sobota, 11 czerwca 2016

Krótki czewcowy sobotni wpis

Witajcie! To była naprawdę udana sobota - choć jeszcze się nie skończyła. Ostatnio budzę się przed budzikiem. Dziś także tak było. Ok. 5:45, a może i wcześniej. Budzik nastawiony był na 6:00. W uszykowaniu się, jak zawsze, pomogła mi moja ukochana Kobieta, która potem mnie i jej córkę, zawiozła na dworzec Łódź Kaliska, skąd też o 8:13 ruszyliśmy do Warszawy. Tylko ja i córka Monisi - ona pojechała do pracy. O godzinie 11:00 w Warszawie zacząłem trening w Centrum Walki. Trwał on dwie godziny i był, jak ja to lubię mówić - naprawdę konkretny.  Potem poszedłem razem z córką Monisi na Festiwal Sztuk Koreańskich, jako że interesuje się ona kulturą tego państwa. Byłem już w Korei Południowej, także taki festiwal, choć to przyjemna rzecz, nie wywarł aż na mnie tak ogromnego wrażenia. Jednak jej się naprawdę podobał. I choć byłem mocno zmęczony, chciałem z nią tam być. Bo nie ja jestem tu najważniejszy. Ktoś ostatnio mnie uczy, że innego człowieka trzeba zawsze stawiać przed sobą. Mimo tego, że nie zawsze mi to wychodzi idealnie, chcę odrobić tę lekcję. 

Do domu wróciliśmy jakąś godzinę temu. Kończę ten wpis i szykuję się do spania. Życzę Wam dobrej i spokojnej nocy! :-)