sobota, 23 października 2010

Dobrze, że... czyli znów tytuł nieadekwatny do tekstu i głupkowaty. Ale co tam!

Dobrze, że jesień daje nam jeszcze trochę słońca. Kiedy świeci słońce – człowiek jednak funkcjonuje trochę lepiej. Nie to, żeby źle funkcjonował wtedy, gdy pada deszcz. Bo nawet w najbardziej deszczową i ponurą pogodę można funkcjonować dobrze. Można czuć się świetnie nawet wtedy, gdy pogoda jest pod tak zwanym psem. Ale wyjaśnię to w ten sposób: Dajmy na to, że człowiek funkcjonuje na super wysokich obrotach podczas deszczowej i ponurej pogody. Ale gdyby tylko wyszło słońce, to te obroty wskoczyłyby na jeszcze wyższy poziom. Tylko dlatego, że wyszło to słońce.

Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem często monotonny na swoim blogu. Piszę znów o tym samym. Albo piszę znów o niczym. Tak to jest – niestety. Tzn. chyba nie niestety. Traktuję mojego bloga jako miejsce, w którym mogę pisać o wszystkim, o czym chcę - nawet o głupotach. Mój blog jest polem czy też miejscem, na którym mogę trenować swoje pisanie. Zamieszczam tu teksty niedopracowane. Niektórych często nie czytam nawet drugi raz. Po prostu piszę, a potem to publikuję. A jak wszystkim widomo, aby tekst stał na jakimkolwiek poziomie literackim – należy nad nim pracować. Czytać go, czytać, czytać, poprawiać, poprawiać, poprawiać... I tak do momenty, aż stwierdzimy, że nadaje się do publikacji. Ja z tymi tekstami tak nie robię, więc… efekty widać gołym okiem.

Tekst powinien też odleżeć kilka dni. Po np. dwóch tygodniach powinniśmy go otworzyć i przeczytać. Ale dwa tygodnie to jest chyba takie minimum w przypadku tekstów poważnych. Często jest tak, że gdy przeczytamy po dwóch tygodniach nasz tekst – zauważamy w nim sporo błędów, których na początku w ogóle nie dostrzegaliśmy. No… Jeśli dobrze pamiętam – a wyczytałem to gdzieś – ponoć Jack London pisał 4000 słów dziennie, a poza tym pracował jeszcze ciężko fizycznie. Jeśli to prawda i jeśli dobrze pamiętam – to należy się Londonowi wielki szacunek. Wyobraźcie sobie, że ten tekst, który właśnie czytacie, ma około 300 słów. Pisać 4000 słów dziennie to bardzo dużo. I jeszcze pracować do tego ciężko fizycznie.

Postanawiam sobie, że od dziś będę pisał tysiąc słów dziennie. I tak do piątku. Tzn. co najmniej tysiąc słów dziennie. Zaczynam od dziś i kończę w najbliższy piątek. Od piątku, zobaczymy jak będę się czuł na siłach, zwiększam ilość słów pisanych dziennie. Oczywiście pewnie nie wszystko, co napiszę, opublikuję. Ale co by się nie działo – będę pisał po co najmniej tysiąc słów dziennie, i tak do piątku.

Póki co, w tym momencie – kończę powoli mój tekst. I, jak mówiłem w poprzednim poście: publikuję go na obydwu blogach. Tekst ten to ponad czterysta słów. Wcześniej napisałem około stu słów. Więc połowę – 500 słów – mam zrobioną. Jeszcze jedno pięćset, a może nawet więcej – i będę zadowolony niezwykle.

Brak komentarzy: