poniedziałek, 7 marca 2011

Jest już pierwszy komentarz na blogu! To chyba niezły wynik na 109 postów…

Przygotowywałem przed chwilą długi wpis o decyzji pewnej Pani Poseł, która usunęła mnie z grona facebook’owych znajomych zaraz po tym, gdy wyraziłem pod Jej statusem swoją opinię, która była sprzeczna z opinią właśnie tejże Pani Poseł. Ale z pisania zrezygnowałem. Stwierdziłem, że szkoda strzępić pióro. A od pisania o decyzjach naszych Polityków jest wiele innych – bardziej przyjemnych i pożytecznych rzeczy.

Jedną z tych przyjemnych rzeczy jest np. to, że na moim blogu pojawił się pierwszy komentarz pod moim tekstem zatytułowanym „O decyzjach słów parę”. I o tym napisać warto, tu pióra nie strzępię, a mogę je, co najwyżej, naostrzyć. Bardzo się cieszę z tego powodu, że mam pierwszy koment, że ktoś się moim blogiem zainteresował i zostawił tu swój ślad. Pozwoliłem sobie z tej okazji zacytować ten komentarz, słowo w słowo, nie zmieniając nic, ani nic nie kasując, w przeciwieństwie do niektórych salonowców. Może gdybym był tym salonowcem albo komentarz byłby niezgodny z moimi poglądami, tak też bym zrobił – usunął go w pi*du… Bo: albo myślisz i mówisz jak mainstream, albo cię nie ma, chłopie – nie istniejesz, i już! Chyba to jasne?!

A oto ten komentarz: Podjęcie decyzji to pójście którąś drogą a nie stanie na ich rozstaju :) kiedy odkładamy pewne rzeczy na potem i tak wracają jak bumerang i tu pytanie, czy warto odkładać coś na później?
M. :)

Nie będę długo komentował komentarza, a powiem tylko krótko, że myślę bardzo podobnie, z tym że uważam także, że są też takie sprawy, które potrzebują czasu – nieraz dobrze jest poczekać, zanim podejmie się decyzję, i podjąć decyzję o tym, że, póki co, decyzji nie podejmujemy żadnej. Ale to myślę ja… i pozdrawiam oraz dziękuję za koment!!

I jeszcze PS. Tak, to, co odkładamy na potem, wraca później jak bumerang.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No, no, no ! Przemku ! Toć to niedługo będą do Ciebie drzwiami i oknami walić :) Jako, że ten pierwszy komentarz sprawił Ci dużą radość, to ja jeszcze dorzucam mój :)

Bywam na Twoim blogu od czasu do czasu i czytam, a jakże ! Ale przez mą skromność i nieśmiałość nic po sobie dotąd nie pozostawiłam :)

Co do odkładania pewnych rzeczy na potem...hm...czasami mamy nadzieję, że same się rozwiążą, gdy tylko damy im trochę czasu dla siebie. I tu na dwoje babka wróżyła, bo faktycznie niektóre sprawy nie wymagają naszej interwencji, ale jak źle wymierzymy i zostawimy coś w czym udział trzeba wziąć teraz, zaraz...to wrócą do nas jak bumerang, owszem, ale o wiele większy niż można by się tego spodziewać...Ja już staram się nie odkładać nic z naiwnością, że gdy zakryje oczy łapkami (tak jak to robiłam będąc mała) to zniknę, a rzeczywistość mnie nie dogoni.

Pozdrawiam i życzę nowej fali komentarzy.

Teresa

Anonimowy pisze...

Dziękuję i wzajemnie :)
M. :)