środa, 25 maja 2011

Bycie ministrantem

W kościele, do którego chodzę się modlić w każdą niedzielę oraz – ostatnio bardzo często z powodu tego, że 3-ego czerwca przyjmuję sakrament bierzmowania – w dni powszednie tygodnia, msze prowadzi nowy ksiądz. Tak naprawdę to nowy proboszcz naszej parafii. Ten poprzedni był super, dobry z Niego człowiek, ale z powodu wieku przeszedł na emeryturę. Ten także jest super – przynajmniej, jak do tej pory, takie robi wrażenie. Wydaję mi się, że dobry z Niego człowiek. Ma w sobie dużo energii i jest konkretny. Jak prawdziwy facet – wie, czego chce.

Oprócz księdza w naszej parafii nowi są także ministranci. A to dlatego, że w maju drugoklasiści z naszej parafii przyjęli po raz pierwszy św. komunię. Kilku chłopców, zaraz po tym, jak przyjęło komunię, zapisało się do grona ministrantów. Widzę Ich, jak podczas mszy pomagają księdzu. Jacy są dumni, kiedy to robią. Uczy Ich to dyscypliny i pewnych zasad. Myślę, że w przyszłości zbiorą tego owoce. Już teraz widać, jaką sprawia Im to radość. To chyba lepsze niż usilne uświadamianie, że dziecko może mieć dwóch tatusiów i jest to rzecz normalna. 

Brak komentarzy: