niedziela, 13 listopada 2011

Odpowiednie pytanie

Gdybym po wypadku zadawał sobie zbyt często i zbyt długo pytanie – czemu akurat mnie to spotkało? – nie zaszedłbym nigdzie. Mało tego – stałabym w miejscu, w ogóle nie ruszył. Stałbym tak długo, aż wreszcie zacząłbym się cofać. Cofnąłbym się tak daleko, aż do miejsca, z którego nie ma już odwrotu. Tak przegrałbym swoje życie.

Ale ja zadałem sobie inne pytanie. Jak mogę wykorzystać tę sytuację? Co mam zrobić, by wykorzystać tę sytuację w taki sposób, by przyniosła mi ona korzyści? Nie mówię bynajmniej o tych materialnych. Tu chodziło i nadal chodzi o całe moje życie.

Tak udało mi się przewartościować wiele wartości. Te pozytywne stały się jeszcze bardziej pozytywne. Te negatywne zaczęły wywoływać we mnie cierpienie, tak duże, że już nie chcę więcej przeżywać ich w życiu. Dlatego też nawet o nich nie myślę. Dziś chcę się rozwijać i piąć do góry.

[tekst ten napisałem na Niebieski Płomień: http://niebieski-plomien.blogspot.com/2011/11/odpowiednie-pytanie.html]

Po Marszu wrze

Po piątkowym Marszu Niepodległości w Internecie, a dokładniej na portalu społecznościowym Facebook – wrze. Mam sporo znajomych – większość z nich znam tylko on-line – patriotów, a więc widzę reakcje głównie z jednej strony. Może to i dobrze. Wczoraj zobaczyłem niechybnie reakcję strony lewej, no i muszę powiedzieć szczerze, przyznać się bez bicia, że usunąłem lewicującą (nie chcę powiedzieć – lewą) znajomą z grona facebookowych znajomych. Nie znamy się osobiście, różnimy się znacznie w poglądach, zaprosiłem Ją przedwczoraj, wczoraj przyjęła zaproszenie, po czym usunąłem Ją. No – tak to właśnie było. Wcześniej, przed kasacją, wywiązała się między nami dyskusja. Tak, wiem, że zachowałem się niemęsko. Teraz „ciach”!

Ale po MN w Internecie wrze nadal, już trzeci dzień. We mnie też zawrzało, zagotowało się, a stało to się wczoraj, kiedy zobaczyłem w Internecie kilka filmików. Znów się wczułem, przez co źle się poczułem. Ale jak tu czuć się dobrze, kiedy widzi się bandę niemieckich zamaskowanych, uzbrojonych w pałki typów (typówki też tam jakieś były) biegających po polskich chodnikach w Dzień Święta Niepodległości?

Oni przyjechali bić faszystów. A faszystą jest każdy, kto świętuje niepodległość, kto gloryfikuje wolność, cieszy się z niezależności narodu. Może ta niezależność i wolność nie jest taka, jakiej byśmy sobie życzyli. Może Polska nie jest suwerennym krajem. Ale to inna sprawa. Dziś zajmować się nią nie mam zamiaru. Zresztą – nie dla mnie to zadanie. Są ludzie, którzy się na tym znają, a ja mogę co najwyżej słuchać tych mądrzejszych, i – ewentualnie – powtarzać to, co mówią (opierając się, oczywiście, na faktach), albo zamilknąć. Nie na zawsze – rzecz jasna.

W Internecie wrze dalej, a we mnie zawrzało jeszcze mocniej, gdy zobaczyłem – na kolejnym z rzędu filmiku – policjanta w cywilu, kopiącego po głowie człowieka. Nie ma co tu komentować. Wystarczy wejść na YT. Tam wszystko jest jak na dłoni. Teraz czas, teraz pora, by się odłączyć od tych przykrych zdarzeń. Niebawem noc, a przed snem trzeba mieć tylko te dobre, pozytywne myśli. 

Nocna Zmiana

Jeśli ktoś choć trochę interesuje się polityką, polecam film dokumentalny Jacka Kurskiego i Michała Balcerzeka – „Nocna zmiana”.  Mnie produkcja ta otworzyła nieco oczy. W filmie przedstawieni są z jednej strony ludzie, którzy chcieli ujawnienia wszystkich Tajnych Współpracowników komunistycznego systemu – natomiast w opozycji do nich stoją ci, którzy nie chcą, by te informacje trafiły do opinii publicznej. „Lustraci” nie chcieli rozliczać TW. Ich zamysł był taki, by osoby działające w systemie komunistycznym na publicznych stanowiskach, w Wolnej Polsce przestały pełnić funkcje publiczne. Jednak rząd Olszewskiego odwołano, a cała akcja się nie powiodła. Przeciw lustracji głosowali ludzie, którzy dziś mają się świetnie i dalej reprezentują nasz kraj. A nam wciąż się wmawia, że „Lustraci” to wielkie zło i ludzie zawistni. My – ogłupieni – wierzymy w to. 

Tylko to, co najlepsze

Spotykam na ulicy znajomą. Pytam się, co u niej. „Stara bieda” – odpowiada.  „Czemu?” – drążę przez chwilę temat. „Spytaj Tego na górze” – mówi dziewczyna. Porzucam tę rozmowę, bo wiem, że nie jest warta kontynuowania –nic z niej nie wyniknie, a ja sam wolę rozmawiać o tym co przyjemne (no, chyba że tematem jest polityka). I tylko myślę sobie: To dziwne, że ludzie nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje życie.

Spotykam kolejną znajomą. Tym razem w busie. „Gdzie jedziesz?” – znów pytam. Ona odpowiada: „Do pracy. Niestety.” To zastanawiające. Jest tylu ludzi nie mających pracy. Mimo tego, że chcą pracować, nie potrafią znaleźć zatrudnienia. Oni oddaliby sporo, by móc pracować, zarabiać pieniądze, a tu ktoś narzeka, że musi.

Tego samego dnia, już wieczorem, spotykam znajomego. I znów zadaję pytanie: „Wracasz z pracy?”, a on odpowiada: „Tak, niestety.”. Hm, a ja czegoś nie rozumiem. Do pracy – niestety, z pracy – niestety. Tym razem pytam sam siebie: „Czy ludzie potrafią się z czegoś cieszyć?”

W życiu nie zawsze jest tak, jakbyśmy chcieli, ale czy to powód do tego, by na życie narzekać? Czy nie lepiej skupić się na tym, co mamy? Kiedy myślimy o zyskach – materialnych, psychicznych, duchowych – przyciągamy do siebie kolejne zyski. Natomiast gdy wciąż widzimy tylko to, co niedobre, negatywne – to także przyciągamy do siebie. Dobro przyciąga dobro, zło przyciąga zło. Dostatek przyciąga dostatek, bieda przyciąga biedę.

Od kilku lat potrafię się cieszyć z tego co mam. Spodziewam się od życia tylko tego, co najlepsze. I każdego dnia to dostaję, choć w różnych postaciach. A kiedy przychodzą gorsze chwile, pamiętam o tym, że są one jak chmury na niebie. Wreszcie przemijają, odchodzą, a słońce jest tam zawsze – nawet kiedy zasłaniają je chmury.