piątek, 17 sierpnia 2012

O czym marzą piękne kobiety


Znajoma spytała mnie, co znaczy „zawojować świat”. Otóż nie wiem. Mogę się jedynie domyślać. Dam szybki przykład kogoś, kto według mnie zawojował świat. Jest to Jezus Chrystus. Tak, właśnie tak myślę – i pierwszy kto przychodzi mi do głowy, kiedy słyszę o zawojowaniu świata, to właśnie On. Nie chcę tego tłumaczyć. Na pewno nie teraz.
Może podam kolejne przykłady. Sokrates, Arystoteles, Platon. Osoby żyjące bliżej naszych czasów. Einstein, Tesla, Edison. Jest ich mnóstwo. Politycy, filozofowie, teolodzy. Świetnym tu przykładem może być Jan Paweł II.
A co z Hitlerem? Teraz tak pomyślałem o nim. Hitlera – wykluczam. Nie przyczynił się on do rozwoju ludzkości, a wprost przeciwnie. On według mnie nie zawojował świata. To raczej negacja zawojowania świata.

Ale czym właściwie jest zawojowanie świata na swoim podwórku. Jak dla mnie jest to po prostu dobre życie. To przeżycie swojego życia jak najlepiej się potrafi, wykorzystanie w 100% swojego potencjału. Czasem możemy zawojować świat, mimo tego nikt – oprócz osób z bliskiego nam otoczenia – o tym nie usłyszy. Ale to nie jest aż takie ważne. Najważniejsze byśmy żyli i postępowali w zgodzie z nami samymi oraz w zgodzie z prawami natury. Rozwijać się, nie krzywdząc przy tym innych.

Znajoma spytała mnie się także, skąd wiem, o czym marzą piękne wewnętrznie kobiety. Otóż – znów – nie wiem. I znów domyślam się tylko. A i tak jestem pewnie daleki od tego, by się dowiedzieć prawdy na ten temat. Mogę tylko obserwować, analizować, wnioskować. Na pewno nie każda piękna wewnętrznie kobieta marzy o tym samym. Ale wydaje mi się, że mało z nich ma za swój cel główny i szczyt swoich marzeń zawojować tyłkiem świat. Choć może się nie znam… Może się mylę… Może moje myślenie jest błędne, a ja żyję w świecie fantazji. Trudno. Jest w tym świecie całkiem miło, fajnie i przyjemnie!
                                                                                                               


Chłopcy wolą blondynki


Kiedyś zobaczyłem w Internecie wpis, który bardzo mnie zainteresował. To chyba dlatego, że nieco się z nim utożsamiałem. Brzmiał on mniej więcej tak: „chłopcy wolą blondynki, mężczyźni wolą brunetki”. Coś w tym jest – pomyślałem. To fakt, że fenomen blondynek zawsze był dla mnie nie do końca zrozumiały.
Jednak dziś zobaczyłem na F.B. dużo ciekawszy wpis, mianowicie: „chłopcy wolą blondynki, mężczyźni w d*pie mają kolor włosów”. Z tym tekstem utożsamiam się jeszcze bardziej. Być może nie mam w d*pie koloru włosów, ale to, jaki kolor włosów ma kobieta, nie ma większego znaczenia. Widziałem piękne kobiety, które nie miały włosów wcale (na głowie!) albo miały włosy bardzo krótkie. Kolor włosów nie odgrywa tu jakiejś wyjątkowej roli i nie jest wyznacznikiem urody.
Znów zawieje z mojej strony truizmem, ale zawsze piszę to, co myślę. Według mnie w kobiecie najpiękniejsza jest osobowość, charakter, serce, umysł... Znam ładne zewnętrznie kobiety, ale ich wnętrze mi się nie podoba, przez co kobiety te bardzo dużo tracą w moich oczach. Znam także nie-za-ładne zewnętrznie kobiety, które mają piękne wnętrzna – i przez to podobają mi się one.
I jeszcze jedna rzecz a propos d*py i płci pięknej. Nie lubię kobiet, które myślą, że d*pą zawojować można świat. Owszem, jakąś część świata tyłkami zawojować możecie, ale to nigdy nie będzie ten świat, o którym marzą Wasze piękne wewnętrznie koleżanki. To trochę inne pojmowanie znaczenia zwrotu „zawojować świat”. Ale o tym napiszę jeszcze nieraz. Czołem!