poniedziałek, 10 stycznia 2011

Kopie moich postów z onet.blog.pl (15)

01 listopada 2009

Odwiedziłem dziś groby bliskich którzy odeszli z tego świata. Przynajmniej ich postacie fizyczne, ciała, które znałem. Grób mojej prababci - mamy mamy mojej mamy; grób mojego pierwszego dziadka - ojca (przybranego, ale to chyba nieważne) mojej mamy, męża mojej babci; grób mojego drugiego (wyliczanie nie ma tu znaczenia) dziadka - ojca mojego ojca, i męża mojej babci, której - niestety - nie pamiętam, ale podobno była bardzo podobna do mnie - i która zostawiła mi w spadku królewską chorobę. Byłem jeszcze przelotem na paru grobach, przy paru nagrobkach, ale nie będę ich wymieniał, bo na pewno bym o jakimś zapomniał, jakiś pominął. Niestety - na grobie mojej mamy dziś nie byłem.

Tak naprawdę, to dziś na cmentarzu byłem dwukrotnie - pierwszy raz sam, drugi raz z kuzynem. Za drugim razem szliśmy na cmentarz w trójkę: ja, mój kuzyn i moja siostra. Szedł z nami jeszcze piesek, mały „Spido”, a więc było nas czworo. Jednak w pewnej chwili moja siostra stwierdziła, że jest jej zimno, wzięła „Spido” pod pachę i wróciła się do domu.

Nie zmówiłem dziś na cmentarzu żadnej modlitwy której kiedykolwiek nauczył mnie ksiądz. Nie mówiłem "Wieczny odpoczynek...", "Zdrowaś Maryjo..." ani nic podobnego. Dziś stałem nad grobami i zwracałem uwagę na daty śmierci bliskich. Potem liczyłem, ile lat by dziś mieli. Najstarsza byłaby moja prababcia - gdy umarła, miała 88 lat, a było to 24. października 1999 r. (ha! jaką mam dobrą pamięć!).

Stojąc przy grobach każdego z bliskich, powiedzmy, że uprawiałem formę kontemplacji lub medytacji. Zastanawiałem się, czy istnieje życie wieczne. Wierzę, że istnieje. Może nie ma nieba, piekła i czyśćca, ale życie wieczne JEST! Nie potrafię sobie wyobrazić, żebym nie istniał. A Ty potrafisz to sobie wyobrazić, że nie istniejesz? Że Cię nie ma. Tak nie może być, i wierzę mocno, że nie jest. A niebo, piekło i czyściec każdy z nas tworzyć może sobie na ziemi. I powiem Wam, że w piekle już byłem, ale wyszedłem stamtąd (ale było strasznie!). Teraz jestem w raju.

Ksiądz wygłosił dziś mądre i dojrzałe kazanie, powiedział, żebyśmy się nie smucili, bo nieżyjący bliscy cieszą się teraz w niebie.

Pokój z Wami, Bracia i Siostry.


02 listopada 2009

Cieszę się, że jest tak, jak jest, no bo - tak naprawdę - jest super. Jest cudownie, a życie jest piękne. Wiem, czym jest Szczęście, bo Szczęście jest ze mną i Szczęście jest przy mnie.

Jestem osobą szczęśliwą i mogę to powiedzieć szczerze oraz, jak to się mówi, z czystym sumieniem. Nie chodzi mi o szczęście, o którym słychać wszędzie na lewo i prawo. O jakiejś euforii czy czymś takim. Ponieważ, tak naprawdę, euforia nie jest żadnym szczęściem.

Ty jesteś szczęśliwy wtedy, gdy alkohol płynie w twoich żyłach, tańczysz po środku, a wokół ciebie wiją się seksowne kobiety. Jesteś szczęśliwy wtedy, gdy ocierają się o ciebie, łapią za rękę i ciągną do WC, wiadomo w jakim celu. Spoko, ale rano wstajesz i już nie jesteś taki szczęśliwy...

Jesteś szczęśliwy, gdy zarabiasz pieniądze, gdy czujesz, jak wpływają ci na konto i jesteś tego świadom. Też lubię mieć pieniądze, lecz pieniądze to nie cel. O nie! Znam wiele osób, które mają mnóstwo pieniędzy, jednak nie są szczęśliwe ani trochę. Co z tego, że zdobyłeś pieniądze, jeśli straciłeś wszystkich znajomych?

A może są tacy ludzie, którzy zdobywając pieniądze, zapominają o wszystkim innym. Znam też takich ludzi, którzy mają naprawdę dużo forsy, i mogę o nich powiedzieć, że są szczęśliwi. Często widać to na ich twarzach. Widać, że są spełnieni, widać, że są bogaci - i fizycznie, i duchowo.

Ale są też tacy, którzy nie mają większych czy też wyższych aspiracji, zdobędą pieniądze i niczego więcej nie chcą. Zastanawiam się, co by było, gdyby te pieniądze stracili. Spadliby (znów) na dno?

My dziś śmiejemy się z niektórych tragedii, patrzymy na nie z boku i myślimy, że to komedie. Chcielibyśmy się zaśmiać i, bywa, zaśmiejemy się, lecz wtedy często dostajemy po uszach i słyszymy komentarze, że jesteśmy okropni. Ale jak się z tego nie śmiać?

Dzisiaj już nie wyobrażam sobie życia, w którym co drugi dzień dopadałaby mnie chandra (chandra?). Nie wyobrażam sobie życia, w którym przez tydzień miałbym się przejmować, bo mnie ludzie nie lubią lub nie akceptują. Nie wyobrażam sobie, bo - czy, by być kimś, zawsze trzeba kimś innym się podpierać?

Kiedy czujemy się gorzej, zawsze musimy lecieć do przyjaciół, których mamy dziesiątki, a potem słuchać od nich, że jesteśmy super, jesteśmy fajni, jesteśmy cool, git?

A nie lepiej zawsze mieć taką świadomość? Zawsze wiedzieć, że jest się kimś wyjątkowym i nie potrzebować to tego słów znajomych. Wiem, że jestem Wyjątkowy (bo każdy taki jest, tylko nie każdy wie), i nie jest to pycha. Jest osoba dla której jestem wyjątkowy i uwielbiam, jak mi to mówi.


03 listopada 2009

Jesteśmy My - Ja, Ty i On. Reszta to proch i pył. Bo gdyby nawet cały świat się walił, powiemy "trudno", i zajmiemy się sobą. Nawet gdyby ten cały świat wstał i postanowił wyjść nam na przeciw, będziemy jak skała, nienaruszona, i zajmiemy się sobą. Bądźmy skałą, wokół której wszyscy toną.


04 listopada 2009

"Słów na usta nie ciśnie się zbyt wiele.
Co mam powiedzieć?
Naprawdę, nie wiem.
Poza tym, że byłeś moim przyjacielem."

Pih

"Prawo talionu? Chowasz urazy?
Mnie też wyparto się więcej niż trzy razy.
Kiedy potrzebowałem bardzo wsparcia,
To flauta... cisza martwa..."

Pih


Każdy prawdziwy przyjaciel więcej wart jest niż królestwo. O przyjaźni pisać można naprawdę wiele. Dobrze jest, kiedy przyjaciół mamy, to na pewno. Przyjaciół, na których zawsze możemy liczyć, którzy nam pomogą, gdy ciężko, którzy nie opuszczą, gdy trudno. Przyjaciół, którzy pocieszą, gdy nam smutno, dodadzą otuchy, kiedy mamy gorszy dzień lub chwilę słabości.

Zastanawiam się, jak wielu z was, wystawiło, czasem nieświadomie, swych przyjaciół na ciężką próbę. Nie mówię tu o sytuacji, w której brakuje nam pieniędzy, nawet sporej sumy - dajmy na to 10 tys. - na jakiś dług - a my zwracamy się do naszego przyjaciela, takiego, któremu pieniędzy nie brakuje, a on, szczodry, uśmiechnięty i jak zawsze szczery, daje nam te pieniądze bez mrugnięcia okiem. To nasz prawdziwy przyjaciel, prawda? A to prawdziwa próba, czyż nie tak? Nie, dla mnie to nie jest ani to, ani to. Poczekajcie, czas pokaże - kto jest kto.


05 listopada 2009

Kiedy będziemy mieć po 80 lat, będziemy spacerować razem po parku, trzymając się za ręce, a ja nadal będę mówił do Ciebie: "Maleńka, kocham Cię!".


10 listopada 2009

Musimy być silni, by przetrwać wszystko to, co złe.

Na świecie są ludzie, którzy trudnią się utrudnianiem życia innym. Lubują się w krzywdzeniu drugiego człowieka. Miast cieszyć się ze swoich zwycięstw - radują się porażkami innych. Można to też ująć w ten sposób: porażka drugiego człowieka jest ich Viktorią.

Trzeba uważać na takich ludzi, ponieważ są oni nad wyraz niebezpieczni. Kiedy będziemy postępować wbrew ich zamysłom, bądźmy czujni - oni będą na nas czyhać szukając okazji, by zaatakować.

Lecz nie spodziewajmy się ataku bezpośredniego - o nie! Ci ludzie rzadko kiedy atakują bezpośrednio - być może ze strachu - wolą się raczej zaczaić gdzieś w krzaczkach, a potem, w najmniej spodziewanym momencie, w chwili, kiedy kompletnie nie będziemy o tym myśleć - strzelą do nas z procy, trafiając w potylicę (byśmy jeszcze nie wiedzieli, że to oni).

Są to ludzie toksyczni, złośliwi, często socjopaci manipulujący ludźmi dla swoich korzyści. Najbliższe otoczenie mówi o nich, że są dobrzy, pomagają bezinteresownie, kochają ludzi. Nie wyrażajmy się o nich negatywnie, gdy w pobliżu są ich kompani, możecie być pewni - wszystko doniosą. I nawet nie będziecie wiedzieli kiedy - a już leżycie.

Pamiętajcie! Ci ludzie, kiedy coś robią, mówią, a nawet myślą, zawsze działają interesownie, kalkulując, jakie korzyści mogą tym samym osiągnąć. Głównie są to korzyści materialne.

Bądźmy silni! Nie dajmy się! Ty też się nie daj, M.









Brak komentarzy: