wtorek, 3 kwietnia 2012

Anty-komunizm w Matrix'ie

Dziś, kiedy czekałem na przystanku w Łodzi na tramwaj do Konstantynowa, który jeździ coraz rzadziej, przypomniała mi się pewna rozmowa, jaką odbyłem z Panem Profesorem, z którego poglądami nie zgadzam się do końca, ale którego bardzo lubię.

Rozmowa ta nie była długa. Wymiana kilku zdań. Dodam, iż Profesor ten jest – żeby rzec delikatnie – prawie-że bez włosów na głowie. To, że jego intelekt błyszczy mocniej niż łysina, jest rzeczą wiadomą niemal wszystkim, którzy Profesora znają. Pan Profesor powiedział mi podczas tej rozmowy taką oto rzecz: - Przemku, w dzisiejszych czasach, kiedy ktoś mówi, że jest anty-komunistą, to tak samo, jakbym ja powiedział, że jestem włochaty – poczym wskazał na swoją gołą czaszkę.

Jesteśmy tak bardzo przesiąknięci niektórymi sprawami, że nie znamy kompletnie innego życia, innego stylu myślenia, innego systemu. Czasem rzeczy, które według nas stoją między sobą w opozycji, grają po tej samej stronie, w tej samej drużynie. To trochę jak w The Matrix, nie sądzicie?

Tak więc zanim staniemy po którejś ze stron, powinniśmy swoją decyzję przemyśleć dobrze, żebyśmy potem nie żałowali. Nieraz opowiadałem się po stronie którejś partii lub człowieka, dziś już tego nie robię lub robię to bardzo rzadko. Czuję, że ci wszyscy ludzie grają w jednej drużynie. Dziś słucham siebie i swojej intuicji, to ona mnie prowadzi. Czytam Biblię, modlę się do Boga i do Jezusa Chrystusa. To śmieszne dla wielu, niejeden raz słyszałem, że jestem zacofany. Trudno. Mogę taki być. Dobrze mi z tym, bo postępuję w zgodzie z samym sobą. A jeśli żyję w Matrixie, a moja intuicja i wolna wola, to tylko iluzja – trudno, jakoś się z tym pogodzę, choć będzie to smutne.