niedziela, 2 października 2011

Wierzę w te wartości

Co prawda nie przeczytałem jeszcze całego Pisma Świętego (jestem w trakcie lektury), ale kojarzę Jego niektóre fragmenty, szczególnie te z Nowego Testamentu, traktujące o wierze.

Pamiętam, że kiedy Jezus uzdrawiał, mówił, że to nie On, Jezus Chrystus, uzdrowił schorowanego, a mocna, silna wiara tejże osoby. Twierdził także Jezus, że silna wiara potrafi przenosić góry.

Dzieje nam się według naszej wiary – to prawidło stare niemal jak świat. Sprawdza się ono doskonale w naszym codziennym życiu. Nie wiem, czy Wy to także u siebie zauważyliście, ale ja, kiedy uwierzę w coś mocno, to to coś staje się dla mnie rzeczywistością.

A w co wierzę? Oto jest pytanie! Spróbuję, przynajmniej po części, na nie odpowiedzieć. Wymienię kilka najważniejszych WAROŚCI, w które wierzę.

Po pierwsze: Wierzę w Boga. Wierzę w to, że On istnieje. Od urodzenia, a właściwie to od chrztu – jestem Katolikiem. Nie twierdzę jednak, że ta doktryna religijna jest jedyną prawdziwą. Są ludzie – chrześcijanie, mówiący, że KRK to dzieło samego Szatana. Czytałem niektóre argumenty za tym przemawiające. To zastanawiające i zajmujące, chociażby dlatego, że – prawdopodobnie – największy na świecie, należący do Watykanu, teleskop nazywa się Lucifer-1. No, ale Lucyfer znaczy ponoć „niosący światło”, więc co w tym złego? Powiem szczerze, że sam nie wiem, co o tym myśleć. Jednak to nie jedyna tajemnicza sprawa związana z KRK. Ale, wracając do mej wiary – powtórzę: wierzę w Boga. W Boga, a nie w Kościół.

Chyba jakoś musieliśmy powstać. Nawet jeśli początkiem był Wielki Wybuch, to co było przed nim – nic? Jak nie było nic – to skąd Wielki Wybuch? A może – i w to wierzę – od zawsze istnieje Stwórca, który powołał nas do życia? Tym Stwórcą jest Bóg, który jest wszechmogący, wieczny i nieśmiertelny.

Wiem, że część postępowych inteligentów stwierdzi, żem naiwny, bo wierzę w takie bajki. Jak to niektórzy ateiści mówią: „nie wierzę w Boga, bo nie wierzę w krasnoludki”. No, OK., ale w coś i tak muszą wierzyć. Nie wierzą w nic tylko nihiliści, a ateista i nihilista to nie to samo.

To, że wierzą w człowieka – wiem. Tyle że dla większości z nich człowiek jest tylko przedłużeniem formy zwierzęcia. Raczej takie myślenie jest dla mnie śmieszne i to właśnie je schowałbym między bajki. A czy Wielki Wybuch nie ma w sobie cech bajecznych?

Mógłbym pisać o tym bardzo długo. Mógłbym mówić o swojej wierze w Boga bez końca. I nie jest prawdą to, co powiedział słynny ateista Andrzej Nowicki, że tam gdzie jest Bóg, nie ma miejsca dla człowieka. Właśnie tam, gdzie jest Bóg, tam człowiek i tam jego człowieczeństwo stają się pełniejsze. A tam, gdzie Boga nie ma, człowiek skłania się ku zezwierzęceniu.

Po drugie: Wierzę w siebie. Bóg stworzył mnie na swoje podobieństwo, dlatego też kocham siebie i szanuję, bo wiem, że jestem do Boga podobny. Bóg jest doskonały, a ja, jako człowiek, stworzony na Jego obraz – idę w stronę doskonałości. Dążę w stronę doskonałości, stając się z każdą chwilą coraz lepszy. Pracuję nad sobą, by się rozwijać, by czynić postęp. Potrzebna jest do tego mocna wiara w siebie. Potrzebna jest siła, którą mam – właśnie dzięki tej wierze.

O tym także mógłbym mówić i pisać bez końca. Być człowiekiem to rzecz piękna. Człowieczeństwo to rzecz wzniosła.

Po trzecie: Wierzę w to, że jestem nieśmiertelny. Że byłem tu i będę na zawsze. Że trwałem i trwać będę nadal, aż po ostatni dzień – jeśli w ogóle on kiedyś nastąpi. Wierzę także w świat i ludzi. Wierzę w miłość, dobro i piękno. Wierzę, że jeśli postępować będę w zgodzie z samym sobą i z tym, co we mnie najlepsze i najpiękniejsze – wszystko w moim życiu będzie układać się według moich pozytywnych myśli.

Na koniec powiem, że choć życie traktuję po części jako misję i chcę przeżyć je jak najlepiej tylko potrafię – wiem, że jest ono największą i najpiękniejszą przygodą, jaka mogła mi się przytrafić. No – w to też wierzę! Całym sobą! 

Antypis

Przyznaję się bez bicia do tego, że nienawidzę PiS-u i Kaczorów. Zarówno jednego – tego, który żyje, jak i drugiego – tego, który zginął tragicznie w wypadku samolotowym pod Smoleńskiem. Już wiecie, komu należałby się pomnik, gdyby zginęli tam obaj bracia? Tak, macie rację, dobrze myślicie – oczywiście, pomnik należałby się pilotowi. I może wtedy raz na zawsze byłby spokój. Polska stałaby się pięknym krajem. Pełnym miłości, radości i dobroci. Tak pięknie mogłoby być, gdyby nie ci Kaczyńscy, którzy zawsze i wszędzie wszystko psuli, a teraz robi to z podwójną siłą jeden z nich.

Jeszcze kilka lat temu właśnie tak myślałem. Oczywiście: zacząłem już tak myśleć długo przed tragedią w Smoleńsku. Chociaż pamiętam też dzień tragedii, jak pewnie większość z nas, i jeszcze wtedy, ogłupiony przez media, Kaczyńskich po prostu nienawidziłem.

Dzień po wypadku rozmawiałem przez telefon ze znajomą. Pamiętam, jak mówiła, że to straszne, co się stało, że nie może w to uwierzyć. Odpowiedziałem jej na to, że wypadki czasem chodzą po ludziach. Ona zastanawiała się, jak do tego mogło dojść, kto jest tutaj winny. Odpowiadałem dalej, że to nie jest takie ważne – ot, stało się i już. Po co to roztrząsać? – pytałem. Przecież to było wczoraj, to już przeszłość, trzeba iść dalej z duchem czasu, nie myśląc o tym, co było.

Dziś, gdy słyszę, jak ktoś obiera podobny tok rozumowania, jak ja wtedy, zaczyna coś się we mnie palić. Wchodzę czasem w dyskusję z tą osobą, choć wiem, że żadne argumenty i tak do niej nie trafią. Zdaję sobie sprawę, że tylko popsuję swoje nerwy, mocno je nadszarpnę jak struny od skrzypiec lub gitary, ale bywa często i tak, że, mimo wszystko, rozpoczynam tę bezużyteczną dyskusję.

Nie jestem fanem Kaczyńskiego. Ale tu nie o to chodzi. To nie jest tak, że jak ktoś w jakiejś sprawie opowiada się za tym panem, zaraz musi być PiS-owcem. Wielu ludzi dziś tak to wszystko widzi. Kaczyński zawsze nie ma racji, zawsze jest zły, a jeśli ktoś gdziekolwiek stanie w jego obronie, znaczy, że jest fanem PiS-u. Jest to według mnie płytkie myślenie. No, ale piszą o tym ludzie dużo mądrzejsi ode mnie. I tylko szkoda, że społeczeństwo nie chce ich czytać.

Społeczeństwo nie chce też za dużo myśleć. Woli mieć wszystko – gotowe – podane na tacy. Zamiast faktów, media serwują ich interpretacje, wskazując, co powinniśmy myśleć o danej sytuacji. Pokazują nam w TV, jakie jest prawidłowe myślenie, a wszystkich, co myślą inaczej, nieprawidłowo – nazywają oszołomami, wariatami, faszystami.

Ale to tylko jedna strona medalu. I tylko zdrowe ryby płyną pod prąd. To jest prawdą, tak samo jak to, że każda dzisiejsza wielka idea – kiedyś była bluźnierstwem.