Myślałem, że polski rap umiera. Że ginie, a jeżeli nie ginie, to zanika – by nie było za brutalnie. Moi dawni faworyci, żeby nie powiedzieć „starzy”, choć młodzieżą przestali być już jakiś czas temu, poczęli robić „chałę” - że się tak wyrażę nie obcesowo.
Pamiętam ich, jak „nawijali” o tym, że komercja to bagno i nic dobrego, teraz jakby o tym zapomnieli, stanęli po drugiej stronie, na przeciwległym biegunie. Ale, gdy pomyślę trzeźwo, stwierdzam, że to ich życie, ich rap, ich sprawa, a więc niech robią to, na co mają ochotę.
Chciałem powiedzieć jeszcze coś innego. Nie mam pretensji do nich za to, że zmienili swoje stare przekonania, że są inni niż przedtem, że zasady, które im kiedyś przyświecały, dziś nie są dla nich ważne. Lubię patrzeć, gdy człowiek się zmienia, lubię to widzieć. To, że kiedyś mówili coś innego, a dziś mówią i robią coś innego, jest okej. Znaczy, że się zmienili, a zmiana jest dobra, zmiana jest siostrą progresu. Wiem to, znam to na własnym przykładzie.
A to, czy robią dziś oni „komerę”, także jest sprawą otwartą, i ja nie mam zamiaru tego oceniać. Cieszę się, że coś robią, że działają, że mają motywację, że im się chce, i niech robią to nawet dla pieniędzy. Teraz o hip hopie którego kocham. Rok 2008 to rok, który przejdzie do historii. Wiecie dlaczego? Właśnie w tym roku, roku 2008, raper z Białegostoku nagrał płytę, która jest najlepszą płytą w historii polskiego hh. (Oczywiście, to wszystko, co piszę, to moje subiektywne poglądy).
Mowa o raperze Pih i płycie „Kwiaty Zła”. Tytuł zaczerpnięty – tak myślę – z poezji Charlesa Baudelaire'a, jednak cała płyta także mocno poetycka.
Cała płyta „prze kozacka”. Teksty przemyślane po najdrobniejsze szczegóły, dobre bity, super klimat, to wszystko tworzy mieszankę naprawdę wybuchową. „Wybuchowa mieszanka”, nie wiem, czy to dobre określenie dla „Kwiatów Zła”. Mówiąc „wybuchowa mieszanka” mam na myśli coś niesamowitego, coś, co mocno mnie urzekło. Jednak „Kwiaty Zła” to przede wszystkim płyta bardzo osobista. Pih mówi otwarcie o tym, co czuje, o tym, co myśli, o tym, co kocha, czego się boi, a przy tym pokazuje swoje mocne strony, „nawijając” o tym, co w nim słabe.
Płyta, jak dotąd, dla mnie numer jeden. Nie będę więcej o niej pisał, by nie pójść za daleko i nie przesadzić, by nie wyjść na krytyka czy ignoranta. Polecam ten tytuł – ot, tyle.
O Pei nie będę się długo rozwodził. „Solufka” to także porcja dobrego, polskiego rapu. Polecam również.
Hemp Gru „Droga” to także „kozak”. Zawsze wierzyłem w Bilona i się nie zawiodłem. Na nowej płycie pokazał klasę. „Nawinął” tak, jak potrafił najlepiej, pokazał to, co umie naprawdę – brawo! Wilku to już „wyjadacz”, a naszych stróżów prawa, tradycyjnie, nie oszczędził, rymując dosadnie, co o nich myśli. W Hemp Armii jest też Hudy HZD, młody raper, który także „wypuścił” swoją solową płytkę. Niestety, nie słyszałem, poza kilkoma „numerami”, które są bardzo dobre. Mój faworyt: „To nie o to chodzi”.
To, na co czekało wielu, a ci, którzy byli najbardziej niecierpliwi, odetchnęli już z ulgą. Nareszcie Chada puścił w miasto solo. Brawo! Bez cienia cynizmu, wielkie brawo! Wczoraj po raz pierwszy usłyszałem w całości „Proceder”, a dziś powiem, że to mistrzostwo świata. Kolejna mega dobra płyta, mega dawka prawdziwego polskiego hh. Chada ma bardzo prosty i jasny przekaz i tym właśnie tak do mnie i we mnie trafił. Przednia płytka. „Ej, kolo, Chada puszcza w miasto solo”.
Na koniec Fabuła i ich „Dzieło Sztuki”. Białystok wymiata. Jak sami rymują, jak o nich piszą, jak ja o nich myślę: debiut stulecia! Najbardziej urzekają mnie bity, jednak rymami chłopaki nie ustępują. Goście także mega fajni, Pih, Pysk czy HST. Kolejna dawka, kolejna porcja dobrego polskiego rapu.
To nie po kolei, ale z czasem mi się przypomina. Jest jeszcze Eldo i jego super produkcja, płyta o tytule „Nie pytaj o nią”. Jest jeszcze DonGuralEsko i wielu innych wybitnych polskich raperów. Naprawdę, tego jest bardzo dużo, a połowy nawet nie wymieniłem, za co przepraszam.
Polecam Wam polski rap, bo jest dobry i... nadal prawdziwy.
„Dziewczyno, Chłopaku, słuchaj Polskiego Rapu”
27 lipca 2009 |
Dla M., której pragnę
Masz to coś Co przyciąga mnie jak magnes Masz to coś Czego tak mocno dziś pragnę Masz to coś Co tak bardzo mnie dziś kręci Masz to coś Co podnosi poziom rtęci
Daj mi to Nie chcę czekać dłużej więcej Daj mi to W zamian dam Ci moje serce Daj mi to Już tak dłużej nie wytrzymam Daj mi to Co ma smak słodkiego wina
Pragnę Cię Całym swym jestestwem Pragnę Cię Słuchaj, jak bije me serce Pragnę Cię Jak nikogo nigdy Pragnę Cię W każdej mego życia chwili
Podejdź do mnie Chciałbym poczuć, jak dziś pachniesz Podejdź do mnie Dzisiaj w mych ramionach zaśniesz Podejdź do mnie Lubię, kiedy jesteś blisko Podejdź do mnie Zrób to wszystko, dam Ci wszystko
|
Zrywałem Kwiaty Ustami
Jak Goethe, też zbierałem kwiaty na łące Wczesnym letnim rankiem, gdy wschodziło słońce Lecz nie tysiące, a miliony, miliardy Aż słońce zaszło i wzeszły gwiazdy
Zbierałem kwiaty do koszyka Rwałem je ustami Tymi, którymi będę Cię dotykał Gdy będziemy sami
Dedykowane dla M.
Twoje oczy tak bardzo są podobne do moich Może ujrzysz to kiedyś, gdy głębiej w nie spojrzysz Może kiedyś wyczytasz w nich moją historię Krótszą niż słowo, dłuższą niż powieść
Potem jak spowiedź na ucho powiem Ci szeptem Tak szczerym, głębokim, że przejdą Cię dreszcze Co czuję naprawdę, gdy przy Tobie jestem Że wiem co to szczęście i jak patrzy się sercem
I że nic więcej nie chcę, bo choć oczy są ślepe Powiedzą nam więcej, niż teksty zapisane w księdze
Kiedyś zobaczysz to w moich, tu słowa są zbędne Czytaj między wierszami, kolejny wers za wersem Czytaj między słowami, literka po literce
Bo najważniejsze nie zawsze jest tym, co się krzyczy Czasem ci najgłośniejsi mówią o niczym Za to mnóstwo przekaże, ten który milczy Mnóstwo nam powie, ten który cichy
Ja też tak zrobię, zamknę usta, a klucz utopię Po czym spojrzę w Twe oczy, uśmiechnę się potem Nic nie powiem, milczenie jest złotem I mymi oczami wykrzyczę swą historię
Tęskniąc za nim
Tęskniąc za nim Wciąż nie może spać po nocach W tej tęsknocie pogrążona Nic nie robi, tylko szlocha Łzy wyciera swe w poduszkę W głębi duszy niespokojna W głębi duszy, w głębi serca Gdzie zażarta wielka wojna
Gdzieś ty, luby? Krzyczą usta zakochanej Proszę, ratuj mnie od zguby Mnie tak smutno tutaj samej Mnie tak smutno Nikt nie umie mnie pocieszyć Miłość rzeczą jest okrutną Kiedy nie ma jej z kim przeżyć
W jej pamięci coś ożyło Przypomniała sobie chwilę Peron, mundur, jej kochany Który trzymał w dłoni bilet Wojna rzeczą jest tak straszną I przybrała tak na sile W oczach młodej zakochanej Aż chwyciła ta za sztylet
Nietzscheanizm
Mówi węgiel do Diamentu Czemuż ty taki twardy? Czyż nie jesteśmy braćmi? Na to ja was się pytam Bracia moi zacni Czemuż wy tacy mięccy? Czyż nie jesteśmy braćmi?
Nietzscheanizm 2
Przysiadłem na progu chwili Puściłem całą przeszłość w niepamięć Jak dym... Trwałem w miejscu jak bogini zwycięstwa Nie doznając zawrotu głowy przy tym Ani lęku Dzięki temu dowiedziałem się Czym naprawdę jest szczęście
28 lipca 2009
|
Wiem, że marne to wszystko, co tworzę na tych stronicach I nie mam odwagi nazwać tego sztuką Piszę, co chcę i co lubię, piszę Piszę, jak chcę i tak jak umiem piszę I czasem bywam uzurpatorem Nazywam siebie wtedy poetą, a moje teksty mianuję poezją Wiem, że to czasem brzmi pompatycznie Nie liczę się z tym, może to brzmieć, jak tylko chce I może to być przerostem formy nad treścią Nie przejmuję się tym, co inni mówią, i to co myślą, mnie nie frapuję Zwą mnie tak, jak chcą, lecz często ci, o których nikt nigdy nie słyszał Zdarza się, że nikt o nich nie wie, bo oni wolą pozostać w ukryciu Chcą być anonimowi, nadają sobie fikcyjne imiona Jeden jest „Ktoś”, być może temu, że „Kimś” chciałby być Drugi jest „Ja”, ten drugi „Sobą” chce być Trzeci to „Krytyk”, ciekawe, czy jego krytykują inni? Inny jest „Młody”, następny „Stary” Jest ich tak dużo, że trudno z liczyć Lecz chyba, jak widzisz, nie warto nigdy brać ich do siebie Tak naprawdę niewielu, a może żaden nigdy nie liczył się z ich słowami Gdybym był wulgarny, nazwałbym ich po imieniu Wtedy musieliby spocząć razem z innymi, w tym kontenerze, tam gdzie odpadki Trza robić swoje i iść wciąż naprzód, czasem nie warto się w tył oglądać Trza wierzyć w siebie i w tych, których się kocha Nie wątpić nigdy, w to że się uda
|
29 lipca 2009 |
Zawsze wierzyłem w siebie Pamiętam, nawet wtedy gdy było ciężko Zawsze wierzyłem w życie I wierzyłem w to, że jest ono dobre Wierzyłem w ludzi, choć później Przyszła ta chwila, i właśnie wtedy Tych ludzi – zawiodłem
Nigdy nie byłem zły, choć czasem Robiłem rzeczy, które nie były dobre Kochałem marzyć i śnić Kochałem iść… Do przodu i czynić progres
Czasem patrzyłem na świat oczami Małego Dziecka Lecz właśnie wtedy Ludzie Patrzyli na mnie jak na idiotę Musiałem przestać By nie być wyśmianym To jakby Ja Jakby Ja kontra Świat Cały
Często się bałem A chyba najbardziej właśnie śmiechu Och, ludzie czasem są okropni Często w miejscu stałem Lub się cofałem I nie słyszałem, jak szczęście mówi Weź mnie dotknij
Płakałem nocami Wylewałem litry łez Waliłem pięścią w poduszkę Czułem się jak nikt
Dziś… Jest… Inaczej… I… Chociaż… Płaczę… To tylko wtedy Gdy… Jestem… Szczęśliwy
9 lipca 2009 |
M: Nie mów mi o tym co było wczoraj, dobrze?
C: Ale czemu mam ci nie mówić? Przecież przeszłość to coś co było, czyli jest częścią naszego życia.
M: Raczej było jego częścią.
C: Wszystkiego nie da się wymazać. Przeszłość jest faktem, a więc zawsze powinniśmy mieć ją na uwadze.
M: Ale po co? Powiedz.
C: Chociażby po to, by nie popełniać w przyszłości tych samych błędów.
M: Wcale nie musimy ich pamiętać, by kiedyś ich unikać.
C: Ale, jeżeli zapomnimy o błędach, kiedyś znów przyjdą do nas, a my ich nie poznamy, nie będziemy wiedzieli, że są złe i znów wpuścimy je do naszych domów.
M: Myślę, że jest inaczej.
C: To powiedz, powiedz: jak jest?
M: Jest tak, jak wierzymy, jak jest, i jest tak, jak myślimy, jak jest.
C: Ale co to ma wspólnego z przeszłością?
M: Możemy uwierzyć w to, że cała nasza przeszłość była kolorowa, a jeśli uwierzymy w to mocno, ona taka się stanie.
C: Stanie się, ale tylko dla nas.
M: To, co dla nas jest prawdą, stanie się prawdą dla całego świata.
C: Chyba mylisz się, człowiecze.
M: Wierzę, że nie.
C: Widzisz: ty wierzysz, że to prawda, a ja, jako przedstawiciel reszty świata, widzę, że jest inaczej. Nie uwierzyłem tak jak ty.
M: Uwierzysz. Poczekaj.
C: Dobra, dobra... Pomówmy o przeszłości.
M: Przeszłości nie ma. Jak można mówić o czymś, co nie istnieje? Byt jest, niebytu nie ma. Co możemy powiedzieć o niebycie?
C: Może to, że jest ciemny!
M: Ale ciemność istnieje.
C: Człowiek to niezwykła istota, potrafi nadawać imiona rzeczą, których nie ma, ot, taki niebyt. Ale dajmy temu spokój!
M: Dajmy.
C: Czyli, myślisz, wczoraj nie istnieje?
M: Zastanów się; ono istnieje tylko w naszych głowach, to taki niebyt. Coś, czego nie ma.
C: Ale wiesz, jak wyglądało wczoraj, pamiętasz wiele zdarzeń z wczoraj, a o niebycie możesz tylko powiedzieć, że go nie ma, a więc nie można go opisać.
M: Masz racje, ale, powiedz, do czego potrzebna ci jest pamięć o wczoraj?
C: Do...
M: To jest podobnie jak z przyszłością. Żyjesz w teraźniejszości, a wciąż zastanawiasz się, myślisz o tym, co zrobisz za chwilę. Myślisz, co zrobisz jutro. Wyjeżdżasz gdzieś za miesiąc, a twoje myśli już tam są, miesiąc przed tobą. A bywa, że kiedy już wyjedziesz, żyjesz świadomością powrotu. Żyj chwilą, która trwa. Życie ci minie, a ty wtedy stwierdzisz, że nigdy nie żyłeś.
C: Mądre to, co mówisz, bracie.
M: Tak więc przeszłości dla mnie nie ma.
C: Zakończy na tym dzisiejszą rozmowę. Jutro znów się spotkamy.
M: Odejdź w pokoju, bracie.
C: Do zobaczenia. |
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz