środa, 15 czerwca 2011

Dobrze, że są ołóweczki

Zakupiłem ołóweczki, tak więc mogę swobodnie pisać. Notować na moim komputerze wszystko, co tylko mi ślina na język przyniesie. Potem publikować to na blogu. Dobrze, że jest taka możliwość, że mogę dzielić się moimi zapiskami z całym światem. Tak, wiem, że cały świat tego czytać nie będzie, ale jeśli tylko by zechciał, jeśli miałby ochotę – mógłby. Wystarczy wejść na mojego bloga. Tylko żal mi się trochę robi i jakoś tak dziwnie, kiedy słyszę, że ktoś tam ważny chciałby wprowadzić na Internet jakieś ograniczenia. Jakim prawem? – chciałbym tego kogoś o to spytać. Człowiek jest z natury wolną istotą – jakim prawem inni nam zabierają tę wolność? Prawem wygranych wyborów? Bo wybrało ich większość obywateli? Fajnie! Tylko, że wybory u nas w kraju to plebiscyt. Nie ma w nich nic merytorycznego, jest kampania. Wygrywa ten, kto najładniej wygląda i najfajniej mówi. Ludzie, obudźmy się! Oni, ewidentnie!, dmuchają nas w balon i robią w konia. Ile jeszcze? – pytam. Dobrze, że mam ołówki – i że jest Internet. 

Brak komentarzy: