomych – Sylwka i Moniki. Było bardzo miło. Sporo osób, w kościele prawie że wszystkie miejsca siedzące zajęte. Kobiety ubrane w piękne suknie. Mężczyźni w wyprasowanych marynarkach i eleganckich spodniach. Przed kościołem, zaraz u wyjścia nowy porsche, którym przyjechała para młoda.

Uroczystość ślubna trwała ok. godziny. Potem wszyscy wyszliśmy przed kościół, by złożyć życzenia młodym. Była tam także znana aleksandrowska orkiestra, która pięknie dla nich przygrywała na instrumentach dętych. Nikogo nie zraził deszcz, który przez parę minut dał o sobie znać.

Tutaj, korzystając z okazji, chciałbym jeszcze raz złożyć Monice i Sylwkowi  przede wszystkim SZCZĘSCIA, przez które rozumiem dobrobyt, bogactwo, zdrowie, miłość, radość – i wszystko, co najlepsze.


Niedzielny ślub

Dziś, jako że jest niedziela, postanowiłem pójść na mszę, mimo tego, że w kościele byłem już wczoraj – na ślubie, o czym wspomniałem wyżej. Msza odprawiała się dziś rano, w południe i popołudniu – o godzinie 16, czyli tradycyjnie, tak jak co niedzielę. Do kościoła poszedłem oczywiście na 16. Czemu jest to oczywiste? Nie wiem. Ale niech oczywiste to będzie, bo czemu niby ma nie być?

Ale przejdę do rzeczy. Msza odprawiała się o 16, pod kościół podwiózł mnie kuzyn, a więc byłem już tam ok. 15.30. Jak się okazało, dziś także, mimo tego, że niedziela – odbywał się ślub. Lecz dziś para młoda nie przyjechała porsche, a bardzo długim – jak autobus, a nawet od niektórych autobusów dłuższym – białym Hammerem. Auto, nie powiem, wyglądało imponująco.

Mało tego. Pod koniec ślubu nad kościołem zaczęły krążyć dwa białe samoloty, które na sam koniec, specjalnie dla pary młodej, wykonały w niskim locie fajną ewolucję. Jak ona wyglądała? Ano tak, że samoloty leciały obok siebie blisko na niskiej wysokości, by w pewnym momencie się rozdzielić i unieść do góry. Było przy tym sporo frajdy.

Mój ślub

Te śluby dały mi trochę do zastanowienia. Ciekawe, kiedy ja – i czy w ogóle – wezmę swój? Jakiś czas temu miałem plan, by wziąć ślub humanistyczny, ale już mi to przeszło. Teraz, oczywiście, w grę wchodzi tylko kościelny. Wyjątek jest tylko wtedy, kiedy moja ukochana nie będzie mogła wziąć kościelnego – wtedy weźmiemy inny, może nawet humanistyczny, jeśli oboje podejmiemy takową decyzję.

Nie szukam nikogo na siłę, ale powiem szczerze, że chciałbym się zakochać, by obdarować swoją wybrankę gorącym uczuciem. Mógłbym adorować ją, zdobywać jej serce. Tak, myślę, że byłoby to fajne. Człowiek jednak nie całe życie ma w głowie fiu bziu, z czasem dojrzewa także do kochania. I dobrze, bo miłość to rzecz piękna.