czwartek, 30 sierpnia 2012

8-ego września super koncert w Aleksandrowie


Wygrałem wczoraj wejściówkę na świetny koncert, który odbędzie się w Aleksandrowie Łódzkim już 8-ego września, czyli stosunkowo niedługo. Bardzo się cieszę. Dziś rano byłem odebrać swoją nagrodę, którą wręczyły mi miłe Panie z Wydziału Informacji i Promocji Aleksandrowa Łódzkiego. Pozdrawiam z tego miejsca wszystkich, którzy tam pracują. Dziękuję za wejściówkę! A Was, Moi Drodzy, zapraszam na koncert!

środa, 29 sierpnia 2012

Dwa cytaty na dobranoc


Dwa cytaty przed snem. Takie na dobranoc.

„Człowiek uchodzi za takiego, ile jest wart. To, kim jest, wyryte jest na jego twarzy, w jego sylwetce, w jego losach, literami światła, które potrafią odczytać wszyscy oprócz niego samego... Jeśli nie chcesz, aby myślano, że jesteś zdolny zrobić to czy tamto, po prostu nigdy tego nie rób. Człowiek może udawać głupka gdzieś głęboko na pustyni, ale każda drobina piasku będzie patrzeć i obserwować”

Emerson

"Każdy człowiek dba o to, aby jego sąsiad nie oszukiwał go. Ale nadchodzi taki dzień, kiedy zaczyna on dbać o to, aby samemu nie oszukiwać sąsiada. Odtąd wszystko idzie dobrze. Zmienił swój wózek targowy w rydwan słońca"
Hill

Cytat N. Hilla (3)


Oto następny cytat Napoleona Hilla:

„Zapalamy się jak świece, na chwilę. Świecimy przez moment, po czym gaśniemy! Dlaczego nie możemy żyć tak, podczas tego krótkiego pobytu na ziemi, żeby kiedy Wielki Powóz zwany Śmiercią podjedzie i ogłosi, że nasza wizyta na tym padole właśnie się kończy, być gotowymi zwinąć nasze namioty i jak Arabowie na pustyni bez słowa podążyć za tym Powozem w Ciemność i Nieznane, nie czując strachu ani drżenia?”

Choć mamy jeszcze sierpień, nie męczę Was tak bardzo moim postanowieniem, które cały czas jest przeze mnie dotrzymywane. Ale, tak jak mówię, w tej kwestii, od 13 sierpnia, bez zmian. Czyli non stop, bez przerwy – do przodu. 

niedziela, 26 sierpnia 2012

Cytat N. Hilla (2)


Kolejny świetny cytata Napoleona Hilla:

„Modlitwa zawsze działa, kiedy jest poparta bezwarunkową WIARĄ. Jest to prawda, której nikt nie zaprzeczy, chociaż także jest to prawda, której nikt nie potrafi wyjaśnić. Wiemy tylko, że modlitwa działa, kiedy WIERZYMY, że będzie działać. Modlitwa bez wiary nie jest niczym więcej, jak tylko pustym zbiorem słów”

sobota, 25 sierpnia 2012

Cytat N. Hilla


Dzisiejszy dzień zaczynam takim oto cytatem Napoleona Hilla:

‎"Zbyt często popełnia się błąd w wyborze życiowej drogi, podejmując pracę, która wydaje się być najbardziej dochodowa z finansowego punktu widzenia, nie biorąc pod uwagę wrodzonych zdolności. Jeśli same pieniądze dawałyby sukces, to takie działanie byłoby w porządku, ale sukces w swojej najwyższej i najszlachetniejszej formie wymaga spokoju ducha, radości i szczęścia, jakie są udziałem tylko takiego człowieka, który odnajdzie pracę, jaką lubi najbardziej"

Aż prosi się, by zadedykować te słowa wszystkim tym, którym wydaje się, co jest dla mnie najlepsze… 

piątek, 24 sierpnia 2012

Polska to piękny kraj


Polska to piękny kraj. Mieszka w nim mnóstwo pozytywnych osób dobrego serca. Spotykam ich na co dzień - w drodze do pracy, z pracy lub gdy załatwiam inne sprawy. Jeżdżę autobusami, busami i tramwajami, które przepełnione są ekstra ludźmi. Nie ma dnia, by ktoś nie uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Jeśli ktoś mówi, że Polska to dziwny kraj ("polskość to nienormalność"), a Polacy to dziwni ludzie - niech ucieka stąd szybko za granicę i nie psuje już tego pięknego Narodu od środka, bo nie służy to niczemu dobremu, a psuje wiele fajnych rzeczy. Pozdrawiam wszystkich Pozytywnych Polaków i wszystkie Uśmiechnięte Polki :-)

- mój status z F.B. z dn. 22.08.2012

wtorek, 21 sierpnia 2012

Mamo, Przemek nie jest...


Jakiś czas temu syn mojej znajomej – chłopiec niespełna 10 letni, którego bardzo polubiłem, kiedy go tylko poznałem – powiedział swojej mamie piękną rzecz, którą to potem ta mama, moja znajoma, mi przekazała. A szło to mniej więcej tak: „Mamo, Przemek nie jest niepełnosprawny. Przemek tylko nie ma rąk.” Powiem szczerze, że urzekły mnie te słowa. Będę pamiętał je już zawsze.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Kosmiczny fallus


Śniło mi się dziś zdjęcie, na którym znajdował się NOL (Niezidentyfikowany Obiekt Latający), czyli UFO (Unidentifidet Flying Object). Zdjęcie owe było czarno-białe. Przedstawiało NOL ciemnego koloru unoszące się bokiem na tle szarego nieba. Nie wiem czemu, ale obrazek wydawał mi się podejrzany. Pomyślałem, że to mistyfikacja.

Nie pomyliłem się. Nie wiem, w jaki sposób to zrobiłem i co to było za zdjęcie, ale udało mi się zajrzeć pod spód UFO. I okazało się, że to nie jest żadne UFO, a telefon komórkowy posiadający wbudowany aparat fotograficzny. Wiem, że specjaliści fachu by się obrazili, zarzucając mi, że to nie jest żaden aparat, a tylko coś, co próbuje robić zdjęcia – ale mniejsza z tym.

Tak że zajrzałem pod spód NOL, który okazało się, że nie jest żadnym NOL, a telefonem komórkowym koloru srebrnego, wpadającego w szary odcień. Zobaczyłem tam także obiektyw od wbudowanego aparatu fotograficznego. I co właściwie z tego wszystkiego wynika?

Ano – nic. Poza tym, że sen był naprawdę ciekawy. Uczyniłem też niechybnie w głowie jego szybką i niezbyt wnikliwą analizę. Jeśli wierzyć niektórym źródłom, to UFO śniło mi się pewnie dlatego, ponieważ kilka dni temu przeczytałem parę artykułów na jego temat. Kiedy oglądałem zdjęcia NOL, większość z nich wydawała się być naciąganymi obrazkami, mało realistycznymi, przypominało raczej mistyfikacje. Też pewnie dlatego sprawdziłem to zdjęcie ze snu i okazało się, że UFO to nie jest żadne UFO. Ani nawet NOL.

Telefon komórkowy, który zobaczyłem, okazał się być bardzo podobnym do tego, który kilka dni temu oglądałem na pewnym zdjęciu znajdującym się właśnie na opakowaniu od tego telefonu. Było to u moich znajomych. Wtedy też, kiedy zobaczyłem z daleka to zdjęcie, dałem się zwieść pozorom. Wydawało mi się, że jest to zupełnie inny telefon, niż był w rzeczywistości. Podobnie jak z tym zdjęciem ze snu, odkryłem swój błąd, dopiero wtedy, kiedy zobaczyłem opakowanie z bliska.

Wiem, że można pod ten sen naciągnąć i podciągnąć wiele rzeczy. Chyba pisał o tym U. Eco. Jeśli weźmiemy jakąś datę np. 08.01.1985 (data moich urodzin) i zaczniemy wyczyniać z jej cyframi przeróżne kombinacje, mnożąc je, dzieląc, dodawać i odejmować – zawsze otrzymamy coś zastanawiającego i trochę tajemniczego.

Nie będę teraz tego czynił, ale próbowałem już takiej ekwilibrystyki cyfrowej w przeszłości. Ostatnim razem było to z datą, a dokładniej z rokiem powstania kaplicy znajdującej się na cmentarzu w Bełdowie. Dodawałem jakieś cyfry z tego roku, potem je odejmowałem i wyszło mi coś ciekawego. Co? – nie pamiętam, ale na pewno nie była to godzina ani dzień mojej śmierci. Chociaż – kto to wie… Powiało trochę grozą? Nie?

To teraz powiem Wam, jak było naprawdę z tym snem. To UFO to freudowski fallus, który po wnikliwym zbadaniu okazało się, że nie jest tam żadnym fallusem UFO (czyli fallusem kosmicznym, niezwykłym), a zwykłym, pospolitym pseudo-aparacikiem, który myśli, że jest super. Hm, tak swoją drogą – ciekawe do kogo należy ten telefonik z mojego snu…? 

Komentarze


Wczorajszy tekst „Moja hipokryzja” jest mało estetyczny. Nie równo justowany. Od miejsca, w którym cytuję autora artykułu „Woodstock nie dla wszystkich”, dzieje się coś dziwnego: pod napisanymi przeze mnie słowami znajduje się jakieś jasne tło, które sprawia, że tekst wygląda nieładnie. Chciałbym to naprawić, lecz idzie mi opornie – nie wiem, czemu tak się dzieje. Postanawiam, póki co, zostawić to takie, jakie jest.

Muszę powiedzieć, że bardzo mi miło, ponieważ pod ww. tekstem pojawił się pierwszy komentarz, którego autorem jest mój wirtualny znajomy Piotr Olszówka (dla zainteresowanych: po prawej stronie, w aplikacji „Blogi, które czytam”, znajduję się także odnośnik do bloga Piotra – „Królewskie psy. Fantasy z Morrigan w tle”).

Piotr, a także inni czytelnicy mojego bloga, muszą mi wybaczyć, ale nie będę polemizował z tym komentarzem. Jak to się mówi – jestem jeszcze za cienki w uszach. Kiedy tylko przytyję w tym miejscu i moja wiedza wzrośnie, chętnie będę podejmował się dyskusji. A stanie się to już niedługo – taką mam nadzieję. Zresztą jest to proces nieustanny, który cały czas trwa. Tak że, Piotrze, komentuj dalej – będzie mi i jest cały czas bardzo miło. Czekaj na rekontrę (w tym momencie puszczam tak zwane oczko).

Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu o innych komentarzach, które pojawiają się na F.B. Wśród najbardziej aktywnych ostatnimi czasy są dwie kobiety. Renata i Mariola. Renatkę, a właściwie to Renię, znam osobiście, Mariolkę, podobnie jak Piotra, tylko wirtualnie. Osobom, które wymieniłem w tym wpisie, a także wielu innym ludziom, którzy obserwują mojego bloga – dziękują za aktywność.

To by było na tyle. Na tę chwilę kończę i życzę wszystkim udanej niedzieli. 

sobota, 18 sierpnia 2012

Moja hipokryzja


Jeśli chodzi o moje postanowienie z dnia 13. sierpnia, to oznajmiam
z przysłowiową – wiadomo dlaczego przysłowiową – ręką na sercu, że postanowienia dotrzymuję, jak to się mówi, twardo, choć nie ukrywam, że miałem już chwile, w których byłem blisko tego, by polec. Mimo wszystko – udało się,
i bardzo mnie to cieszy, bo jeśli chcę być poważnym człowiekiem – a chcę tego całym sercem – moje słowa także powinny, a nawet muszą, być poważne. Być może nie jest to super interesujący temat, ale, jak powiedziałem, a raczej napisałem 13. sierpnia na blogu: będę Was, drodzy Czytelnicy, co najmniej do końca miesiąca męczył wpisowo owym postanowieniem. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. OK., to by było tyle a propos.

Teraz trochę z innej beczki.
Przeczytałem kilka godzin temu na portalu Prokapitalizm.pl (http://prokapitalizm.pl/) ciekawy artykuł zatytułowany „Woodstock nie dla wszystkich” (http://prokapitalizm.pl/woodstock-nie-dla-wszystkich.html#more-17584). Nie będę streszczał ani recenzował (i tak tego nie umiem) owego tekstu,
a dla wszystkich zainteresowanych w poprzednim zdaniu podaję link do całego artykułu.
Autor tekstu był uczestnikiem Przystanku Woodstock. Widział on występ
i przemowy zarówno prezydentów Polski i Niemiec, jak i Biskupa Tadeusza Pieronka, który odpowiadając na pytanie, dlaczego Kościół nie chce zrezygnować
z celibatu skoro tyle księży jest podejrzewanych o kontakty seksualne z kobietami, powiedział bardzo ciekawą rzecz, mianowicie (cytuję autora):
 Tak samo można by zrezygnować z instytucji małżeństwa, skoro jest tak wiele zdrad i rozwodów. Wcześniej Bp Pieronek dał do zrozumienia, że tego typu seksualne sytuacje
w Kościele nie są powodem do tego, by rezygnować z celibatu.
Nie jest to do końca moja sprawa, ponieważ nie utożsamiam się całkiem
z Kościołem Rzymsko Katolickim, choć na mszy jestem obecny prawie w każdą niedzielę. Spowiadam się także dosyć często – przynajmniej raz w miesiącu. Jednak, mimo tego, robię wiele rzeczy, które sprzeczne są z doktrynami KRK. Pierwszy mój grzech przeciw Kościołowi jest taki, że na spowiedzi nie mówię księdzu wszystkiego, co według zasad spowiedzi powiedzieć powinienem. Uważam, że nie muszę. Tak, wiem, to głupie. Jestem hipokrytą – zdaję sobie z tego sprawę. Są jednak takie grzechy, z którymi rozliczam się tylko przed Bogiem. Drugi mój grzech przeciwko Kościołowi jest poważniejszy, ponieważ uważam, że KRK nie jest jedyną drogą do Boga i Zbawienia. Według mnie KRK to tylko symbol. Symbol, który może nam pomóc w drodze do doskonałości. Powiedziałem o tym już nieraz. Kościół jest miejscem i sposobem, przez który kształtuję siebie i swój charakter.
Ale wracając do Woodstocku…

Kościół Rzymsko Katolicki funkcjonuje od ok. 2000 lat. Dlatego też dziwią mnie rady niektórych ludzi, bo często są to ludzie, którzy wcale nie utożsamiają się
z Kościołem, a wprost przeciwnie – to Jego adwersarze. Pewnie gdyby nie zasady obowiązujące w Kościele – takie jak właśnie celibat – Kościoła by dziś nie było. Nie przetrwałby tak długo. Więc rady i wskazania niektórych osób, chcących znieść celibat lub pozwolić kobietom na to, by były księżmi – są dla mnie mało zrozumiałe. Choć jest tu we mnie trochę empatii, bo jakiś czas temu miałem podobne postulaty, jak ci ludzie, ale co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze – uważałem się wtedy za ateistę. I tym optymistycznym akcentem – że ateistą już nie jestem! – kończę ten wpis.

PS Tak mi się przypomniało…
Wiecie, kim jest ateista?
Kimś, kto walczy z czymś, czego według niego nie ma.
Tak, wiem, trochę to uproszczone, ale coś w tym jest, prawda? Dobrej Nocy!
                                                                                                               


Trochę zazdroszczę


Wspomniałem coś tam wczoraj o zawojowaniu świata. Nie udało mi się nawet lekko liznąć tego tematu. Jest on jak rzeka. Długi, niewyczerpany. Każdy może mieć
w kwestii wojowania świata swoje własne zdanie. Mam je i ja. Każdy może się z tym zdaniem nie zgadzać. Gdy wczoraj odłożyłem pióro (czyt. wyjąłem z ust ołówek, którym klikam w klawiaturę), włączyłem sobie tę oto piosenkę (link): http://www.youtube.com/watch?v=1wYNFfgrXTI&feature=BFa&list=AL94UKMTqg-9A5K8SuV1Xsv4eSZJptYgpc, i pomyślałem, że ten koleś, znaczy Eminem, jest kimś, kto zawojował świat. Na F.B. napisałem, że jest on geniuszem. Możemy twierdzić, że nie robi on rapu (a pseudo-rap), że jest komercyjny, że jest zbyt kontrowersyjny, że tworzy pod publikę, ale nie możemy mu odmówić braku charyzmy. Jego muzyka porusza serca. Ma moc, której możemy pozazdrościć. Przyznaję się, że ja trochę zazdroszczę…
                                                                                                               

piątek, 17 sierpnia 2012

O czym marzą piękne kobiety


Znajoma spytała mnie, co znaczy „zawojować świat”. Otóż nie wiem. Mogę się jedynie domyślać. Dam szybki przykład kogoś, kto według mnie zawojował świat. Jest to Jezus Chrystus. Tak, właśnie tak myślę – i pierwszy kto przychodzi mi do głowy, kiedy słyszę o zawojowaniu świata, to właśnie On. Nie chcę tego tłumaczyć. Na pewno nie teraz.
Może podam kolejne przykłady. Sokrates, Arystoteles, Platon. Osoby żyjące bliżej naszych czasów. Einstein, Tesla, Edison. Jest ich mnóstwo. Politycy, filozofowie, teolodzy. Świetnym tu przykładem może być Jan Paweł II.
A co z Hitlerem? Teraz tak pomyślałem o nim. Hitlera – wykluczam. Nie przyczynił się on do rozwoju ludzkości, a wprost przeciwnie. On według mnie nie zawojował świata. To raczej negacja zawojowania świata.

Ale czym właściwie jest zawojowanie świata na swoim podwórku. Jak dla mnie jest to po prostu dobre życie. To przeżycie swojego życia jak najlepiej się potrafi, wykorzystanie w 100% swojego potencjału. Czasem możemy zawojować świat, mimo tego nikt – oprócz osób z bliskiego nam otoczenia – o tym nie usłyszy. Ale to nie jest aż takie ważne. Najważniejsze byśmy żyli i postępowali w zgodzie z nami samymi oraz w zgodzie z prawami natury. Rozwijać się, nie krzywdząc przy tym innych.

Znajoma spytała mnie się także, skąd wiem, o czym marzą piękne wewnętrznie kobiety. Otóż – znów – nie wiem. I znów domyślam się tylko. A i tak jestem pewnie daleki od tego, by się dowiedzieć prawdy na ten temat. Mogę tylko obserwować, analizować, wnioskować. Na pewno nie każda piękna wewnętrznie kobieta marzy o tym samym. Ale wydaje mi się, że mało z nich ma za swój cel główny i szczyt swoich marzeń zawojować tyłkiem świat. Choć może się nie znam… Może się mylę… Może moje myślenie jest błędne, a ja żyję w świecie fantazji. Trudno. Jest w tym świecie całkiem miło, fajnie i przyjemnie!
                                                                                                               


Chłopcy wolą blondynki


Kiedyś zobaczyłem w Internecie wpis, który bardzo mnie zainteresował. To chyba dlatego, że nieco się z nim utożsamiałem. Brzmiał on mniej więcej tak: „chłopcy wolą blondynki, mężczyźni wolą brunetki”. Coś w tym jest – pomyślałem. To fakt, że fenomen blondynek zawsze był dla mnie nie do końca zrozumiały.
Jednak dziś zobaczyłem na F.B. dużo ciekawszy wpis, mianowicie: „chłopcy wolą blondynki, mężczyźni w d*pie mają kolor włosów”. Z tym tekstem utożsamiam się jeszcze bardziej. Być może nie mam w d*pie koloru włosów, ale to, jaki kolor włosów ma kobieta, nie ma większego znaczenia. Widziałem piękne kobiety, które nie miały włosów wcale (na głowie!) albo miały włosy bardzo krótkie. Kolor włosów nie odgrywa tu jakiejś wyjątkowej roli i nie jest wyznacznikiem urody.
Znów zawieje z mojej strony truizmem, ale zawsze piszę to, co myślę. Według mnie w kobiecie najpiękniejsza jest osobowość, charakter, serce, umysł... Znam ładne zewnętrznie kobiety, ale ich wnętrze mi się nie podoba, przez co kobiety te bardzo dużo tracą w moich oczach. Znam także nie-za-ładne zewnętrznie kobiety, które mają piękne wnętrzna – i przez to podobają mi się one.
I jeszcze jedna rzecz a propos d*py i płci pięknej. Nie lubię kobiet, które myślą, że d*pą zawojować można świat. Owszem, jakąś część świata tyłkami zawojować możecie, ale to nigdy nie będzie ten świat, o którym marzą Wasze piękne wewnętrznie koleżanki. To trochę inne pojmowanie znaczenia zwrotu „zawojować świat”. Ale o tym napiszę jeszcze nieraz. Czołem! 

czwartek, 16 sierpnia 2012

Samodyscyplina, wytrwałość, koncentracja


Trzymam się sztywno postanowienia z dnia 13 sierpnia. Nic nie pisałem przez dwa dni, ponieważ byłem zajęty. Między innymi pracą dla Spółdzielni Socjalnej „KONSTANS”. Nie wspominałem chyba jeszcze o tym na moim blogu, ale pracuję obecnie właśnie
w „KONSTANS”, spółdzielni, którą założyłem wraz z pięcioma koleżankami. Więcej
o naszym społecznym przedsiębiorstwie znajdziecie Państwo tutaj: https://www.facebook.com/pages/Sp%C3%B3%C5%82dzielnia-Socjalna-Konstans/302159106516338?ref=hl. Zachęcam Was serdecznie do polubienia
i udostępnienia na swoim profilu oraz zapraszania swoich znajomych. Będzie mi bardzo miło. Żeby „KONSTANS” funkcjonowało, potrzebni są klienci. Jeśli nie macie Państwo profilu na F.B., to polecam zajrzeć na naszą oficjalną stronę: http://www.konstans.org/.

Wracając do postanowienia, to powtórzę raz jeszcze, że trzymam się go nadal. Wiem, jak ważna jest samodyscyplina i zaparcie. Żeby osiągnąć w życiu zamierzone cele, trzeba żyć w każdej chwili tak, jak najlepiej się umie. Nawet wtedy, a może przede wszystkim wtedy, kiedy nasze samopoczucie jest słabsze, my powinniśmy funkcjonować na 100%. Wiem, że czasem się tak nie da. I proszę mi to wybaczyć, że znów mówię w liczbie mnogiej.
Lekko zbaczając z tematu powiem to, co mówiłem już wiele razy. Nie czuję uprawnienia, by mówić komuś, jak ma żyć. Nigdy nie lubiłem, kiedy mi ktoś prawił rady. Nie lubię tego nadal, choć tych mądrzejszych pouczeń często słucham. Zauważyłem jednak, iż wielu ludzi chce uszczęśliwiać innych na siłę. To takie trochę mierzenie wszystkich swoją miarą. Nie wiem, co oni sobie myślą, bo nie jestem nimi. Ale wnioskuję taką oto rzecz: „ja chcę być taki – to ty też chcesz być taki; ja już jestem taki, a ty chcesz być taki jak ja – więc słuchaj się mnie, mądrzejszego, to też będziesz taki jak ja”. Może to lekko uprościłem. Ale często kiedy słucham ich rad, wydaje mi się, że właśnie w ten sposób myślą.
To teraz im odpowiem: „ja nie chcę być taki, jak ty; chcę być sobą, mam inne priorytety; też będę miał piękny dom i elegancki samochód, ale nie jest to mój cel główny, a tylko jeden ze środków, za pomocą którego go osiągnę”.
W ten oto sposób wróciłem do postanowienia. Wiem, że jeśli chcę osiągnąć swój cel główny, muszę żyć jak najlepiej tylko umiem. Aby tak żyć, muszę trzymać się postanowień. Samodyscyplina, wytrwałość, koncentracja – to cechy, które muszę
w sobie pielęgnować i uskuteczniać. Bez nich, jak to się mówi – przysłowiowa lipa.
Nie zawsze da się żyć na 100%. Wiadomo, jak to  życiu, są gorsze chwile. Jednak dobrze, jeśli tych gorszych chwil jest jak najmniej. A kiedy się pojawiają – trzeba je przetrwać. Nie można im ulegać. Czasem przychodzą chmury, jednak trzeba pamiętać o tym, że pod chmurami jest słońce. Co by się nie działo, jaka to ulewa by nie przyszła, pod chmurami czeka słońce. Czeka po to, by móc znów dla nas zaświecić.

Pisałbym jeszcze długo. Przyszedł jednak czas, by wziąć się za pracę. Jutro na godzinę 13:00 będę w siedzibie „KONSTANS”. Może kiedyś mnie tam odwiedzicie…? Miłego wieczorku od Wieczorka!

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Zaczynamy!!


Zaczynam swoje kolejne postanowienie. Znów mówię o tym publicznie, by się uwiarygodnić i mieć do tego większą motywację. Nie będzie łatwo. Ale muszę wreszcie wygrać. Nie ma wyjścia. To jest konieczne. Co najmniej do końca sierpnia będę Was gnębił tym postanowieniem. A więc zaczynam!
                                                                                                                

środa, 8 sierpnia 2012

Miłe gesty


Wczoraj, kiedy szedłem przez Aleksandrów, spotkałem znajomego, który powiedział mi, że po moich facebookowych postach widać, że zmieniam się na lepsze. Mniej w nich chaotyczności – mówił – więcej ważysz słowa. Oczywiście cytuję z pamięci.
To bardzo miło, że ktoś to widzi. Zmianę, która niewątpliwe we mnie następuje. Ale czy aby na tym nie polega życie? Na zmianach, ulepszaniu, poprawianiu tego, co w nas nie jest doskonałe. Zmieniam się pewnie nie tylko ja, a każdy z nas. Dobrze jednak jest słyszeć tego potwierdzenie, które nas umacnia. Mój znajomy też przeszedł pewną metamorfozę. Jak sam powiedział – dba o siebie. I było to widać!

A dziś dostałem miłą niespodziankę. Na moją skrzynkę mailową przyszedł bardzo pozytywny list od osoby, której osobiście nie znam, a która, jak sama powiedziała, często widuje mnie w Aleksandrowie. Być może i ja ją widuję, ale nie wiem, że to właśnie ta osoba. Nie będę cytował tego listy. Ale jestem nim wielce miło zaskoczony. Osoba ta przyznała się, że czytuje też mojego bloga, także być może ten wpis przeczyta. Mam nadzieję, że nie zdradziłem tu niechybnie jakiejś tajemnicy owej korespondencji… Jeśli tak, proszę dać mi znak, a zaraz to naprawię!

Te dwa wydarzenia, o których powiedziałem wyżej, to dowody na to, że w życiu warto robić swoje. Iść nieustannie do przodu. Mimo tego, że nie zawsze jest z górki, a często jest pod nią. Nie zawsze jest łatwo i przyjemnie, ale czy aby w tym nie tkwi esencja życia, by mierzyć się z kolejnymi przeszkodami? Na swojej drodze nie raz spotkamy ludzi, którym coś w nas podobać się nie będzie. Ale spotkamy też osoby, które docenią w nas to, co dobre. Osoby, które podejdą do nas na ulicy i powiedzą coś miłego. Napiszą pozytywnego maila. To są właśnie piękne chwile, dla których warto żyć!

Czasem nie będą to bynajmniej słowa. Nie będzie to mail. A będzie to zwykły – niezwykły! – uśmiech drugiej osoby. Poklepanie po plecach, serdeczny uścisk dłoni lub jakiś inny miły gest…

piątek, 3 sierpnia 2012

To musi być silna decyzja


Zastanawiam się poważnie nad tym, czy aby nie ruszyć z nowym, poważnym blogiem. Ten, jak już wspomniałem, to forma pamiętnika – choć to nie do końca prawda. Jest to raczej dzienniko-pamiętnik, choć też to prawdą do końca nie będzie. Nie piszę tu codziennie. Nie piszę tu regularnie. Nie publikuję tu także wszystkiego, co napiszę. Wiele rzeczy, które pisuję, nie ogląda nigdy światła dziennego, a jest pisanych to tzw. szuflady. Może to i dobrze. Pisarzem nie jestem, więc lepiej nie chwalić się wszystkim. A to, czym się „chwalę”, także nie jest niczym wielkim. Powiem to po raz enty. I ten blog taki jest. Jaki? Taki zwykły. Nic ciekawego tu nie ma. Ale myśl o tym, by założyć trochę bardziej poważny, nie daje mi spokoju. Taki blog, w którym publikować będę tylko przemyślane teksty… Hm, tak, to niezły pomysł… Trzeba to tylko głęboko przemyśleć. Bo jak już ruszę z nowym blogiem, to będę musiał być konsekwentny. I trzymać się tematyki, i publikować regularnie. To musi być silna, konkretna decyzja!