piątek, 13 maja 2011

Dzień Szczęścia (M.)

Dzień Szczęścia M. (M., żeby było DSM) powoli dobiega końca. Spytałbym się, jak bardzo udany był on dla Was, ale wątpię, żeby ktoś odpowiedział. Wątpię dlatego, że ostatnio mało tu nowych komentarzy. Mało – to za delikatne słowa. Ostatnio na moim blogu komentarzy nie ma wcale. Czemu? – tego właśnie nie wiem. I jest to największa rzecz, która smuci mnie w dzisiejszym Dniu Szczęścia.

Wracając do Dnia Szczęścia (M.) powiem, że ten dzień, choć jeszcze się nie skończył (nie mów hop, zanim…), był, a raczej – żeby było wszystko prawidłowo – jest bardzo szczęśliwy. Ale nie jest on szczęśliwy dlatego że moja dzisiejsza prezentacja dziś się nie odbyła, a została przełożona na jutro. Nie, nie dlatego, bo bardzo chciałem dziś wystąpić. Więc powinienem uznać dzisiejszy dzień za pechowy – tak myślę. Ale nie uznam, bo nie byłoby to w moim stylu.

Dziś koleżanka spytała mnie, co jeśli ktoś ma za dużo optymizmu. Nie będę udawał, że nie wiem, czemu zadała mi to pytanie. Wtedy odpowiedziałem, że nie wiem. Nie chciałem wdawać się w dyskusję, bo było to na wykładzie, który teoretycznie traktował o czymś innym. Gdyby zdarzyło się to w zwykłej rozmowie – spytałbym – odpowiedzią na odpowiedź – co to znaczy: za dużo optymizmu?

No, ale na dziś skończę tak niedokończenie moje pisanie i wezmę się za poprawki w mojej prezentacji, żeby jutro wypaść dobrze. Wam życzę dobrej nocy! 

Brak komentarzy: