piątek, 13 maja 2011

Tak mówi DSM (LIBERTYN?)

Dzień Szczęścia M. jeszcze trwa, ale zaraz kładę się spać. Jeszcze chwilę, jeszcze moment. No, może jeszcze parę minut. Ale pracy nad prezentacją dziś nie kończę. Nie kończę, bo sporo tej pracy, a więc dziś już nie zdążę. Wolę się położyć, zasnąć, potem wyspać, wstać rano pełny sił i energii – tej pozytywnej – i wziąć się zaraz do pracy.

A pracy mam sporo. Niby prezentacja już zrobiona, już skończona, ale – jednak nie do końca. Dlatego nie skończona, bo niekompletna. A niekompletna dlatego, że zrobiłem biografię A. S. Neill’a, a mało co napisałem o pedagogice anty-autorytarnej (a może w tym zdaniu przecinek powinien być przed słowem „dlatego”?...). Jutro rano muszę wcześniej wstać i to nadrobić. Nie mam wyjścia. To znaczy wyjście w sumie mam. Mogę przecież nic nie robić. „Nic nie muszę” – jak głosił napis na koszulce pana z wielkim brzuchem i długą czarną brodą, który stał wczoraj na przystanku tramwajowym. Gdy tylko zobaczyłem tego pana, od razu pomyślałem o moim koledze, który też chciałby mieć taką koszulkę. Ba, nie tylko pomyślałem o tym koledze, ale nawet wyobraziłem sobie, że to on stoi. I zaraz zachciało mi się śmiać.

Nikt z nas nic nie musi – każdy wszystko może? Sam nie wiem, choć wczoraj, gdy wykonałem test polityczny, wyszło mi, że mój pogląd polityczny to libertarianizm. Przecież każdy z nas rodzi się wolny. Wolność to prawo naturalne – czyż nie? Pewnie, że tak – to mówię ja (libertyn?).

Brak komentarzy: