Na szczęście kaca po wczorajszych trzech piwach nie miałem. Kiedy się obudziłem, co prawda, poczułem lekki ból głowy, ale gdy tylko się podniosłem, zaraz ów ból przeszedł. Gdybym pił wódkę – pewnie byłoby dużo gorzej. Jeszcze gorzej byłoby, gdybym pił i wódkę, i piwo. Na szczęście lekcje z minionych doświadczeń odrobiłem – i nauczyłem się, że alkohol mi nie służy. A najbardziej nie służy mojej głowie i mojemu żołądkowi.
Miałem być dziś rano na biegach w Konstantynowie, ale, przyznaję się, zaspałem. Pojechałbym tam nawet spóźniony, ale chcę być dziś w kościele, więc postanowiłem, że zostanę jednak w domu. W domu zostanę, poczytam i popiszę, a popołudniem pójdę na mszę, by się pomodlić. Choć nie jestem ortodoksyjnym Katolikiem – ostatnio lubię uczestniczyć w mszy. Śmiem nawet powiedzieć, że w ogóle nie jestem Katolikiem, ale zostałem ochrzczony – zaznaczam, że bez mojej zgody! – więc chyba Katolikiem jestem. Ale cóż – niech tak będzie.
Ach, jeszcze na koniec wczorajszy tekst wieczoru – jak dla mnie tekst numer JEDEN. Tutaj nie zabrzmi to tak fajnie, jak zabrzmiało wczoraj, ale zacytuję (było to wtedy, gdy jechaliśmy samochodem, by mnie odwieźć):
Przemek: - Dziś jeszcze muszę zrobić wpis na blogu.
Ewa: - Na jakim blogu?
Marcin: Na fesjblogu.
Karolina (Przemek, Ewa, Marcin): Ha ha ha (śmiech).
Wiem, że tutaj to nie jest takie śmieszne...