niedziela, 24 października 2010

W myśl zasady DSM

Czy jestem egoistą? – Pytam sam siebie. I sam sobie próbuję odpowiedzieć na to pytanie. – Myślę, że trochę jestem. I zdaję sobie z tego sprawę.

Ale teraz pytanie następne: czym inni ludzie kierują się w życiu? – Ponoć kierują się tym, by unikać cierpienia i dążyć do przyjemności. No bo, czy ktoś z nas świadomie wybiera cierpienie? Chyba nie ma takich ludzi. A jeśli są – to ja ich nie znam.

Podaję przykład: Mamy człowieka, który sam sobie zadaje ból fizyczny. Ten człowiek, niech to będzie mężczyzna, lubi także, gdy ból zadają mu inni, szczególnie kobiety. Często stosuje praktyki sado-masochistyczne podczas sytuacji seksualnych.

No, i co teraz? Ano to, że ten facet świadomie wybiera ból i cierpienie. Ale przecież On to lubi. Sprawia Mu to PRZYJEMNOŚĆ. Czyli ten człowiek kieruje się zasadą wspomnianą przeze mnie w akapicie wyżej.

Podaję następny przykład: Mamy człowieka, który pomaga innym. Permanentnie przelewa pieniądze na konta fundacji pomagającym osobom niepełnosprawnym. To dobry człowiek – to prawda. Tak myślę.

Ale On także postępuje w myśl zasady wyrażonej przeze mnie w pierwszym akapicie. Pomaganie innym sprawia Mu przyjemność. I czy to nie jest egoizm? Anthony De Mello powiedział o tego typu praktykach, że jest to także egoizm, tyle tylko, że egoizm wyrafinowany.

Oczywiście: dobrze, że są tacy ludzie. Tacy ludzie na pewno zasługują na szacunek. Tylko, jeśli ktoś czuje się wspaniały i wyjątkowy dlatego, że pomaga innym – to już nie jest takie fajne.

Myślę, że każdemu człowiekowi na ziemi można zarzucić egoizm. A jeśli nie każdemu – to na pewno większości ludzi. Nikt świadomie nie wybiera cierpienia – takie jest moje zdanie.

Piszę na swoim blogu sporo o radości. Często wieje tu optymizmem. Powtarzam mantrę, że życie jest piękne. A dziś jedna osoba spytała mnie: jak możesz mówić, że życie jest piękne, skoro na ziemi tyle nieszczęść? Dalej pytała: gdybyś był kobietą i stracił dziecko w 9 miesiącu ciąży, nadal twierdziłbyś, że życie jest piękne? Mówiła dalej: na Haiti panuje zaraza, która zabija ludzi. I jeszcze mówiła: jesteś egoistą.

Jestem egoistą. Potwierdzam to. Jestem! Ale zdaję sobie sprawę z tego, że na Ziemi jest dużo nieszczęścia… Wiem: dużo osób cierpi. Naprawdę, wiem o tym, mimo tego, że jestem egoistą. I sprawia mi ból patrzenie na cierpienie innych. Jestem wrażliwą osobą.

Ale ja nie chcę pisać na swoim blogu o cierpieniu – to po pierwsze. Po drugie: to, że będę o tym pisał, raczej tym osobom nie pomoże. A jeśli ktoś ma ochotę oglądać cierpienie – niech włączy telewizor. Tam jest tego mnóstwo.

Nie piszę tego złośliwie. Wiem, że osoba, który „zarzuciła” mi zbytni optymizm, nie zrobiła tego złośliwie. To była trochę prowokacja. Dobra prowokacja, która spowodowała, że do mojej głowy przyszły lekkie, ale takie bardzo leciutkie wątpliwości. No i przyszły też przemyślenia.

Jeśli chce się zrobić coś dobrego dla ludzkości – trzeba mieć na to siłę. A defetyzm takiej siły nie dostarcza. Owszem, mocny defetyzm może sprawić, że wreszcie się otrząśniemy, ale w stanie czarnowidztwa, które nas opanowuje całych – nic dobrego nie zrobimy. Chyba że się przebudzimy. Albo otrząśniemy.

Chciałbym zrobić coś dobrego dla LUDZKOŚCI. Dla wszystkich! Chciałbym zostawić świat po sobie lepszym. Tak, aby jeszcze długo po tym jak odejdę – został po mnie ślad. Najlepiej jakby został po mnie ten ślad już na zawsze.

Chciałbym, aby wszyscy ludzie na świecie byli szczęśliwy. Aby żyli jak bracia. Bo czyż właśnie braćmi nie jesteśmy? Braćmi i siostrami?

Chciałbym, aby został po mnie trwały i głęboki ślad dla następnych pokoleń. Żeby pamiętali mnie jedni, inni wspominali z opowieści, może czytali moje zapiski – pamiętali jako kogoś, kto coś DOBREGO zrobił dla świata.

Mówię jak egoista – wiem. I jest to nieco egoistyczne – tak. Ale chcę tego! Chcę osiągnąć w tym życiu jak najwięcej. Zdobyć jak największe szczyty. Ale te szczyty, które naprawdę są wielkie. Te szczyty, które służą ludzkości. Dla mnie nie jest szczytem, że ktoś jest premierem. Chyba że jest to premier, który jest premierem po to, żeby zrobić coś naprawdę DOBREGO  dla ludzkości. Wtedy ok. – taki premier jest ok.

I w myśl zasady DSM.

DSM – jak Dobro Szacunek Miłość

PS: aby zrobić coś dobrego dla ludzkości – trzeba być optymistą

Pozwolić sobie na głupotki

Tak więc, jak już wspominałem w poprzednim poście: Projekt TY2S ruszył. Tak naprawdę, wystartował wczoraj. Dziś jest kontynuacja. Drugi dzień mojego przedsięwzięcia.

Teraz muszę być konsekwentny. I, co by się nie działo, tysiąc słów (albo i więcej) dziennie napisać. Tak, to będzie także dla mnie próba. Sprawdzian, czy mój niegdyś słomiany zapał dziś już się tak szybko nie wypali. Nie spłonie w kilka chwil.

Jedną piątą dziennego projektu już wykonałem kilka godzin temu. Jeszcze około 60 słów i wykonam 1/3 dziennego projektu. Także jest nieźle. A to, że znów piszę o niczym – to nieważne. Przyjdzie taki czas, że zacznę pisać na poważne tematy. Zresztą: myślę, że moje publikacje dla internetowej gazety są w miarę poważne. A więc tutaj mogę sobie pozwolić na głupotki. 

TY2S Projekt rozpoczęty

Wczoraj założyłem sobie, że zrobię tysiaka, no i udało się – zrobiłem tysiaka. To prawie tak, jakbym zarobił tysiaka. I mam zamiar robić takiego tysiaka każdego dnia aż do piątku. Łącznie z piątkiem. I wiecie co? Mam nawet nazwę dla tego – nazwijmy to – projektu. Oto ona: Tysiąc Słów Projekt.

Skrót będzie brzmieć: Te-Igrek-Dwa-eS. A będzie pisany w ten sposób: TY2S. Wyjaśnię, dlaczego właśnie tak, a wyjaśnię po to, żeby każdy zrozumiał. A więc mamy: Tysiąc Słów Projekt. Skrót od „tysiąc” to tys. Skrót od słowa „słów” to literka s. Czyli mielibyśmy TYSS – właśnie taki skrót dla „Tysiąc Słów”. Ale zamiast dwóch literek s, wolę wstawić dwójkę przed literkę s – co będzie znaczyć, że są one dwie. Ależ to pogmatwałem. Aha, jeszcze jedno: od słowa „projekt” nie tworzę skrótu. Tak więc mamy:  TY2S Projekt.

Być może nazwa jest głupkowata. Być może jest też mało ambitna. Ale powstała ona u mnie w głowie – ona i skrót od niej – jakieś 6 lat temu. Wtedy TY2S Projekt znaczyło coś zupełnie innego. Ale wczoraj w nocy – a może było to już dzisiaj – gdy leżałem w łóżku, przypomniał mi się skrót TY2S i jego nazwa.

Przypomniał mi się i postanowiłem zastosować TY2S Projekt do tego co robię teraz. Czyli do mojego postanowienia. Postanowienia, że do piątku – łącznie z piątkiem 29 listopada – będę pisał dziennie co najmniej tysiąc słów. Tak więc: TY2S Projekt – dzień drugi rozpoczęty.