poniedziałek, 7 marca 2011

Podążać ku Doskonałości

Już myślałem, że jestem konserwatywnym liberałem. Ale chyba jednak nie jestem. Fajnie byłoby nim być – tak sobie pomyślałem. Ale by nim zostać, trzeba mieć w życiu sztywne zasady, których się nie łamie – nigdy, choćby nawet świat się walił i palił. Konserwatywny liberał posiada zasady i normy, którym zawsze pozostaje wierny.

Ale człowiek jest tylko człowiekiem. Więc jako człowiek, błędy popełnia – i czasem zdarza mu się, że postępuje wbrew swoim zasadom. Ale jako konserwatysta, zwraca się do Boga i prosi o przebaczenie i – jeśli szczerze żałuje i obiecuje poprawę – przebaczenie otrzymuje.

Jestem w trakcie czytania Biblii. Jak przeczytam całą, wtedy zdecyduję, czy chcę być konserwatywnym liberałem. Wiem, że to głupie, ale teraz tak pomyślałem. Ale chyba ateista także może być konserwatywnym liberałem, czyż nie? Pytam, bo nie jestem tego akurat pewien. Ale raczej może.

Ja nie jestem ateistą. Wierzę w Boga, ale tego ponad wszelkimi religiami. Choć ostatnio coraz bardziej utożsamiam się z Biblią i naukami Chrystusa. Być może niedługo powiem, że jestem chrześcijaninem. A może skoro zostałem ochrzczony – to nim jestem, czy chcę, czy nie.

Wartości chrześcijańskie to wartości humanistyczne i humanitarne. Nie wiem w sumie, po co je zmieniać. Jaki cel w tym mają wszelkiej maści racjonaliści. Ludzie inteligentni i mądrzy. O poglądach mocno lewicujących.

Ja sam jeszcze niedawno poglądy miałem także lewicujące. Byłem nawet za tym, żeby homoseksualistom przyznać prawa do adopcji. Tzn., żeby wyrazić się jasno: mówiłem, twierdziłem, a przede wszystkim myślałem, że gdyby zmienić mentalność społeczeństwa, pary homoseksualne mogłyby wychowywać dzieci i nikt nie szykanowałby ich, a przede wszystkim ich dzieci, a o nie tu naprawdę chodzi.

Pamiętam, jak spierałem się o to z moją koleżanką, gdy jechaliśmy samochodem z uczelni. Ona o poglądach konserwatywnych, ja o liberalnych, ale tych odchylonych mocno w lewą stronę.

Po jakimś okresie moje poglądy zmieniły się – radykalnie w drugą stronę. Z mocno lewicującego stałem się mocno prawicującym. Tak swoją drogą, o ludziach lewicy mówi się czasem lewaki, a jak się mówi o ludziach prawicy? Prawaki? A może prawiczki? Wiem, to głupie. Mam nadzieję, że nikogo tu nie obraziłem. A jeśli tak – to zrobiłem to umyślnie.

W pewnym momencie zacząłem czytać Korwin-Mikkego. Stwierdziłem, że ten facet ma mądre, trzeźwe poglądy. Mówi prawdę. Chce dobrze. Ma rację itd. To szczery, prawdziwy polityk – czyli ewenement w dzisiejszych czasach.

Nie będę się dziś dłużej nad tym rozwodził. Dziś za prawem adopcji przez homoseksualistów nie jestem. Ale też odstąpiłem od p. Janusza Korwin-Mikkego i jego radykalnych poglądów (przynajmniej od niektórych, bo wiele z nich nadal podzielam)). To bardziej celebryta niż polityk, jak powiedział o Nim Rafał A. Ziemkiewicz, którego często ostatnio czytuję.

Ale powoli „odbijam” od tego świata. Świata typowej polityki. Ważniejszy jest dla mnie rozwój. Chcę się rozwijać, by moja świadomość z każdym dniem stawała się coraz bardziej światła – i to jest dla mnie ważne. Chcę podążać swoją ścieżką. Realizować się w życiu. By stawać się dojrzalszym, lepszym człowiekiem. By być coraz bliżej Boga. By wyrażać Boga przez siebie.

Wyżej pojechałem trochę z grubej rury z tym Bogiem, prawda? Ale tu nie chodzi mi o żadne nawrócenie czy coś w tym rodzaju. O nie! Po prostu rozwijam się. A Bóg to Kreatywność, Twórczość, Dobro, Inteligencja, Miłość, Radość – i wszystko to, co najlepsze i najwspanialsze – i w tę stronę chcę właśnie podążać. W stronę Doskonałości. 

Jest już pierwszy komentarz na blogu! To chyba niezły wynik na 109 postów…

Przygotowywałem przed chwilą długi wpis o decyzji pewnej Pani Poseł, która usunęła mnie z grona facebook’owych znajomych zaraz po tym, gdy wyraziłem pod Jej statusem swoją opinię, która była sprzeczna z opinią właśnie tejże Pani Poseł. Ale z pisania zrezygnowałem. Stwierdziłem, że szkoda strzępić pióro. A od pisania o decyzjach naszych Polityków jest wiele innych – bardziej przyjemnych i pożytecznych rzeczy.

Jedną z tych przyjemnych rzeczy jest np. to, że na moim blogu pojawił się pierwszy komentarz pod moim tekstem zatytułowanym „O decyzjach słów parę”. I o tym napisać warto, tu pióra nie strzępię, a mogę je, co najwyżej, naostrzyć. Bardzo się cieszę z tego powodu, że mam pierwszy koment, że ktoś się moim blogiem zainteresował i zostawił tu swój ślad. Pozwoliłem sobie z tej okazji zacytować ten komentarz, słowo w słowo, nie zmieniając nic, ani nic nie kasując, w przeciwieństwie do niektórych salonowców. Może gdybym był tym salonowcem albo komentarz byłby niezgodny z moimi poglądami, tak też bym zrobił – usunął go w pi*du… Bo: albo myślisz i mówisz jak mainstream, albo cię nie ma, chłopie – nie istniejesz, i już! Chyba to jasne?!

A oto ten komentarz: Podjęcie decyzji to pójście którąś drogą a nie stanie na ich rozstaju :) kiedy odkładamy pewne rzeczy na potem i tak wracają jak bumerang i tu pytanie, czy warto odkładać coś na później?
M. :)

Nie będę długo komentował komentarza, a powiem tylko krótko, że myślę bardzo podobnie, z tym że uważam także, że są też takie sprawy, które potrzebują czasu – nieraz dobrze jest poczekać, zanim podejmie się decyzję, i podjąć decyzję o tym, że, póki co, decyzji nie podejmujemy żadnej. Ale to myślę ja… i pozdrawiam oraz dziękuję za koment!!

I jeszcze PS. Tak, to, co odkładamy na potem, wraca później jak bumerang.