wtorek, 26 czerwca 2012

Biegamy, biegamy!!


24 czerwca, w niedzielę, odbył się Happening Biegowy „Biegnę, więc jestem”, którego głównym organizatorem był Roman Frank. Trasa biegu to Kwiatkowice-Łask – jak napisane zostało na medalach, które otrzymali uczestnicy. Jednak w praktyce było trochę inaczej, bo biegliśmy z Łasku do Kwiatkowic, ale o tym powiem jeszcze za chwilę.

Roman zaprosił mnie na ten bieg kilka tygodni temu. W sobotę umówiłem się z Piotrem – pracownikiem Wyższej Szkoły Pedagogicznej, a zarazem biegaczem, który we wrześniu tego roku postanowił przebiec drugi raz swoim życiu maraton – że pojedziemy na bieg razem, jego samochodem. I tak się właśnie stało. Piotrek zabrał ze sobą jeszcze Żonę i Syna.

Kiedy dojechaliśmy na miejsce, do Kwiatkowic, pod budynek Ochotniczej Straży Pożarnej, czekało tam już kilkanaście osób. Za ok. 15 minut podjechał autobus, w którego wsiedli wszyscy biegacze, a także osoby towarzyszące. Autobus zawiózł nas do Łasku, gdzie był start biegu.

Trasa biegu wynosiła ok. 17 kilometrów. Byli tacy, którzy twierdzili, że więcej. Ja tam nie wiem. Zrobiłem swoje 10 kilometrów i zszedłem na odpoczynek do autobusu, by dołączyć na ostatnie 4 kilometry. Tyle mi wystarczyło. Być może mógłbym więcej, ale… No właśnie – ale!

Kiedy dobiegliśmy na metę, przywitali nas oklaskami kibice, a także grająca orkiestra strażacka. Potem był smaczny grill, a raczej kiełbaski, które się na nim upiekły. Imprezę uważam, że bardzo udaną. Trochę żałuję, że nie mogłem być 23 czerwca na biegu, który odbył się dla Diabeciaków, a którego organizatorem była łódzka Straż Miejska.

Tak a propos, to przeżywam jeszcze pielgrzymkę biegową z Łodzi do Studzienicznej. Dziś dostałem na maila nowopowstały plakat z tej imprezy, który umieściłem na początku wpisu. Myślę, że jest niezły, prawda?