sobota, 19 listopada 2011

Uprzejmość

Jadę przez Łódź tramwajem. W środku jest pełno ludzi. Wszystkie miejsca siedzące są zajęte. Stojący ludzie tłoczą się, co chwila ktoś zawadzi nogą lub torbą o osobę znajdującą się obok. Mnie jest w miarę wygodnie. Opieram się o jedną z poręczy. Wzrok i myśli skupiam w jednym punkcie, ćwicząc koncentrację.

Na przystanku przy Manufakturze do tramwaju wchodzi kobieta w ciąży. Widzę, że nie ma gdzie usiąść, więc reaguję, mówiąc w stronę czterech osób zajmujących podwójne fotele: „Proszę ustąpić miejsca tej pani”.

Wstaje najmłodsza z osób tam siedzących. To kobieta, wysoka, dobrze ubrana. Bojowo nastawiona, mówi do mnie: „Niech pan na mnie nie krzyczy. Jeśli chciałby pan wiedzieć, ja też jestem chora. Niech pan nie będzie taki mądry”.

„Nie rozumiem pani. Zauważyłem kobietę w ciąży, więc poprosiłem, aby ktoś z państwa ustąpił miejsca. I nie krzyczałem. Jeśli pani tak to odebrała, proszę wybaczyć”. Kobieta nic więcej nie powiedziała. Tramwaj jechał dalej. O dziwo, zwolniło się później miejsce, lecz ona już nie usiadła. Chyba się na mnie mocno pogniewała albo coś jeszcze gorszego, bo odwróciła głowę w przeciwną do mojej stronę, i już w moją stronę nie spojrzała ani razu.

Wczoraj wchodząc do busa na ulicy Lutomierskiej chciałem przepuścić przed siebie pewną kobietę. Powiedziałem do niej uprzejmie „proszę” i zrobiłem przed sobą miejsce, by mogła się tam zmieścić. Kobieta na to, według mnie trochę agresywnie, rzekła: „chyba jest kolejka, nie?!” Odpowiedziałem na to, próbując zachować spokój i chyba mi to wyszło – „wiem, widzę, że jest”. Ona się trochę uspokoiła i powiedziała: „spokojnie, zmieszczę się”. Pomyślałem sobie, że wiem, że się pani zmieści, chciałem tylko być uprzejmy. Lecz nie powiedziałem tego. Powstrzymałem się, poczułem, że nie warto.

Z tych dwóch sytuacji wnioski każdy dla siebie może wyciągnąć różne. A to tylko dwa przykłady z wielu, które spotykają mnie na co dzień. Oczywiście: tych przyjemnych sytuacji zdarza się więcej. Ale dziś nie o nich.

Jestem tego świadom, zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma ochotę na to, by być dla niego uprzejmym. Ta młoda, walcząca o swoje pani, o której mówiłem na początku, być może naprawdę była chora. Ale mnie nie o to chodzi. Po prostu dziwię się, że mało osób potrafi powiedzieć to, co czuję w sposób normalny, nieagresywny.

„Niestety, nie ustąpię miejsca, jestem chora. Może zrobi to ktoś inny”; „Nie, dziękuję, wolę stać tutaj”. Czy to takie trudne?

Ludzie walczą o tolerancję, myślą o sobie, że są tolerancyjni. Co drugi poszedłby na Marsz Równości, by pokazać, jaki on krzewiciel przyjaźni dla inności. Tak wiele osób utożsamia się z hasłem: „Wolność, Równość, Braterstwo”, a jak przychodzi co do czego, to uprzejmości u niego za grosz.