wtorek, 18 stycznia 2011

Robin Hood liberał

Siedzę w wygodnym fotelu. Słucham muzyki. Dobry, polski rap – poezja: Eldo – „Zapiski z 1001 nocy”. Tak a propos, przypomniało mi się: miałem kupić oryginał. Niestety, nie zrobiłem tego jeszcze. Ale zrobię, kupię płytę – obiecuję. Obiecuję sobie. Tu, oficjalnie, przed Wami, Czytelnicy.

Kiedy człowiek zobowiązuje się do czegoś publicznie – szybciej dotrzymuje obietnicy, niż w przypadku gdy obiecuje to tylko przed sobą. Przynajmniej ja tak mam. Chociaż zdarzało się w moim życiu, że zobowiązywałem się do czegoś publicznie, a potem obietnicy nie dotrzymywałem. Przykład: Pamiętam, jak jeszcze paliłem papierosy, często obiecywałem publicznie – przed znajomymi – że od jutra już nie sięgnę po papierosa. Ba, nawet zakładałem się o kasę, że od jutra nie zapalę papierosa. Przychodziło jutro i papierosa zapalałem.

To trochę podobnie jak z artykułem, który właśnie przygotowuję. Artykuł już prawie ukończyłem. Prawie… Dziś spotkałem Redaktora Naczelnego, który powiedział, że w tym tygodniu publikacja. Wróciłem do domu, zjadłem, posłuchałem muzyki… Popisałem chwilę na gg. I wziąłem się do prawdziwego pisania. Szybko napisałem e-maila do redakcji, że prześlę ukończony tekst jutro – na „stówę”. No, i jak zacząłem pisać parę godzin temu – to skończyłem teraz, niedawno. Tekst napisany. Za parę minut naniosę poprawki.

Teraz usiadłem. Chwila wytchnienia. Włączyłem muzykę. Postanowiłem zrobić notkę na bloga. Taką na szybko, jak najczęściej to robię, gdy piszę na bloga. Pewnie gdy jutro będę to czytał, zauważę błędy, ale już nie będę poprawiał. Jakie jest – takie niech będzie – i niech takie zostanie.

Wczoraj, gdy jechałem autobusem przez Łódź, widziałem chłopca idącego chodnikiem, a obok chłopca szedł prawdopodobnie jego dziadek. Chłopiec na oko miał lat 7. Na ramię zarzucony miał łuk zrobiony z drzewa. Wykończony, owinięty na brzegach czarną taśmą. Oczywiście, jak to łuk – napięty był cięciwą. Wyglądał naprawdę solidnie.

Przypomniały mi się stare czasy. Czasy, kiedy byłem dzieckiem. Dziadek robił mi także łuki. Zabawa nimi była najfajniejszą ze wszystkich zabaw, jakie znałem. Solidny łuk i naostrzone strzały wykonane z drewna. Byłem niczym Robin Hood. Kto by wtedy pomyślał, że kiedyś będę liberałem kochającym wolność…