środa, 21 września 2011

Też to lubię!

Na facebooku powstała nowa grupa filozoficzna, poruszająca tematy egzystencjalne, o nazwie Czy życie bez sexu miałoby sens? Seks pisany przez „x” – nic mi się nie pomyliło. Przez chwilę nawet zastanawiałem się, czy nie spytać o dołączenie do tej grupy, bo seks lubię – ten pisany przez „x” także – jak mało co. Ale zanim to zrobiłem, wszedłem na profil grupy, by zobaczyć, co tam się dzieje. Tak, z czystej ciekawości tam zajrzałem.

I co tam widzę? A tam piszą jacyś panowie w wąsach, że życie bez seksu to śmierć. Niby można się pośmiać, ale czytam dalej. Ktoś pisze, że życie bez seksu absolutnie nie miałoby sensu. Pod spodem pojawiają się coraz to nowe wpisy, które wyglądają podobnie.

Ktoś znowu pisze, że bez seksu nie byłoby życia, a przynajmniej tego bardziej rozwiniętego. W sumie gdyby nie było seksu, tego klasycznego między kobietą a mężczyzną – nie byłoby życia w ogóle. Oni odkryli Amerykę, proszę Państwa!

Wszystko byłoby OK. W sumie i tak wszystko jest OK., ale czemu ci ludzie tak się tam wczuwają. Zamiast wziąć się i zacząć seks uprawiać, piszą o tym, jaki on wyjątkowy. Ciekawe, ilu wśród nich prawiczków, wychwalających seks pod niebiosa?

Też jestem wielkim, ale to wielkim sympatykiem seksu, ale jaki cel mają te grupy? Ja zamiast o seksie gadać, wolę go uprawiać. W moim życiu skończył się etap, w którym byłem gawędziarzem o sprawach seksualnych. A na tej stronie udzielają się typowi gawędziarze. No cóż – to ich sprawa, niech sobie robią co chcą. Ale chyba im się nudzi – to moje zdanie.


Ludzie coraz mniej interesują się sprawami społecznymi. Takie wyciągam wnioski, gdy z nimi rozmawiam. Kiedy poruszam temat polityki – zaraz go ucinają. Podobnie jest, gdy zaczynam mówić o wierze, Bogu itp. Ludzie mówią mi wtedy, że o tych tematach się nie dyskutuje. To o czym? – pytam sam siebie.

Całe życie rozmawiać o pogodnie? Albo o problemach? O tym, jakie życie jest ciężkie? A kiedy porusza się tematy, które są ważne, mówić, że o tym się nie rozmawia, bo nie wypada?

Nie wypada rozmawiać o Bogu i o tym, co dobre, ale jak najbardziej wypada rozmawiać o smutku, biedzie i o nieszczęściach. Nie wypada rozmawiać o polityce, o tym, kto bardziej nadaje się według nas do rządzenia, a kto mniej – ale narzekać na ciężkie życie wypada, jak najbardziej.

Według mnie to dziwne, ale cóż. Ludzie tak żyją, ludzie tak myślą, większość ludzi właśnie tak patrzy na świat. Patrzy tak na świat, który wcześniej pokazuje im TV w przeróżnych programach i serialach, które pławią się w zakłamywaniu rzeczywistości. Ale ludzie i tak im wierzą. Dawno temu przestali wierzyć w Boga, ale wierzą mediom.

Ostatnimi czasy coraz modniejszy staje się ateizm. Guru twierdzą, że uświadomienie sobie, że Boga nie ma, oznacza wyzwolenie dla człowieka. Jeden z ateistycznych profesorów powiedział nawet, że tam gdzie jest Bóg – nie ma miejsca dla człowieka. Iście ograniczone myślenie. Zastanawia mnie to, że tacy ludzie stają się profesorami.

Jeśli ktoś nie wierzy w Boga – niech nie wierzy. I ja chętnie mogę porozmawiać z taką osobą, nie jest do dla mnie żaden problem. I być może nie będę lepszy w pojedynku na argumenty, bo jego będą trafniejsze i bardziej sensowne. Ale już trudniej mi zrozumieć osobę, która czuje się dyskryminowana z powodu tego, że jest ateistą. Nie rozumiem tego – kto go dyskryminuje? Prezydent, który mówi, że nasza cywilizacja to cywilizacja chrześcijańska? Czy ateiście przeszkadzają takie wypowiedzi? Albo to, że w sali szpitalnej wisi krzyż – czy to obraża ateistę? Naprawdę, wydaje mi się to śmieszne. To może w tych salach zdejmiemy krzyże, bo godzi to w ateistów, ale w teatrach zakażemy klaskania, bo ja czuję się przez to dyskryminowany – przecież klaskać nie mogę. Być może moje myślenie jest absurdalne, ale myślenie ateistów też takie mi się wydaje.


A na koniec świetny tekst z innego bloga:

Krocz swoją drogą, do wyznaczonego przez siebie celu. Niech twój cel będzie zgodny z wyznawanymi przez ciebie wartościami. Codziennie rano stawaj z myślą, że oto te chwile przybliżą cię do tego, kim chcesz się stać, do tego, co chcesz osiągnąć. Nie popadaj w marazm, nie poddawaj się złym myślom, nie wierz ludziom, którzy chcą dla ciebie źle. Nie słuchaj tych, którzy narzekają, trzymaj się tych, którzy są pełni wiary i ufności. Zrozum, że nie sam cel jest ważny, ale droga która do niego prowadzi. Radość z osiągniętego celu może trwać sekundy ale sam proces jego osiągania całe lata. To z tym procesem, tak na prawdę, przyjdzie ci żyć. Cel jest tylko środkiem, który ma pomóc stać ci się innym, lepszym człowiekiem. To twoja postawa, twoja wierność ideałom się liczy. Nie patrz na innych, bądź jak samotny okręt który przepływa oceany by dobić do swojego portu.