poniedziałek, 10 stycznia 2011

Kopie moich postów z onet.blog.pl (19)

14 grudnia 2009

Dziś spadł śnieg. Wszędzie jest biało. Patrzę za okno - widzę białe pole. Dalej rosną drzewa, które także są białe.

Wychodzę z domu. Siedziałem cały dzień w "czterech ścianach", w moim pokoju - przed komputerem, pracowałem nad tekstem, który chciałbym ukończyć do środy. Myślę, że mi się uda, myślę, że nie będzie z tym problemu.

A więc wychodzę. Czas się dotlenić. Wiem, że spacer poprawi mi samopoczucie, choć wcale moje samopoczucie nie jest złe czy coś - wręcz przeciwnie: moje samopoczucie ma się dobrze, jest w dobrym stanie; wychodzę na spacer, by poprawić moje dobre samopoczucie, a to po to, by stało się jeszcze lepsze.

Wychodzę z domu. Ubrany jestem ciepło. Chyba jest mróz. A raczej na pewno jest mróz - temperatura spadła parę kresek poniżej zera. Nie mam termometru za oknem, żebym mógł to dokładniej sprawdzić, ale na pewno jest zimno. I to jak!

Na głowie mam czapkę, ubrany jestem w ciepłą kurtkę. Mam na sobie dwie pary dresowych spodni oraz dwie pary skarpet. Na dworze jest zimno, ale mi jest ciepło.

Wychodzę na drogę - wszędzie jest biało. Biała jest droga, po której idę, białe są pola, które mam wokół siebie.

Chciałbym mieć samochód koloru białego, do tego białe felgi. W środku biały, podświetlany licznik i białe zegary. Ty byś go prowadziła.


15 grudnia 2009

Biały śnieg.
Myśli tęcza.
Złoty wiek.
Czerwień serca.


17 grudnia 2009

Rafael chciał wyruszyć w świat, by znaleźć szczęście, które - według niego - jest najważniejszą rzeczą na świecie. Ktoś mógłby powiedzieć: "Jak można być szczęśliwym, kiedy wokół tyle tragedii?" Ktoś mógłby zapytać: "Jak to? Twoje szczęście jest dla ciebie najważniejszą rzeczą na świecie? A szczęście innych jest dla ciebie bez znaczenia?"

Rafael wtedy nie zastanawiał się nad tym w ten sposób - chciał być szczęśliwy - to był jego priorytet.

Dziś chłopak wie, na czym to wszystko polega, ma na temat swojego szczęścia własne zdanie, potrafi o nim mówić.
Wie, że są na świecie ludzie, którzy narzekają na swój los. Jakby tego było mało - oni nie tylko narzekają na swój los, ale także wypominają ludziom, którym się powodzi, ich sukces. Mówią: "Co ty możesz wiedzieć o życiu? Nie znasz biedy, nie znasz cierpienia - żyjesz jak pączek w maśle. Masz wszystko, co chcesz. Życie daje ci wszystko, o co poprosisz. A ja, taki biedny i targany przez los, wciąż muszę o wszystko walczyć. Walczę, staram się, a i tak nie dostaję tego, co chcę, ani nawet tego, co jest mi potrzebne."

Ci ludzie zapominają o jednym, a może tego nie wiedzą. Każdy jest twórcą swojego życia i każdy jest jego rzeźbiarzem. Każdy jest artystą swojego żywota. Raz Rafael powiedział do takiej osoby: "Przestań narzekać - weź swój los w swoje własne ręce".


Trudno mu było przypieczętować tę decyzję. Miał wokół siebie tyle presji. Ale był z siebie dumny, ponieważ po raz pierwszy w życiu zrobił coś, czemu przeciwny był jego ojciec.
Gorgia mówił:
- Synu, czemu mi to robisz?
- Co ci robię?
- Robisz mi przykrość.
- Nie rozumiem... - serce biło mu jak młotem.
- Zrobisz mi przykrość tym, że wyruszysz w tę podróż.

"Szkoda, że ty nie pamiętasz ile razy w życiu zrobiłeś mi przykrość i ile łez wylałem przez ciebie. To, że wyruszam w podróż, jest dla ciebie przykrością? A to, że zostawiłeś mnie małego i odszedłeś bez najmniejszych skrupułów, było w porządku?"

Rafael wiedział, że nie robi ojcu realnej przykrości - największą przykrością było to, że syn robi coś wbrew jemu.
- Tato, zrozum mnie! - w oczach chłopaka pojawiły się łzy.
- A daj mi spokój! - Gorgia krzyknął, wstał i wyszedł z pokoju, w którym przebywali, trzaskając za sobą drzwiami.


Uwolnić się z pod takiej presji nie jest rzeczą łatwą. Kiedy ktoś od maleńkości mówi nam: "Nie rób tak, bo będzie mi przykro." Kiedy zostawia nas w wieku dziecięcym, a potem widujemy sie z nim dwa razy w miesiącu, a on powtarza: "Zawsze chciałem, żeby było dobrze - to nie moja wina, że jest źle.", "Kocham cię, chcę dla ciebie dobrze, słuchaj mnie, a wszystko będzie w porządku.", "Jeśli nie będziesz mnie słuchał, będzie mi przykrość.", "Zrobiłeś mi wielką przykrość tym, co uczyniłeś.", "Ja się staram, a ty robisz mi wszystko co najgorsze." Wypowiedzi typu - "Nic nie jesteś wart; jesteś nikim; jesteś idiotą; jesteś debilem." - też nie były rzadkością.

Padały one z ust osoby, która - niestety - nie dawała dobrego przykładu. Mówiła jedno - robiła zupełnie coś innego.

Była niedziela. Rafael spakowany czekał w przedpokoju na swoich bliskich, by się z nimi pożegnać. Przyszła babcia Diha, dziadek Weis i Józefina. Za chwilę pojawił się także Gorgia. Wszyscy życzyli mu najlepszego, prosili o jak najczęstszy kontakt; płakali. Na końcu żegnał się z ojcem. Podali sobie dłoń, w oczach Gorgii pojawiły się łzy, Rafael wtedy pomyślał: "Jednak ojciec mnie kocha i na pewno chce dla mnie dobrze."


29 grudnia 2009

Zostały dwa dni do końca roku. 2009. minął, jak dla mnie, dość szybko. Czy był udany? Jak najbardziej. Ale wiem, że 2010. będzie, co najmniej, dwa razy lepszy. Cieszę się, że wszystko idzie po mojej myśli, a rozwój i postęp są ze mną za pan brat. Życzę wszystkim udanego Roku 2010!




Brak komentarzy: